Mamy prawo do wyznawania Boga w publicznych dokumentach

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 27.07.2007 16:48

My, katolicy, jesteśmy obywatelami RP. Mamy prawo do publicznego wyznawania wiary również i w takim miejscu jak samorząd - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

W bardzo interesującym wywiadzie czytamy m. in.: Pytana o sprzeciw lewicy wobec propozycji wpisania Boga do preambuły statautu Warszawy prezydent stolicy odpowiedziała: - Strona lewicowa, która zawsze wnosi o tolerancję, powinna być otwarta także na punkt widzenia osób wierzących. Na to, że potrzebują dodatkowego oparcia w Bogu. - Jest tylko pytanie, czy to oparcie musi być manifestowane w urzędowych dokumentach. - Nie widzę powodów, by rezygnować z tego zapisu. Podobny jest w Konstytucji RP, trwa dyskusja o wpisaniu wartości chrześcijańskich do konstytucji europejskiej. Tego oczekiwał premier Leszek Miller i Marek Belka od Unii Europejskiej, dziś walczy o nie również Angela Merkel. A do naszej konstytucji wracając, pamiętam, jak bardzo odwołania do Boga domagał się Tadeusz Mazowiecki. Rządziła lewica. Cyzelowano każde słowo i udało się. To właśnie umiejętność "różnienia się pięknie". W komisji konstytucyjnej zasiadał Marek Borowski, myślałam, że teraz wesprze ten zapis w preambule statutu. - Jak? - Podzieli się z młodszymi kolegami z SdPl, którzy tak protestują, doświadczeniami z komisji konstytucyjnej. Powie im o sztuce kompromisu. - A nie widzi pani różnicy między Konstytucją RP a statutem [Warszawy - przyp. Wiara.pl]? - Statut to też konstytucja, tyle że miejska. Jesteśmy w Europie, mamy korzenie chrześcijańskie. Odwołania są naturalne, tyle że nie powinny nikogo dyskryminować: agnostyków, muzułmanów, żydów. Stąd w naszym statucie słowa o Bogu jako źródle siły i wytrwałości "dla wielu z nas". - Jeden z polityków SdPl zapytał, "co ma Bóg do relacji między dzielnicami a ratuszem"? - Powiem filozoficznie: żeby Pan Bóg się od nas nie odwrócił, jeśli tak go się chcemy pozbyć. - Córka amerykańskiego baptysty Billy'ego Grahama, tego, który miał kazanie po tragedii w World Trade Center, powiedziała: "nie chcieliście Boga w modlitwie, w szkole, to przestał się wami interesować, teraz zbieracie tego owoce". - Nie wystarczy po prostu wierzyć? - Ewangelia mówi: "kto się do mnie przyzna, do tego ja się przyznam". Wiara to też publiczne świadectwo - pierwsi chrześcijanie byli za to pożerani przez lwy, zabijani na igrzyskach. Wielu wierzących ma potrzebę takiego świadectwa. By nie chodzić w skrytości, nie przemykać się pod ścianami, po to właśnie są te, czasami przesadne stroje do I komunii. Szanując innych, można publicznie wyznawać wiarę. Na tym polega demokracja. Oczekuję więc otwartości od tych, którzy sami mówią o tolerancji. Oczekują jej nie tylko niewierzący, ale także chrześcijanie. - Wierzący nie są w Polsce szykanowani, ani też zjadani przez lwy. W radzie miasta nie ma prześladowań światopoglądowych. - Wszystko zaczyna się od małych kroczków i często kończy wykpiwaniem religii. Doświadczyłam tego jako pracownik naukowy. W czasach komuny byliśmy w mniejszości, wyśmiewani za chodzenie do kościoła, za wiarę. To nie było proste. - Ani w kampanii wyborczej, ani jako urzędująca prezydent raczej nie manifestowała pani swojej wiary. - Ani nigdy jej nie ukrywam, ani nie daję się też wcisnąć do kruchty. - To a propos działalności w Odnowie w Duchu Świętym? - Dziś kontakty z tą formacją mam sporadyczne, ale będę jej twardo bronić. Tak samo jak domagać się od niewierzących radnych, by zaakceptowali, że w samorządzie są tacy, którzy liczą na Pana Boga. A jeżeli czasami na nich narzekają, niech pomyślą, co by było, gdyby nie wierzyli. - Co?

