Własny sektor na paradzie

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 07.08.2007 05:43

Udział w Paradzie nie oznacza, że Kościół zmienia stanowisko w sprawie rozwiązłości seksualnej - powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą Michael Kjörling, sekretarz generalny luterańskiego Kościoła Szwecji.

Paweł Szczerkowski: W sobotę szwedzcy księża pierwszy raz szli z gejami i lesbijkami w 60-tysięcznej Paradzie Równości w Sztokholmie. Skąd pomysł, by Kościół przyłączył się do takiej imprezy? Michael Kjörling: Rzeczywiście, księża po raz pierwszy utworzyli na paradzie własny sektor. Było ich ok. 30, w tym pastorzy z dwóch wiodących parafii w kraju, ze Sztokholmu i Uppsali. Wszyscy zgłosili się dobrowolnie po czwartkowej decyzji biskupów o udziale w paradzie. Sam pomysł wyszedł od grupy zrzeszającej pracowników naszego Kościoła o orientacji gej, les i transseksualnej. Został zaakceptowany, bo uznaliśmy, że to świetny sposób, by wysłać w świat mocny sygnał przypominający, że każdy człowiek ma taką samą wartość jako dzieło boże i homoseksualiści nie są tu żadnym wyjątkiem. - Ale Parada to, przyznajmy, mało religijna impreza. Księża musieli iść wraz z tłumem zachowującym się - zdaniem wielu religijnych ludzi - obscenicznie, wręcz lubieżnie. - Nie słyszałem, by któryś z księży miał z tym problem. W takim wydarzeniu bierze udział mnóstwo ludzi i każdy sam odpowiada za siebie i swoje zachowanie. Udział w Paradzie nie oznacza, że Kościół zmienia stanowisko w sprawie rozwiązłości seksualnej. A skoro w Paradzie byli ludzie, których zachowanie potępiamy, tym bardziej naszym obowiązkiem było być na miejscu. Nie można tylko ślepo potępiać i odrzucać każdego, kto nam się nie podoba, trzeba go zrozumieć i dać szansę. Chcę przy tym podkreślić, że chodzi mi tylko o osoby, które zachowują się w powszechnej opinii skandalicznie, nie o homoseksualistów jako takich, bo homoseksualizm nie kłóci się w niczym z wiarą w Boga. - Przecież Biblia potępia homoseksualizm, jasno i dobitnie. - Zalecam dużą ostrożność w czytaniu tekstów sprzed kilku tysięcy lat, powstałych w innej części świata i kulturze, do tego napisanych w praktycznie nieistniejącym dziś języku. Te teksty trzeba interpretować w ich społecznym i historycznym kontekście. Wtedy dozwolona była np. poligamia, i o tym jest w Biblii, a dzisiaj poligamia nie ma uzasadnienia i się jej zakazuje. Podobnie z homoseksualizmem - trudno odnosić biblijne cytaty bezpośrednio do dyskusji w nowoczesnym społeczeństwie, żyjącym w innych strukturach, na temat partnerstwa i małżeństwa. Kościół Szwecji uznaje, że dziś, po tym, przez co przez dwa tysiące lat przeszła ludzkość, społeczeństwo musi się przede wszystkim kierować zasadą "miłuj bliźniego swego jak siebie samego".

W ramach tej zasady nie potępiamy związków homoseksualnych, ale stawiamy im takie same wymagania jak małżeństwom, tzn. wierność i trwanie do grobowej deski. Taka miłość jest dobra i zgodna z wolą Boga, więc mniejsze znaczenie ma, czy jest to miłość między osobami tej samej płci, czy nie. - A może to jest po prostu tak, że zlaicyzowani Szwedzi odchodzą od Kościoła, wasze świątynie pustoszeją i staracie się przypodobać ludziom? Pokazać, że też potraficie być nowocześni? Wielu zarzuca wam zwyczajny, cyniczny oportunizm. - Nasze stanowisko w sprawie homoseksualizmu nie jest nagłą zmianą zdania, próbą ratowania pozycji. Najlepiej o tym świadczy fakt, że to stanowisko ewoluuje już od lat 70. Wtedy homoseksualizm był jeszcze w Szwecji oficjalnie chorobą. Już wtedy zaczęliśmy debatę, spieraliśmy się, ale przede wszystkim wysłuchiwaliśmy jak najszerszych opinii. W wyniku tej debaty jeden z ostatnich wielkich synodów przyjął zbiór zasad w odniesieniu do homoseksualistów. Zapisaliśmy w nim, że Kościół nie może potępiać homoseksualizmu, popierać tzw. leczenia z homoseksualizmu, przeciwdziałać dyskryminacji homoseksualistów, oraz że homoseksualizm nie może być podstawą do odmówienia komuś święceń kapłańskich. - Od stycznia odbywają się w Szwecji uroczystości kościelne dla związków homoseksualnych. Jak one wyglądają? - To są tzw. uroczystości pobłogosławienia, przypominają trochę ceremonie ślubów cywilnych. Odprawiana jest modlitwa, w której prosi się Boga o błogosławieństwo dla związku i siłę, by zawierające je osoby wytrwały w nim. Młoda para wymienia się obrączkami. - W przyszłym roku zamierzacie udzielać już zwykłych ślubów takim parom. Czy w Kościele szwedzkim nie ma żadnej opozycji wobec tak odważnych zmian? - Oczywiście, są głosy sprzeciwu. Jednak nie dotyczą one samego kierunku zmian. Teraz np. wielu księży sprzeciwia się, by w ceremoniach ślubnych, których zaczniemy udzielać parom homoseksualnym w 2008 r., używać słowa "małżeństwo". Prawdopodobnie więc te związki nie będą przez Kościół nazywane małżeństwem, ale poza tym różnic nie będzie.