Ks. Bossi: Dziękuję za modlitwę

Radio Watykańskie/J

publikacja 21.07.2007 23:35

Włoski misjonarz na Filipinach uwolniony 39 dni po porwaniu przebywa jeszcze w Manili. Ks. Gianfranco Bossi z Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych podziękował wszystkim za modlitwę. Wyznał, że w tak dramatycznych okolicznościach stracił na wadze, jednak nie stracił wewnętrznego pokoju.

Ks. Bossi: To doświadczenie, którego nikomu bym nie życzył, bo jest bardzo ciężkie. Trudno by mi było radzić komuś, by przeżył to co ja. Choć z drugiej strony zaczynam powoli rozumieć, że takie doświadczenie wiele uczy. Myślę więc, że w najbliższych miesiącach będę miał czas zastanowić się nad tym, co naprawdę się stało. RV: Czy miał ksiądz chwile załamania? Ks. Bossi: Nie, dzięki Bogu nigdy nie byłem załamany. Pomogła mi pamięć o doświadczeniu dwóch innych włoskich misjonarzy na tych terenach. Ks. Luciano Benedetti z naszego zgromadzenia, porwany w roku 1998, został wypuszczony po 68 dniach. W roku 2001 ks. Giuseppe Pierantoniego, sercanina, uwolniono pół roku po porwaniu. Dlatego byłem spokojny, myśląc, że i mnie kiedyś wypuszczą. Nigdy nie traciłem wewnętrznego pokoju. Naprawdę muszę za to dziękować Bogu, który zachował mi spokój wobec tego, co się działo. RV: Czy prowadził ksiądz dialog z porywaczami? Ks. Bossi: Codziennie rozmawialiśmy na różne tematy. Oni się modlili i ja się modliłem. Pytałem ich i także siebie samego: «Czy modlimy się do tego samego Boga, czy też do innego, skoro wy modlicie się z karabinem w ręku? Czy ten sam Bóg tego wszystkiego chce – i właściwie czego?». Te pytania noszę nadal w sobie i muszę się jeszcze zastanowić nad tymi sprawami. RV: Czy powiedzieli, dlaczego księdza porwali? Ks. Bossi: Oni chcą pieniędzy na zakup broni. Porwano mnie dlatego, że jestem Włochem, a nie Filipińczykiem. Oczekiwano, że rząd będzie za wszelką cenę dążył do uwolnienia mnie. RV: Został ksiądz poinformowany o licznych inicjatywach modlitwy i solidarności – także ze strony Ojca Świętego? Ks. Bossi: Serdecznie dziękuję za modlitwę Papieżowi, a także ks. Gianniemu Sandalo, naszemu przełożonemu na Filipinach. Codziennie po trochu opowiada mi on, co dla mnie zrobiono. Jestem za to wdzięczny, bo moja radość z dnia na dzień wzrasta. Muszę podziękować wszystkim, którzy się za mnie modlili. Przez cały wolny czas – którego miałem bardzo dużo – myślałem o wszystkich, których w życiu spotkałem. Widziałem twarze przyjaciół jeszcze żyjących i już zmarłych. Wydaje mi się, że to również w tym doświadczeniu było czymś bardzo pięknym. RV: Jest ksiądz misjonarzem. Jak przez to doświadczenie widzi ksiądz swoją misję? Ks. Bossi: Myślę, że pozwoliło mi ono zrozumieć, jak jeszcze daleko do tego, żebyśmy się czuli braćmi. Mam nadzieję, że przyjdzie dzień, kiedy będziemy mogli powiedzieć razem, że Bóg jest naszym ojcem, a my jego dziećmi – a zatem naprawdę braćmi i siostrami.