Jak ksiądz halę sportową wybudował

Dziennik Łódzki/a.

publikacja 24.08.2007 08:13

Przy Zespole Szkół Katolickich w Sieradzu powstała największa hala sportowa w powiecie. Miasto nie miało pieniędzy, więc budową zajął się miejscowy proboszcz Jan Witkowski - relacjonuje Dziennik Łódzki.

Wcześniej wybudował boisko ze sztuczną trawą, teraz snuje plany budowy krytego basenu z niecką długości 50 metrów - relacjonuje DŁ i pyta: . Co na to władze miejskie? - Myślę, że trzeba usiąść i porozmawiać o formie współpracy - drapie się po głowie prezydent Sieradza Jacek Walczak. Hala sportowa od początku była pomysłem księdza Witkowskiego, proboszcza parafii błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej w Sieradzu. Imponujący obiekt zbudowano w dwa lata! Pracami budowlanymi kierował oczywiście ksiądz Witkowski. To wyjaśnia, dlaczego parafianie nie mówią o nim inaczej niż Jan Budowniczy. - Prawdę mówiąc, to hali mogło nie być - wyjawia Dziennikowi Łódzkiemu ksiądz. - Kiedy poprosiłem obecnego prezydenta Sieradza Jacka Walczaka o rozważenie ujęcia budowli w budżecie miasta, ten bez ogródek stwierdził, że sal gimnastycznych mamy w mieście dostatek. I nie dostałem nawet złotówki. Kiedy o tym opowiadam, to ludzie mają niezły ubaw. - Nie mogłem przecież dać pieniędzy na obiekt, który nie jest własnością miasta - zaperza się Jacek Walczak. - Zazdroszczę hali, bo jest imponująca. Chciałbym, aby miasto taką miało. Myślę, że trzeba usiąść i porozmawiać o formie współpracy. Przecież hala jest na terenie Sieradza. Swoją drogą, podziwiam proboszcza, który jest fantastycznym organizatorem. Pozyskał pieniądze, choćby z Urzędu Marszałkowskiego, co mnie się nie udało. Hala powstała w imponującym tempie - tylko dwa lata. Obiekt robi wrażenie. Ma 50 metrów długości, 40 szerokości i 17 wysokości. Na widowni zamontowano prawie 400 plastikowych krzesełek. W każdej chwili liczbę miejsc siedzących może się jednak powiększyć, dostawiając rozkładane trybuny, bo miejsca jest dosyć. - Tu jest najnowsza technologia - opowiada z dumą Jan Budowniczy. - Podłoga trójwarstwowa, sprężynująca. Pomiędzy nawierzchniami drewnianymi są warstwy powietrza. Taka konstrukcja tłumi drgania. Na zewnątrz nawierzchnia pokryta jest materiałem antypoślizgowym i trudnościeralnym. Potwierdza to Andrzej Krawczyk, nauczyciel wychowania fizycznego w jednej z sieradzkich szkół średnich, a zarazem trener młodzieżowych drużyn koszykarskich. - Widziałem, hala pierwsza klasa. Jestem po prostu zauroczony. To obiekt, jakiego nie ma w okolicy. Przyjemnością byłoby tu rozgrywać mecze - opowiada.

14-letni Michał Marciniak także miał okazję być wewnątrz nowej hali: - Zaniemówiłem, kiedy zobaczyłem, jak cudnie w środku wygląda - mówi. - Przychodzimy tu od początku wakacji. Gramy mecze piłki nożnej na sztucznej trawie, która jest obok. Mamy nadzieję, że ksiądz nam pozwoli korzystać także i z hali. - Pewnie pozwoli, bo to fajny gość - wtrąca rówieśnik Michała, Kamil Jastrzębski. - On rozumie, że nie tylko religia i nabożeństwa. Duchowny nie widzi problemu. Zaznacza jednak, że będzie pobierał drobne opłaty, bo jak mówi, nie ceni się tego, co dostaje się darmo. Chłopcy na co dzień mieli okazję obserwować prace przy budowie hali. To dlatego, że prawie codziennie bywają na jedynym w powiecie sieradzkim boisku ze sztuczną trawą, które proboszcz wybudował za około 400 tysięcy złotych. Ma ono 50 metrów długości i 30 szerokości. Sztuczną trawę sprowadzono z Holandii za 119 tysięcy złotych. Działkowcy narzekają, że przez to księże boisko, ciągle mają piłkę w ogródkach, ale proboszcz Witkowski tylko się uśmiecha: - Młodzież musi się wyżyć. Przecież lepiej, jak grają w piłkę niż mieliby sterczeć pod budką z piwem albo okradać auta. Obserwatorów najbardziej dręczy pytanie, skąd ksiądz wziął tyle pieniędzy, skoro miasta nie było stać na budowę hali - twierdzi DŁ. Koszt budowy hali sportowej duchowny oszacował na około 8 mln złotych. W tej kwocie są 2 mln złotych dotacji z Urzędu Marszałkowskiego oraz Ministerstwa Sportu. Na pytanie, skąd wziął brakujące pieniądze Jan Budowniczy odpowiada: - Kto szuka, ten i znajdzie, a księdzu jakby łatwiej. Dali i dają ludzie dobrej woli. Nie zawsze w gotówce. Ot, choćby płytki ceramiczne. Dwa tiry dostałem z Ceramiki Tubądzin po niższej cenie. Nie udało się, niestety, pozyskać środków unijnych, bo to to inwestycja kościelna. Unia nie finansuje budów sakralnych, choć trudno porównywać halę sportową do kościoła. Ale przepisy są przepisami. Ksiądz wyjawia, że urzędnicy Urzędu Marszałkowskiego z Łodzi, którzy przyjechali skontrolować czy pieniądze z dotacji wykorzystywane są jak należy byli zszokowani, że tak ogromny obiekt powstał za około 8 mln zł. Ich zdaniem, wart jest co najmniej jeszcze raz tyle. - Tylko, że wiele prac robiliśmy sposobem domowym, aby jak najtaniej - mówi ksiądz. Sieradz, choć liczy około 50 tysięcy mieszkańców, ma tylko jeden kryty basen przy Szkole Podstawowej nr 10. Ma on jednak ponad 20 lat i w dodatku jest w remoncie. Jest jednak szansa, że miasto wzbogaci się o... kompleks basenów z prawdziwego zdarzenia i na wskroś nowoczesny.

