Nosowski: Dokument nieco jednostronny

KAI

publikacja 07.07.2007 06:24

Dokument "Prawda i odpowiedzialność" wydany przez krakowską Komisję "Pamięć i troska" - zdaniem Zbigniewa Nosowskiego, redaktora naczelnego miesięcznika "Więź" jest jednostronny, gdyż mówi jedynie o niebezpieczeństwach związanych z ujawnianiem prawdy.

Publicysta sugeruje, aby dokument ten czytać łącznie z ""Memoriałem Episkopatu Polski w sprawie współpracy niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa...", z ubiegłego roku. Według red. Nosowskiego, istotny jest tytuł dokumentu krakowskiej Komisji: "Prawda i odpowiedzialność". Jednak - jak zauważa - jego treść bardziej dotyczy " miłosiernego podejścia do osób, które współpracowały, czy są podejrzane o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Natomiast dużo mniej dokument ten mówi o znaczeniu prawdy. Mowa jest jedynie o niebezpieczeństwach związanych z jej ujawnianiem. Dlatego sugeruje, aby czytać ten dokument łącznie z "Memoriałem Episkopatu Polski w sprawie współpracy niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa w Polsce w latach 1944 - 1989", z sierpnia ubiegłego roku, który był przygotowany również przez krakowską Komisję "Pamięć i Troska" - podkreśla Nosowski. Przypomina, że o ile w "Memoriale Episkopatu Polski " była mowa o konieczności dochodzenia do prawdy, o złu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa i o złamanych sumieniach współpracowników, to w dokukmencie "Prawda i odpowiedzialność" mowa jest o "drugiej stronie medalu". - Te dwa dokumenty czytane łącznie tworzą dla mnie całość, z którą chętnie utożsamiałbym się. Natomiast sam dokument pt. "Prawda i odpowiedzialność" jest moim zdaniem jednostronny. Wynika z niego, że najlepiej nie mówić nic o innych, chyba że tylko dobrze, co jest może pięknym założeniem, ale nie jest to założenie ewangeliczne" - uważa Nosowski. - Przypomnijmy, że sam Pan Jezus mówił źle o innych ludziach, gdy była taka potrzeba. Mówił "groby pobielane" do faryzeuszy, wyganiał przekupniów ze Świątyni. Nie można zapominać o tym aspekcie jego postawy jeśli mówimy o tym, jak go naśladować - podkreśla Nosowski. W jego ocenie, słabość krakowskiego dokumentu polega na tym, że choć słusznie wskazuje on na niebezpieczeństwa, jakie mogą być związane z procesem ujawniania informacji o współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w okresie PRL, to brakuje sugestii w jaki sposób można by ujawniać prawdę w sposób dobry moralnie. Nosowski wyraził też obawę, że gdyby literalnie zastosować wszystkie zastrzeżenia dokumentu, "Prawda i odpowiedzialność" zwłaszcza te mówiące o tym, że "nagłaśnianie zła staje się przyczyną jego powiększenia" i "zniesławianie siebie przez samoobmowę jest niegodziwe moralnie", to nie byłby możliwy rachunek sumienia Kościoła, jedno z fundamentalnych dokonań pontyfikatu Jana Pawła II gdyż uznanoby go za nagłaśnianie zła sprzed lat a czasem sprzed wieków. Nie byłaby możliwa szczera, uczciwa publiczna pokuta przez publicznych grzeszników, gdyż "zniesławianie siebie przez samoobmowę" uznano by za niegodziwe moralnie - zauważa Nosowski.

W jego ocenie, krakowski dokument domaga się jeszcze licznych uzupełnień. - Sam w sobie wydaje mi się przypomnieniem o ważnych moralnie zasadach, ale trochę oderwanym od konkretów, w jakich zasady moralne trzeba realizować - podkreśla redaktor naczelny "Więzi" W opublikowanym 4 lipca dokumencie pt. "Prawda i odpowiedzialność" krakowska Komisja Teologiczno-Duszpasterska "Pamięć i Troska" przedstawiła katalog zasad dotyczących publikacji nt. osób współpracujących z SB. Zasady te to: miłość, odpowiedzialność, sprawiedliwość, roztropność, unikanie zgorszenia i troska o dobre imię drugiego człowieka. "Lustracja, budząca sprzeczne opinie, choć z pewnością potrzebna, nie powinna odbywać się w atmosferze rozliczeń i zemsty, lecz w chrześcijańskim klimacie skruchy, przebaczenia i zadośćuczynienia" - czytamy w dokumencie Komisji "Pamięć i Troska", której przewodniczy bp Jan Szkodoń. "W słowie mówionym lub pisanym jesteśmy zobowiązani nie tylko do prawdomówności, ale także i do dyskrecji. Są bowiem takie prawdy, których bez poważnych racji nie wolno ujawnić. Zachodzi wówczas obowiązek zachowania ich w tajemnicy" - czytamy w dokumencie. Z kolei roztropność nakazuje, "aby brutalnym ujawnieniem prawdy o danej osobie nie spowodować zła, jakim jest zniszczenie zaufania do innych osób, należących do tej samej grupy społecznej, lub wywoływanie i pogłębianie zgorszenia". Bowiem, jak czytamy, nieroztropne ujawnienie prawdy może w praktyce zrodzić więcej zła niż dobra. "Każdy z nas stanie kiedyś na sądzie Bożym - czytamy w zakończeniu dokumentu - Każdy z nas zostanie rozliczony ze słów i czynów, również z sądów, które wydał o bliźnich. Pamiętajmy, że będziemy przede wszystkim sądzeni z miłości". Redaktor naczelny "Więzi" w styczniu br. wszedł w skład trzyosobowego zespołu powołanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich w celu przebadania przechowywanych w IPN materiałów nt. abp. Stanisława Wielgusa i poinformowanie go o ich zawartości.