Zajezdnia, zakonnicy, problem

Gazeta Wyborcza/Rzeczpospolita/a.

publikacja 23.08.2007 04:49

Za plecami samorządu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazało bonifratrom i siostrom dominikankom z Nowego Miasta atrakcyjny teren po zajezdni trolejbusowej w Piasecznie. Działka jest warta ok. 40 mln zł - doniosła Gazeta Wyborcza. O sprawie napisała też Rzeczpospolita.

W Piasecznie zaskoczenie. - Nikt nas oficjalnie nie poinformował, że teren zmienił właściciela - powiedział GW Daniel Putkiewicz, pełnomocnik burmistrza miasta ds. rozwoju. - Zawsze myśleliśmy, że dzięki tej zajezdni poprawi się komunikacja. A teraz może się pogorszyć, jeśli powstanie tam jakiś duży obiekt. Dawna zajezdnia u zbiegu Puławskiej i Energetycznej podlega ratuszowi Warszawy. Stołeczni urzędnicy dowiedzieli się o odebraniu nieruchomości miastu nieco wcześniej niż ci z Piaseczna. Byli jednak tak samo zdziwieni. O przekazaniu działki zakonnikom zdecydowała kilka tygodni temu działająca przy MSWiA komisja ds. zwrotu mienia Kościoła katolickiego oraz innych Kościołów i związków wyznaniowych. - Orzeczenie zapadło na posiedzeniu bez udziału miasta - informuje Marcin Bajko, p.o. dyrektora biura gospodarki nieruchomościami w ratuszu. - Zwykle jesteśmy zapraszani i podpisujemy ugodę. W tym przypadku dowiedzieliśmy się o decyzji po fakcie. Do komisji swoje roszczenia zgłosili bracia z ul. Bonifraterskiej na Nowym Mieście, którzy prowadzili tam m.in. szpital, oraz siostry dominikanki. Po wojnie państwo odebrało zakonom nieruchomości. Teraz, jeśli nie można ich zwrócić "w naturze", komisja orzeka albo zwrot działek zamiennych o tej samej wartości, albo każe samorządom wypłacać pieniądze. Pomysł z oddaniem piaseczyńskiej zajezdni podsunęła jeszcze ekipa byłego prezydenta Warszawy z PiS. Na to nie zgodziła się jednak Rada Warszawy. Na początku 2006 r. radni argumentowali, że teren zajezdni trzeba wykorzystać, by poprawić komunikację. Działka przy ul. Puławskiej 33 ma długą historię. Piaseczno przekazało ją Warszawie w latach 80. na konkretny cel: żeby stolica urządziła tam zajezdnię. Najpierw garażowały w niej trolejbusy, a po likwidacji linii w połowie lat 90. - już tylko autobusy. I to one kilka lat temu przestały przyjeżdżać z Warszawy, a stołeczny ratusz uwłaszczył się na działce. Piaseczno spierało się o to z władzami stolicy, bo liczyło na odzyskanie nieruchomości. Na atrakcyjnym terenie jest dziś m.in. parking, tor dla gokartów, a dawne budynki zajezdni miasto dzierżawi pod działalność gospodarczą. Plan miejscowy dla tego terenu jest ogólnikowy i mówi m.in. "o technicznej obsłudze Piaseczna", dopuszcza też zabudowania komercyjne. Wyklucza zaś mieszkaniówkę. Dla inwestorów zajezdnia (w sumie ma ok. 10 ha) to gratka. Dowiedzieliśmy się, że do warszawskich urzędników przysyłano już pomysły na jej zagospodarowanie. Nic dziwnego, bo Piaseczno rośnie, a deweloperzy prześcigają się w budowaniu coraz wyższych bloków w tej okolicy. Co teraz? Warszawscy urzędnicy od paru lat snuli pomysły, by do Piaseczna poprowadzić linię szybkiego tramwaju - wtedy zajezdnia bardzo by się przydała. Samorządom obu miast nie udało się jednak dojść do porozumienia. Nieoczekiwanie niedawno pomysł nabrał rumieńców. Projekt w formule partnerstwa publiczno-prywatnego zajął pierwsze miejsce w konkursie organizowanym pod patronatem m.in. Ministerstwa Gospodarki. Nagrodą są analizy: prawna, techniczna i finansowa wykonane przez renomowane firmy. - Teraz musimy się zastanowić nad tą inwestycją - mówi Krzysztof Czerniawski z miejskiego biura drogownictwa i komunikacji.

A jakie plany mają zakonnicy? Tego wczoraj nie udało nam się dowiedzieć - przeor bonifratrów jest na wakacjach - pisze Gazeta Wyborcza. Władze stolicy nie mogą już zaskarżyć orzeczenia komisji MSWiA. W Warszawie jest jeszcze ok. 150 roszczeń Kościoła katolickiego i ok. 70 gminy żydowskiej. Rzeczpospolita tak zrelacjonowała sprawę: Sprawa ma długą historię. Zakonowi Szpitalnemu Jana Bożego i siostrom Dominikankom zabrano dekretem Bieruta grunt przy ul. Bonifraterskiej i Promiennej. Działek miasto zwrócić nie może, bo są już zabudowane. Zgodnie z umową z Kościołem jest zobowiązane dać grunt zamienny. Wstępnie zaproponowało 10-hektarowy teren zajezdni wart trzy lata temu 36 mln zł. - Ale zastrzegliśmy, że ostatecznie na jego przekazanie potrzebna jest zgoda Rady Warszawy - wyjaśnia Marcin Bajko z Biura Gospodarki Nieruchomościami. A takiej zgody rada miasta poprzedniej kadencji nie wydała. - Decyzja o zabraniu nam zajezdni to skandal - denerwuje się radny Dariusz Klimaszewski (LiD) - Ale jeśli jest zgodna z prawem, to trzeba się z nią pogodzić - mówi radny Stanisław Wojtera (PiS). Prawnik ratusza prof. Adam Jaroszyński twierdzi, że to działanie bezprawne. - W ten sposób miastu można by zabrać dowolny grunt, np. na pl. Defilad. A od decyzji komisji nie można się odwołać, bo nie przewiduje tego ustawa. Ratusz zastanawia się więc nad skierowaniem sprawy do sądu cywilnego. Przypomina o projekcie budowy 12 km trasy tramwajowej do Piaseczna. Na terenie zajezdni miałaby powstać pętla, zaplecze techniczne, parking - wszystko w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. - W czerwcu warszawski projekt wygrał konkurs "Dobre praktyki PPP" przeprowadzony pod patronatem Ministerstwa Gospodarki - wyjaśnia Krzysztof Czarniawski z miejskiego Biura Drogownictwa i Komunikacji. - A firmom konsultingowym zlecono wykonanie dla miasta szczegółowej analizy prawnej, finansowej, komunikacyjnej. - Teraz zwrot terenu zajezdni uniemożliwia budowę linii - denerwuje się prezes Tramwajów Warszawskich Krzysztof Karos. - Żeby tramwaj dojechał do Piaseczna, miasto musiałoby grunt odkupić. Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, który przewodniczy Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, sprawy nie komentuje. - Decyzja zapadła, zanim zostałem szefem komisji - tłumaczy. - Ale na pewno będzie spotkanie z rządem w sprawie przekazywania i zamiany gruntów.