Nie potrafimy stworzyć świata solidarnego

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 08.08.2007 05:46

Sądzę, że Polska właśnie teraz stoi przed trudnym wyborem - albo stanie się narodem na wzór zachodni, albo uda jej się zbudować przyszłość na fundamencie własnego dziedzictwa - powiedział kard. Jean-Marie Lustiger w jedenym ze swych ostatnich wywiadów, który wydrukowała Gazeta Wyborcza.

Anna Napiórkowska: Większość Francuzów jest rozczarowana francuskim modelem socjalnym. Jedna trzecia uważa, że priorytetem polityki państwa powinno być wyrównywanie szans i budowanie solidarności społecznej. Jak należy odczytywać dziś hasło solidarności społecznej? kard. Jean-Marie Lustiger: Cywilizacja eliminuje powoli wszystkie takie sposoby komunikacji, poprzez które dotychczas budowane było porozumienie społeczne. Człowiek jest izolowany. Łatwość przemieszczania się i rozwój technologii informatycznych pogłębiają tę atomizację społeczeństwa. Za cenę wolności i równości następuje niszczenie więzi społecznych. Najbardziej spektakularnym przykładem tego zjawiska jest rozpad rodziny. Rodzina jest pierwszym miejscem budowania relacji międzyludzkich. W rodzinie człowiek uczy się, czym są solidarność, braterstwo, odpowiedzialność za innych. Jak można uczyć solidaryzowania się z grupą, ze społeczeństwem dziecko, które czuje, że rodzice go nie kochają. Ojciec je porzucił, matkę widzi rzadko. Fundamentem budowania właściwych relacji z dzieckiem powinno być małżeństwo monogamiczne i nierozerwalne. Kluczem do tworzenia trwałej rodziny jest więc wierność, także wobec własnych zobowiązań. Jak odbudować życie rodzinne w dzisiejszym świecie? Nikt nie zna odpowiedzi i jej znalezienie jest dla nas wyzwaniem. - Jak solidaryzować się z najbiedniejszymi ? - Bieda nie zawsze oznacza odczłowieczenia. Niemożliwe jest pomóc wszystkim, ale z biedą trzeba walczyć. Sprawiedliwość społeczna zakłada, że państwo powinno przyjąć rozwiązania systemowe, a społeczeństwo - zaakceptować poświęcenia na korzyść najbiedniejszych. Chęć niesienia pomocy najbardziej potrzebującym winna wypływać z poczucia odpowiedzialności każdego za tworzenie wspólnego dobra. Badania opinii publicznej, za pomocą których próbuje się analizować ideały i lęki ludzi, nie dają pełnego obrazu społeczeństwa. Potrzebni są politycy, którzy mają dużo odwagi i umiejętność prowadzenia dialogu ze społeczeństwem oraz budowania solidarności społecznej. Zastanawiałem się, dlaczego "Solidarność" zwyciężyła właśnie w Polsce. "Solidarność" to przeszłość, jednak jej przesłanie pozostaje: nie może być prawdziwego społeczeństwa, jeśli nie ma prawdziwej solidarności społecznej, solidarności między wszystkimi członkami narodu. Polacy są narodem chrześcijańskim i solidarność była doświadczeniem zwykłych ludzi. Zanim powstała "Solidarność", toczyła się wielka narodowa dyskusja, czym jest godność ludzka, czym jest w życiu człowieka praca, na czym polega transformacja polityczna i kto poniesie za nią odpowiedzialność. W Polsce obecna była także prawdziwa intuicja chrześcijańska, która stworzyła "Solidarność" i pozwoliła niechrześcijanom przyłączyć się do ludzi Kościoła. Myślę, że podstawową słabością społeczeństw zachodnich jest to, że nie jesteśmy w stanie zbudować takiej solidarności, o jakiej marzymy. Dlatego sądzę, że Polska właśnie teraz stoi przed trudnym wyborem - albo stanie się narodem na wzór zachodni, albo uda jej się zbudować przyszłość na fundamencie własnego dziedzictwa. - Skandale, które wstrząsnęły Kościołem w Ameryce, nie ominęły również Francji i Polski, wzmogły żądania zniesienia celibatu księży, umożliwienia posługi kapłańskiej kobietom. Papież Benedykt XVI podziela poglądy Jana Pawła II, zdecydowanie przeciwstawia się tym żądaniom. Dlaczego Kościół ma tak nieprzejednane stanowisko w tej sprawie? - Jan Paweł II w jednym ze swoich ostatnich tekstów zapowiedział, że jedynym możliwym programem dla trzeciego tysiąclecia jest Chrystus. Papież był o tym głęboko przekonany, ponieważ dzisiejszy kształt świata zmienia się z zaskakującą szybkością. Największe znaczenie mają więc odwaga i zdolność bycia odpowiedzialnym. Niezmienne są problemy naszej cywilizacji: walka z głodem, rozwiązanie zbrojnych konfliktów, przeciwdziałanie przemocy. Na te wszystkie wyzwania odpowiedź przynosi Ewangelia. Jednak potrzebni są jej świadkowie. Nie obawiam się wyzwań naszego świata, tylko tego, czy znajdą się ludzie, którzy będą mogli głosić słowa Ewangelii. W świecie chciwości i posiadania potrzebni są chrześcijanie, którzy będą umieli żyć skromnie, aby osiągnąć prawdziwe bogactwo - bogactwo życia z Bogiem. Muszą istnieć ci, którzy żyć będą w miłości całkowicie bezinteresownej. Kościół, mając świadomość, że potrzebuje chrześcijan i proroków, zdecydował po swoim tysiącletnim doświadczeniu, że posłannictwo Ewangelii przekaże tylko tym ludziom, którzy mają powołanie oddania wszystkiego królestwu niebios. Nie jest problemem wprowadzenie do Kościoła ludzi związanych przysięgą małżeńską, bo tak się dzieje w obrządku chrześcijaństwa wschodniego. To nie jest kwestia dogmatu, ale duchowego wyboru. Czy chcemy stawić czoło temu światu Ewangelią, czy szukamy funkcjonariuszy do zatrudnienia.

