Kard. Bertone: Czynnik religijny a przyszłość Europy

KAI

publikacja 16.09.2007 07:32

Chrześcijaństwo nie jest tylko składnikiem „europejskiego koktajlu", a religii nie można spychać do sfery prywatnej - powiedział w Krakowie kard. Tarcisio Bertone.

Watykański sekretarz stanu wygłosił wykład inaugurujący spotkanie pt. „Czynnik religijny a przyszłość Europy”, które odbyło się w ramach VII Międzynarodowej Konferencji „Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej”. Publikujemy pełny tekst wystąpienia kard. Bertone: Księże Kardynale, Czcigodni Bracia Biskupi, Dostojni Członkowie Parlamentu, Szanowne Panie, Szanowni Panowie! Dziękuję za zaproszenie mnie, żebym zainaugurował tę sesję naukową poświęconą tematowi szczególnie interesującemu nie tylko dla tych, którzy odgrywają ważną rolę w życiu kościelnym i politycznym, ale ostatecznie dla każdego wierzącego i dla wszystkich mieszkańców Europy. Pozdrawiam serdecznie Ks. Kardynała Stanisława Dziwisza, Arcybiskupa Krakowskiego, Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Pana Hansa Gerta Pötteringa, Ks. Biskupa Tadeusza Pieronka, szacowne instytucje oraz osobistości kościelne i cywilne, które przyczyniły się do zorganizowania tej siódmej Konferencji Międzynarodowej. Temat – „Czynnik religijny a przyszłość Europy” – daje wam, uczestnikom przybyłym z różnych krajów, sposobność wspólnej refleksji o integracji europejskiej i o wkładzie w nią, jaki mogą dać wartości chrześcijańskie poprzez działalność katolików. Życząc pełnego powodzenia waszych obrad rozpoczynam ten mój referat wprowadzający krótkim przeglądem panoramicznym aktualnej sytuacji społeczno-kulturowej i religijnej w Europie. 1. Czynnik religijny we współczesnej Europie Zachód, głęboko naznaczony dwoma wielkimi wydarzeniami historycznymi, zburzeniem Muru Berlińskiego w roku 1989 i atakiem na bliźniacze wieże w Nowym Jorku w roku 2001, zaczął żyć w tych latach w klimacie kulturalnym, który znamionuje rozpowszechnione, choć często powierzchowne poszukiwanie sacrum. Zjawisko to dotyczy szczególnie Europy, gdzie religijny wymiar życia, doprowadzony do silnego kryzysu przez masową propagandę antyreligijną w krajach wschodnioeuropejskich, a na Zachodzie Europy przez szerzącą się sekularyzację, która dotknęła nie tylko elity, ale i masy – ten, jak mówię, wymiar religijny zaczął znowu coraz bardziej interesować opinię publiczną. Najnowsze statystyki potwierdzają na naszym kontynencie rozbudzenie wiary w Boga, jak również gotowość do przyznawania się do przynależności i identyfikacji z kulturą chrześcijańską, choć rozróżnia się między believing, belonging i behaving, czyli między wiarą, przynależnością wyznaniową i postępowaniem etycznym. Trzeba od razu zauważyć, że według niektórych – chodzi tu w rzeczywistości o mniejszość – religia zajmuje zbyt dużo miejsca w życiu publicznym; u nich każde odniesienie do spraw religijnych wywołuje reakcję odrzucenia, i to nieraz gwałtowną. Ktoś napisał, że ich postawę można porównać z reakcją byka na czerwoną płachtę w czasie korridy. Według nich okazywanie zaufania Kościołowi równałoby się zamykaniu w „getcie” instytucji, która już się przeżyła i jest prawie że na wymarciu. Dzięki rozległemu echu mass mediów kultura sekularyzmu wydaje się w Europie dominująca, i są tacy, którzy wszelkimi środkami walczą, by religię uważać za wybór czysto prywatny, nie mający wpływu na życie społeczeństwa. Gdy jednak dobrze się przyjrzeć, nie wydaje się bynajmniej łatwe oddzielenie potrzeb duchowych od świadomości osób i od powszechnie odczuwanego zdrowego rozsądku. Ponadto proces sekularyzacji nie przebiega bez przeszkód: jeśli jest prawdą, że pewne formy odrywania się religii od instytucji (believing without belonging) szerzą się w niektórych częściach Europy, to gdzie indziej to nie występuje. Wobec tak złożonego zjawiska znamionującego epokę postmodernizmu, w której żyjemy, słusznie trzeba zapytać, czy zmierzamy do kresu takiej Europy, gdzie kultura i duchowość chrześcijańska są rozległe i głębokie, i czy mamy się przygotować na triumf sekularyzmu. W związku z tym w czasie sesji zastanowicie się także, co wspólnoty chrześcijańskie mogą uczynić i w jakim duchu mają działać. Pojawia się pytanie: „Jakie są w ostatecznym rozrachunku możliwości i «wartość dodatkowa», które religia – chodzi mi przede wszystkim o chrześcijaństwo – może wnieść w budowanie dzisiejszej i jutrzejszej Europy?”.