- Byliby jeszcze gorsi (śmiech). Zawsze tak mówię mamie kiedy narzeka, że pomimo chodzenia do kościoła jestem niecierpliwa. - Czy pani zdaniem wzorem Sejmu w sali rady miasta powinien zawisnąć krzyż? Pytam, bo dużo pani opowiada o potrzebie świadectwa wiary. - Gospodarzem jest rada, nie jestem zwolenniczką zawieszania krzyży po kryjomu, tak jak stało się to w Sejmie. Bóg jest miłością i nie można tu siłą nikogo zmuszać. Poza tym należę do tych osób, które uważają, że raz powieszony krzyż nie powinien być zdejmowany. - W Polsce jest teraz dużo Boga i religijnych symboli. Rząd jeździ modlić się na Jasną Górę, ojciec Rydzyk jest jedną z najbardziej wpływowych postaci. Wychodzi na to, że PiS daje publiczne świadectwo wiary. - To nie Bóg, raczej religia, polityka i zwykła walka o elektorat ludzi wierzących. Stosunek do Radia Maryja stał się elementem wyraźnego podziału, także wśród katolików. Nie wszystkim wierzącym ta rozgłośnia odpowiada. - Co myśli pani? - Dwanaście lat temu Radio Maryja bardzo mnie atakowało, podobnie jak Hannę Suchocką, biskupa Tadeusza Pieronka, czy nieżyjącego już biskupa Jana Chrapka, mojego przyjaciela. Należę do Kościoła, który jest wspólnotą grzeszników, i podchodzę do tej sprawy ewangelicznie: rośnie i pszenica, i oset, nie jest powiedziane, że zaraz trzeba to wszystko wyrywać. Ludzie czy media nie dzielą się w prosty sposób na dobrych i złych. Na zarzut dziennikarki, że nie pochwala afiszowania się z religijności przez innych polityków H. Gronkiewicz-Waltz odpowiada: - Jestem konsekwentna. Będę bronić preambuły, jak broniłam zapisów w Konstytucji RP. My, katolicy, jesteśmy obywatelami RP. Mamy prawo do publicznego wyznawania wiary również i w takim miejscu jak samorząd. W Polsce Pana Boga się chowa. W niedzielę katolik modli się w kościele, w poniedziałek wychodzi do pracy i zachowuje się, jakby nie należał do wspólnoty. Nie jest w stanie dawać świadectwa wiary. - Jak miałby je dawać? - Czynami. Chciałabym, żeby poszły za deklaracją, która znalazła się w preambule. - Jakie to czyny? - Wartości chrześcijańskie, które są też uniwersalne - świadectwa prawdy, uczciwości, miłości bliźniego. - Co taki zapis [o Bogu] da przeciętnemu obywatelowi? - pyta dziennikarka GW. - Pokaże mu, że chcemy służyć ludziom i chcemy, żeby wspierał nas w tym Bóg. Tego właśnie jako katolik oczekuję od opatrzności, gdy składam przysięgę "tak mi dopomóż Bóg", obejmując publiczne urzędy. - W czym opatrzność ma pani pomóc jako prezydentowi? - Najlepiej we wszystkim, a najbardziej w podejmowaniu trudnych decyzji. Jak Ojciec Święty miał trudności z matematyką, to ksiądz kazał mu się modlić do Ducha Świętego. I maturę z matematyki zdał nawet dobrze. (...) - W Warszawie na niedzielne msze chodzi 34 proc., czyli mniejszość. Czy taka manifestacja wiary to zachowanie, które opłaca się politykowi myślącemu o reelekcji? Nie obawia się pani, że zniechęci do siebie część wyborców? - Prośba o otwartość i tolerancję dla mnie, jako wierzącej, szkodzić nie powinna. Przecież ludzie wiedzieli, jaką osobą jestem, może część, oddając głos, traktowała mnie jak mniejsze zło? Mój Boże, nie zastanawiam się nad tym. Polityk nie może cały czas patrzeć pod kątem wizerunku, bo staje się niewolnikiem opinii innych ludzi. - Polityk to zawód dla żarliwego katolika? - A dlaczego nie. Im więcej ludzi, którzy czynią pokój - ludzi dobrej woli, jak ich nazywam, tym lepiej. Bóg jest wszędzie. Natomiast problemem jest obecność w polityce ludzi, którzy tylko powołują się na Ewangelię, a w życiu czynią inaczej. - Można przestrzegać przykazań w polityce. - Oczywiście, tylko jest trudniej. (...) Rozmawiała: Iwona Szpala