Nasz świat sprawia, że obraz kobiety i mężczyzny są w kryzysie. Ani ona, ani on nie wiedzą już, kim są. To zniszczenie ich wizerunku i ról jest jedną z największych słabości naszej cywilizacji. Kościół zachował symbolikę obrazu mężczyzny i kobiety, tak jak przedstawił ją Chrystus. Ten obraz jest pełen szacunku wobec kobiety i jej roli w społeczeństwie i w niczym jej nie uchybia. - Dla wielu, również chrześcijan, niezrozumiałe jest stanowisko Kościoła w sprawie antykoncepcji. Sprzeciwiał jej się Jan Paweł II, przeciwny jest również Benedykt XVI, który powiedział: "Nauki tradycyjne Kościoła są najskuteczniejszą metodą przed zarażeniem AIDS, a także wierność w związku i ochrona, którą daje wstrzemięźliwość". - Płodność jest darem, ale Kościół przyjął do wiadomości, że metody regulacji narodzin są prawem do wolności wyboru. Jednak widzimy, że wszystkie kraje Zachodu, Polska również, są poniżej progu odnowy biologicznej społeczeństwa. Te narody zamykają się i pozwalają sobie zginąć. Z jednej strony mamy więc przykład Chin z ich restrykcyjną polityką wobec wielodzietnych rodzin. Z drugiej strony - kraje zachodnie, w których najważniejszą rolę gra pieniądz, gdzie króluje konformizm i rodziny nie chcą mieć dzieci. W obu wypadkach straty są dużo większe niż zwykły spadek liczby ludności. Towarzyszy temu niestabilność związków. Znika fundament, wzorzec, do którego mogą się odwołać młodzi ludzie. To, co dzisiaj nazywamy rodziną, jest czymś wątłym i chwiejnym. Do modelu rodziny archaicznej, trybalnej nie ma powrotu. Nie wiemy jednak, dokąd zmierzamy. - Papież Benedykt XVI twierdzi, że rozwój nowoczesnych technologii, nauki nie idzie w parze z rozwojem moralności. Jak temu zaradzić? - Robić wszystko, żeby godność ludzka była motorem wszystkich badań naukowych. Umysł ludzki może podążać w dowolnym kierunku i pragnie iść coraz dalej. Jednak decyzję, która dyscyplina naukowa będzie dzisiaj rozwijać się najszybciej, podejmują ludzie mający pieniądze. Naukowcy, politycy i inwestorzy badań muszą sobie odpowiedzieć na pytanie: czy obieramy właściwą drogę? Na przykład jeśli chodzi o badania nad komórkami macierzystymi. Laboratoria produkują i zamrażają komórki embrionalne, żeby móc je wykorzystać w każdej chwili. Kierują się rachunkiem ekonomicznym, bo ta metoda jest najtańsza. To jest regres w rozwoju cywilizacji, w szacunku dla ludzkiego życia! Jak temu zaradzić? Gdyby dla przywódców politycznych ważniejsza była etyka i sprawiedliwość społeczna niż ich kariera polityczna. Gdyby więcej obywateli nie ulegało demagogii polityków, a kierowało się świadomym wyborem swoich przedstawicieli. Gdyby istniały narody bogate, które zaakceptowałyby oddanie części swojego bogactwa na rzecz biedniejszych. Gdyby... Sądzę, że nie mamy co marzyć o społeczeństwie, które byłoby całkowicie moralne. O społeczeństwie, w którym postawa konformisty zapewniałaby bycie etycznym. Dlatego misją chrześcijan jest dawanie świadectwa swojej wierze i przestrzeganie nakazów moralnych. Taka postawa znajdzie uznanie zarówno wśród chrześcijan, jak i wyznawców innej wiary. - Dzisiaj święte teksty stały się bronią w rękach fanatyków. Czy nie wracamy do czasów średniowiecza? - Człowiek jest tak skonstruowany, że ulega kuszeniu. Przemoc i agresja są więc obecne w naszym życiu, a dzisiejsze ekstremizmy, zamachy terrorystyczne wpisują się w nowy typ cywilizacji. Powrót do epoki wojen krzyżowych byłby zupełnym absurdem. Kościół katolicki przyjmuje postawę całkowitej odmowy stosowania przemocy. Natomiast obserwujemy dziś przemoc i fanatyzm niektórych wyznawców Koranu. Fanatyzm religijny jest bałwochwalczym stosunkiem do Boga. W historii Europy mamy przykłady fanatyzmy, polegającego na ubóstwianiu narodu. Wystarczy przypomnieć niedawne wydarzenia w byłej Jugosławii, doświadczenia obu wojen światowych. Wielkiej odwagi i długiego czasu potrzebowali Polacy i Francuzi, aby możliwe stało się nasze pojednanie z Niemcami. Pamiętam swój pobyt na Międzynarodowych Dniach Młodzieży w Niemczech, gdzie z ogromną radością powitano Benedykta XVI. To miało niebywałe znaczenie symboliczne. Godność i honor zostały Niemcom zwrócone. Wrócili do wspólnoty narodów i tym samym żałoba Niemców została zakończona. Sądzę, że dzisiaj kryzys bardzo poważnie dotyka islam. Musimy wierzyć, że jego wyznawcy będą potrafili stawić mu czoło. Rozmawiała w marcu 2007 r. w Paryżu Anna Napiórkowska