2. Religia w najnowszej historii Polski Zatrzymam się teraz, by spojrzeć na wasz naród, naznaczony decydującym wpływem chrześcijaństwa oraz oddziaływaniem świętych mężczyzn i kobiet, którzy ukształtowali jej kulturę i rozwój. Nie jest moim zamiarem przebiegać jeszcze raz historii narodu polskiego, choć mogłoby to być bardzo ciekawe. Chciałbym, drodzy przyjaciele, ograniczyć się po prostu do przypomnienia, że w ciągu wieków Polska kroczyła pod stałą opieką Czarnej Madonny, czerpiąc z Jej umacniającej obecności odwagę i mądrość konieczne, by ostać się w chwilach trudnych i nieraz nawet dramatycznych. Sługa Boży, umiłowany Papież Jan Paweł II, nieraz na przykład zwracał uwagę na brutalność nazizmu i komunizmu, dwóch form ucisku społecznego i prześladowań religijnych, których doznaliście. Jeśli Polska ogromnie wycierpiała pod tymi dwoma reżimami totalitarnymi, tak odległymi i różnymi między sobą, a pod pewnymi względami tak sobie bliskimi i podobnymi, to przeciwnie, mogła ona głęboko doświadczyć nieprzepartej siły chrześcijaństwa, która sprawiła, że jej naród stał się spójny i utrzymała go w wierności Ewangelii. Istotnie, kto jest z Chrystusem, opiera się każdemu atakowi. Kto Go kocha, odczuwa konieczność, by kochać człowieka i zawsze popierać poszanowanie jego godności; kocha swój naród, którego częścią się czuje, i uczy się bronić go tak, jakby był on jego własną „rodziną”. Wasze doświadczenie jest świadectwem, że tylko wychodząc naprzeciw gorącemu pragnieniu prawdy, sprawiedliwości i wolności, jakie jest w sercu każdego człowieka, można budować naród naprawdę wolny i solidarny, strzegący wartości ludzkich i duchowych, pojednany i zjednoczony wewnątrz między wszystkimi składającymi się nań grupami oraz otwarty na wielkie perspektywy pokoju i integralnego postępu, w dialogu z innymi narodami. Jakże ważne jest działanie, które w tym względzie może prowadzić Kościół! Ojciec Święty Benedykt XVI pisze w związku z tym w swej pierwszej encyklice Deus Caritas est: „Sprawiedliwa społeczność nie może być dziełem Kościoła, lecz powinna być realizowana przez politykę. Niemniej Kościół jest głęboko zainteresowany budowaniem sprawiedliwości przez otwieranie inteligencji i woli na wymagania dobra” (nr 28). Do misji Kościoła należy wychowywanie wiernych do wewnętrznej wolności, która potrafiłaby się oprzeć wszelkiej formie ucisku; wzbudzanie i ożywianie w nich miłości, która przezwyciężyłaby nienawiść i nietolerancję; formowanie ich, by w każdej sytuacji byli w stanie dawać konsekwentne świadectwo wartości ludzkich i duchowych, konstytutywnych dla każdego człowieka i każdego narodu. Inspirując się zasadami chrześcijańskimi, które są silnie obecne w tkance społecznej Polski, osoby kierujące obecnie rządem waszego kraju słusznie wezwały z mocą Unię Europejską, by nie obawiała się uznać swego specyficznie chrześcijańskiego dziedzictwa. Europa nosi na sobie niezatarte znamię chrześcijańskie, chociaż – dziś bardziej niż wczoraj – liczni jej mieszkańcy, ze względu na szeroko zakrojone i nieustające zjawiska emigracji, należą do innych religii. Także to – chodzi mi o równoczesną obecność większej liczby religii na Starym Kontynencie – stanowi fakt, z którym trzeba się szczególnie liczyć. 