Festyny u proboszcza

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 13.08.2007 06:13

W ogródku proboszcza parafii Trębaczów pod Namysłowem koncertowali już Golcowie, Natalia Kukulska, Arka Noego i Bajm, a w środowe święto zagra Budka Suflera - podaje Gazeta Wyborcza.

Na te koncerty przychodzi po kilka tysięcy ludzi, mimo że parafia liczy 900 dusz. Po co proboszcz je organizuje? - Bo ludzkie życie jest piękne, a ludzie potrzebują się bawić - mówi. Ksiądz Eugeniusz Walczak nie wie, dlaczego został księdzem. - A im jestem starszy, tym bardziej nie wiem. Po prostu usłyszałem "ten głos", nie umiem tego wytłumaczyć - macha ręką. Ks. Walczak nie wie również, czy organizowane przez niego festyny przyciągają ludzi do Kościoła. - Bardzo bym chciał w to wierzyć, ale przecież nie będę stał przy wejściu z grafikiem i odhaczał, kto chodzi, a kto nie. Zresztą modlitwa to bardzo indywidualne przeżycie i tak naprawdę rzecz nie tkwi w samym chodzeniu w niedzielę na mszę - uważa. Nie wie też, czy środowy koncert Budki Suflera mu się uda, bo każdy to ryzyko finansowe. Parafie nie mają taryfy ulgowej, a gaże, które ks. Eugeniusz płaci gwiazdom, to są te z najwyższej półki. Koszt imprezy musi więc pokryć ze sprzedaży biletów. - A co ksiądz zrobi, jeśli przyjdzie za mało ludzi? - pytamy. - Tak nie mogę myśleć! - oburza się. - Na razie modlę się o dobrą pogodę. Dawno temu, kiedy nie był jeszcze proboszczem, wybrał się na pielgrzymkę do Włoch. - I tam zobaczyłem, jak w małych miejscowościach można wspólnie świętować odpust - z korowodami, orkiestrą i sztucznymi ogniami. Wesoło i spontanicznie, we włoskim stylu - opowiada. Doszedł do wniosku, że Polacy też tak mogą. - Festyny to element kultury, nas samych. Razem z tymi wszystkimi kolorowymi wiatraczkami, balonikami na druciku i watą cukrową. Niepotrzebnie się z nich szydzi - uznał. I postanowił sam robić festyny. Pierwszy był przed dziewięcioma laty, kiedy objął probostwo w Trębaczowie. Wybrał strategiczny moment. - 15 sierpnia w parafii jest odpust, jest to również dzień wolny od pracy. No i środek wakacji - wylicza. Wybrał też motyw festynu - trąbę od nazwy miejscowości. - Chciałem tym nakłonić swoich parafian, żeby się śmiali, także sami z siebie, ze swej miejscowości. Bo ja nie jestem z tych, co to grzmią z ambony. Po co kogoś straszyć? Miłość Boża jest wielka i usuwa lęk, a w życiu jest przecież tyle pięknych, dobrych stron, że lepiej się do nich odwoływać - mówi. W tym roku na festynie po raz piąty wystąpi gwiazda krajowej muzyki. Koncert odbędzie się tradycyjnie w ogrodzie probostwa, a widzowie będą wchodzić przez stodołę. Gdy zauważamy, że Budka Suflera, to nie Arka Noego, że może być bardzo głośno, ksiądz proboszcz kwituje: - I dobrze, ja tam jestem wychowany na Pink Floydach. A pomysł na te koncerty przyszedł ks. Eugeniuszowi do głowy, gdy nie udało się jego parafianom wyjechać na Światowe Dni Młodzieży w Toronto. Wyszło za drogo. Proboszcz uparł się, że wierni wszystko obejrzą na telebimie. - Przyszło 1,5 tys. ludzi. No i zacząłem organizować koncerty - opowiada. Ks. Eugeniusz nie zna wszystkich ludzi, którzy pomagają przy organizacji koncertów. - My mamy iście mafijną strukturę - śmieje się. - Ja mam dwie, trzy osoby do pomocy, one z kolei kolejnych kilka i tak się tworzy siatka, w której każdy coś robi, nie znając wielu pozostałych jej członków - opowiada. Co roku mówi sobie, że czas zatrudnić do tego wszystkiego profesjonalną agencję koncertową, ale potem sam zaczyna organizować kolejny koncert, adrenalina płynie we krwi i już wszystko jest w porządku. - W ludziach jest taka potrzeba, żeby się wspólnie bawić, świętować. Przecież życie nie jest dane nikomu za karę - mówi z uśmiechem ks. Eugeniusz.