- Ruszam z budową takiego kompleksu - mówi z uśmiechem Jan Budowniczy. - I to jeszcze w tym roku. Teren mam już przygotowany, tuż obok hali sportowej. Dokumentacja też zrobiona. Czekam jedynie na pieniążki z dotacji, którą załatwiam swoimi kanałami. Za wcześnie mówić jakimi. Obiekt ma być nie byle jaki. Główny basen o długości 50 i szerokości 25 metrów. Po jednej stronie trybuny z widownią przynajmniej na 300 miejsc siedzących. Dodatkowo dwa małe baseny dla dzieci. Woda ma być ogrzewana dzięki wykorzystaniu energii geotermalnej. Wstępne szacunki mówią, że koszt budowy basenów powinien zamknąć się w kwocie 15 mln złotych. Kiedy będą oddane do użytku? Ksiądz Jan Witkowski nie wie jak będzie z zasobnością kasy. Znając jednak jego rzutkość, można być pewnym, że dopnie swego, a inwestycja ukoronuje jego 12-letni już pobyt w Sieradzu. Kiedy ksiądz Witkowski dowiedział się, że obejmie parafię błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej w Sieradzu, nawet się ucieszył, bo to blisko rodzinnego domu. Pochodzi ze wsi Broszki koło Złoczewa, dwadzieścia parę kilometrów od Sieradza. To już jego trzecia parafia. Wszędzie budował. We Włocławku wzniósł plebanię, a po krótkiej pracy misyjnej w Australii, trafił do Sieradza. Kościół i plebania były gotowe, więc ksiądz Witkowski zakasał rękawy i w trzy lata wyrosło okazałe gmaszysko, w którym dziś siedzibę ma Zespół Szkół Katolickich z liceum, liceum dla dorosłych, gimnazjum oraz szkoła podstawowa. Uczy się tam 200 uczniów. Ci, którzy mają średnią powyżej 4,0, zwolnieni są z czesnego. To pomysł proboszcza. - Czasem sam się dziwię, skąd udaje mi się wykrzesać siły, aby podołać wszystkim obowiązkom - zastanawia się ksiądz Jan Witkowski. - I szybko znajduję odpowiedź. To dzięki wstawiennictwu patronki naszej parafii. Przecież święta Urszula pracowała z dziećmi i młodzieżą. Mnie też taka idea napędza. I świadomość, że nawet jeśli odejdę na inną placówkę, to coś po sobie zostawię. Nie będzie księdza Witkowskiego, a pozostanie po nim coś, co będzie służyć mieszkańcom Sieradza. Większość parafian podziwia swojego proboszcza za operatywność. - On powinien być prezydentem miasta, a nie duchownym - nie ma wątpliwości pani Jadwiga. Przychylnie na dokonania księdza Jana Witkowskiego patrzą też przełożeni: - To taki szaleniec Boży, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu - mówi z uśmiechem ksiądz kanclerz Artur Niemira, rzecznik prasowy diecezji włocławskiej, której podlega Sieradz. - Tylko przyklasnąć jego inicjatywom. Przecież to droga, może niekonwencjonalna, dotarcia do drugiego człowieka. Można prowadzić ewangelizację tradycyjnie, ale można także, tak jak w tym przypadku, poprzez sport. Pamiętajmy, co mówił Jan Paweł II - że człowiek jest drogą Kościoła. I z tego co wiemy - to ksiądz Jan dociera do młodych ludzi. A o to przecież chodzi.