3. Religia obroną etyki Podejmuję teraz pytanie, które postawiłem na początku: Jaka jest „wartość dodatkowa”, którą chrześcijaństwo może wnieść w budowanie jakiegoś narodu, w realizację Europy dzisiejszej i jutrzejszej? Wyraźne i oświecające jest w tym względzie nauczanie Kościoła wyrażone w jego nauce społecznej. Strzegąc i niedwuznacznie głosząc podstawowe kryteria sprawiedliwości uczniowie Chrystusa podejmują wysiłek, by uchronić je przed samowolą despotycznej władzy i, zachowując żywe umiłowanie prawdy, a przez to też wolności, mając zarazem odwagę, by żyć zgodnie z sumieniem, przyczyniają się w wykwalifikowany sposób do tego, by prawda nie poniosła klęski; starają się, by w społeczeństwie i w opinii publicznej dochodziły do głosu przekonania mogące stanowić trwałą podstawę cywilizacji, na której można budować państwo prawa, a w konsekwencji zapewnić pokój. Przed kilku laty ówczesny kardynał Ratzinger, dziś Papież Benedykt XVI, pisał: „Tam, gdzie Bóg i fundamentalna forma ludzkiego istnienia przez Niego wytyczona są usuwane z powszechnej mentalności i spychane siłą w sferę prywatną, czysto subiektywną, również pojęcie prawa słabnie, a wraz z nim fundament pokoju” (J. Ratzinger, Svolta per l’Europa, str. 43). Państwo samo z siebie nie może stworzyć żadnej moralności: historia jest przeorana dramatami spowodowanymi przez próby, by to zrobić, i zachowaj Boże, by miały się one powtórzyć! Religie zatem, a in primis chrześcijaństwo, muszą pomóc w tworzeniu wspólnego, podzielanego przez wszystkich etosu, który jest niezbędny dla samego życia jakiejkolwiek wspólnoty cywilnej i politycznej. Właśnie dlatego, że praworządność znajduje swe ostateczne zakorzenienie w moralności człowieka, pierwszorzędnym warunkiem rozwoju poczucia praworządności jest obecność żywego poczucia etyki jako fundamentalnego i niezbywalnego wymiaru osoby. Koncepcja etyczna ze swej strony, by być w pełni ludzką, nie może nie respektować przesłania pochodzącego z natury osoby, bo w nią jest również wpisana jej „powinność bycia”. Istotnie, prawo naturalne jest równocześnie prawem moralnym. Działanie zarówno jednostki, jak i wspólnoty, gdy jest w harmonii z prawem naturalnym, respektuje godność ludzką i podstawowe prawa osoby; może też uniknąć wszelkich aktów „uprzedmiotowienia”, w wyniku których człowiek dostaje się w niewolę silniejszego, jak pisał Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej Christifideles laici (nr 5). „Silniejszy” – stwierdził on dalej – może mieć różne imiona: ideologia, władza ekonomiczna, nieludzki system polityczny, technokracja, agresywność środków społecznego przekazu (tamże). Dlatego jedynie wtedy, gdy respektuje się ściśle określone warunki, pragnienie sprawiedliwości i pokoju, obecne w sercu każdego człowieka, będzie mogło zostać zaspokojone, a ludzie z „poddanych” będą się mogli przekształcić w rzeczywistych „obywateli”. W tej perspektywie wciąż jeszcze aktualna jest lekcja francuskiego poety Charles’a Péguy: Demokracja albo będzie moralna, albo przestanie być demokracją.

