Opolanie idą na Jasną Górę

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 21.08.2007 06:41

1200 opolan wyruszyło w poniedziałek spod kościoła św. Jacka na XXXI Opolską Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę. Do soboty będą w drodze - informuje Gazeta Wyborcza.

"Wielkie rzeczy uczynił Pan naszej śląskiej ziemi" - to hasło przyświeca pielgrzymom. Zanim wymaszerowali, wodą święconą pokropił ich opolski ordynariusz abp. Alfons Nossol. - To zamiast deszczu, który miał was spotkać - powiedział. - Bóg zapłać za taką zamianę - podziękował mu organizator pielgrzymki ks. Marcin Ogiolda, po czym wierni wyruszyli w kolumnach podzielonych na kolory fioletowy, żółty, zielony i niebieski. W grupie fioletowej nr 1 wędrują Ela, Zuza, Marek, Kamila, Natalia i Patrycja. - Być może pielgrzymki nie są modne, ale nie zawsze trzeba robić to, co jest modne. Idziemy dla siebie w swojej prywatnej intencji - mówi Zuza, która na Jasną Górę rusza po raz trzeci. Podobnie jak jej koleżanka Ela. - Są wakacje, więc to jakiś sposób na spędzenie czasu. Pójście na pielgrzymkę nie zaszkodzi - śmieje się dziewczyna. Marek jest na trasie po raz drugi. Dlaczego się zdecydował ? - Z potrzeby ducha. Kto nigdy nie był na pielgrzymce, nie wie, jakie to fantastyczne przeżycie - twierdzi. Wyprawa do Częstochowy jest jednak nie tylko związana z religią. Młodzi traktują ją też jako sposób na przeżycie wyjątkowej przygody. I przekonanie się o ludzkiej życzliwości. - Karmią nas, dają pić, a poza tym zapewniają nocleg. Zdarza się, że jeden człowiek ma i 10 osób w domu - opowiada Marek. Na swoje koleżanki i kolegę nieco z podziwem patrzy Kamila. Dla niej to pierwsza pielgrzymka. - Nie boję się, bo mam wokół siebie doświadczonych znajomych - zapewnia. Boisko w Kosorowicach. Tu pielgrzymi mają zjeść posiłek, nabrać sił i pójść dalej. Na boisku cała wieś. Wszyscy mieszkańcy zaangażowali się w przywitanie i ugoszczenie gości. Przygotowali gary zup, kompoty, chleb i owoce. - Wszystko zrobiliśmy sami. Nie idę na pielgrzymkę, bo się trochę boję, a tam dużo siły trzeba mieć. A tak oni się za nas pomodlą - śmieje się Anna Mateja. Po chwili dzieci przybiegają i ogłaszają, że pielgrzymi się zbliżają - wśród zebranych czuć podniecenie pomieszane z lekkim niepokojem. - Idą, idą - pokrzykują do siebie. Fioletowa "Jedynka" dociera zgodnie z planem - wraz z nią młodzież, którą spotkałem przy wyjściu na pielgrzymkę. Stają przy pojemnikach z jedzeniem, gdzie przybywa coraz więcej osób. Na obiad pomidorowa z makaronem. - Byłem bardzo głodny, ale nic tak nie smakuje, jak zupa ugotowana przez ludzi - zachwala Marek. Kamila ma za sobą pierwszy odcinek swojej pierwszej pielgrzymki. - Podoba mi się. Wszystko przyjmuję tak jak jest, bo nie ruszałam w drogę z jakimiś wyobrażeniami. Ale kucharki to mają dobre - komentuje, po czym staje w kolejnej długiej kolejce. Tym razem do beczki z wodą, gdzie można się umyć i wypłukać naczynia. Zuza kryje głowę w dłoniach - słońce trochę doskwiera. Ale po prawie godzinnym postoju pielgrzymi ruszają w drogę. Do Kamienia Śląskiego Wieś Kamionek. To tam stacjonują fioletowi. Niektórzy zostali w Kamieniu Śląskim na mszy św., skróconej niż zwykle, bo zaczął padać deszcz. Rozkładają namioty. Ci, którzy ich nie mają, muszą znaleźć sobie miejsce w domach. Czasami to problem, bo nie jest prosto zmieścić się w 20 osób w jednym pomieszczeniu. O godz. 20.30 na zakończenie dnia nabożeństwo w miejscowej kaplicy. Po nim wielkich szaleństw nie będzie. - Jesteśmy zbyt zmęczone. Odrobimy po powrocie. A póki co idziemy spać, bo trzeba wstać o 5.30 - mówią chórem Ania i Marysia z fioletowych. A potem ruszą w dalszą drogę. Jeśli chcesz wiedzieć, jak wiedzie się na trasie opolskim pielgrzymom, wejdź na stronę internetową: www.pielgrzymka.opole.pl