4. Zaangażowanie Kościoła Kościół, który otrzymał od Chrystusa misję głoszenia Ewangelii wszystkim narodom, ofiaruje własny wkład w rozwiązanie licznych problemów, jakim musi stawiać czoło ludzka wspólnota. Jest on w pełni przekonany, że w kwestii sprawiedliwości, praworządności i moralności wchodzi w grę nie tylko życie ludzi i ich pokojowe współistnienie, ale sama koncepcja człowieka. To miał na myśli Jan Paweł II, gdy stwierdzał, że autentyczna demokracja możliwa jest tylko w Państwie prawa i w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej (Encyklika Centesimus annus, nr 46). W społeczeństwach zdominowanych imperatywem zmiany, takich jak nasze – zauważa belgijska socjolog Danièle Hervieu-Léger – w społeczeństwach, w których żadna tradycja nie funkcjonuje już jako „kod sensu” narzucający się jednostkom i grupom, Kościół ze swą nauką społeczną wskazuje na system znaczeń, w którym podstawowe wartości ludzkie, prawa i obowiązki, również w ich konsekwentnym rozwoju historycznym (pomyślmy o prawach obywatelstwa), stanowią niezbywalne punkty odniesienia, by wypracować reguły postępowania osobiste i społeczne. Wśród priorytetów wyłania się dziś w Europie konieczność, by Kościół bronił i promował – przypomnijmy tu słynne już wyrażenie Papieża Benedykta XVI – owe wartości nie podlegające negocjacjom, które wiążą się z ludzką godnością. Czyniąc to, wychowuje się sumienia do niezbywalnych wymogów prawdy, a zatem sprawiedliwości. Ten cel mają liczne wystąpienia Kościoła w obronie ludzkiego życia od jego poczęcia aż do naturalnej śmierci, czy promowanie rodziny opartej na nierozerwalnym małżeństwie między mężczyzną i kobietą. Jak podkreślił Papież Jan Paweł II w Rio de Janeiro 3 października 1997 r. z okazji Światowego Spotkania Rodzin, dziś wokół rodziny i życia toczy się fundamentalna walka o godność człowieka. Stałe pogwałcanie tych wartości sprawia, że niezwykle aktualna, obowiązująca i konieczna staje się misja Kościoła, który często wezwany jest do tego, by pełnić funkcję zastępczą w odniesieniu do instytucji publicznych. Chodzi niewątpliwie o zadanie istotne, ale niepopularne. Kościół jednak nie szuka poklasku ani popularności, będąc świadomy, że Chrystus posyła go na świat nie po to, „żeby mu służono”, ale „żeby służył”. Kościół nie chce „wygrywać za wszelką cenę”, ale raczej „przekonywać” czy przynajmniej „ostrzegać” wiernych i wszystkich ludzi dobrej woli o niebezpieczeństwach, na jakie naraża się człowiek, kiedy oddala się od Boga. Kronika minionego stulecia i również wydarzenia ostatnich miesięcy skłaniają nas do refleksji nad tym, jakie społeczeństwo zbudują ludzie, gdy pretendują do tego, by osiągnąć szczęście sami, niezależnie od Boga. Nieraz, i to bardzo często, nalega się znowu na tak zwane wartości nowoczesne, prawa indywidualne i kompleksowe wizje społeczeństwa sprzeczne z zasadami etycznymi, moralnymi i duchowymi, które ożywiały tysiącletnią historię i tradycję Europy, czyniąc ją na świecie „latarnią cywilizacji”. Właśnie aby ostrzec przed rzeczywistym niebezpieczeństwem zagrażającym dziś Europie, że przestanie ona pełnić tę swoją szczególną funkcję w gronie narodów, Kościół katolicki interweniuje, stając się „głosem” tych, którzy nie chcą ulegać zwodniczym pokusom relatywizmu etycznego i praktycznego, materialistycznego ateizmu, który uważa człowieka za absolutnego twórcę swego przeznaczenia. Stałe odnoszenie się w dzisiejszej agendzie politycznej do współczesnych „praw” i ich wielki zasięg uzasadniają częstotliwość, z jaką Pasterze Kościoła są zmuszeni interweniować w tej materii. Zatem nie ze względu na hobby czy zamykanie umysłu na nowoczesność Pasterze zabierają często głos w kwestiach moralnych powracających w agendzie prawodawczej Europy. Kieruje nimi raczej świadomość poważnego zobowiązania do obrony godności, a w ostatecznym rozrachunku dobra osoby i społeczeństwa, przed manipulacjami zbyt łatwo przedstawianymi jako wyzwolenie. Działając w tym kierunku, członkowie Kościoła, a zwłaszcza hierarchia, stają się coraz bardziej świadomi wagi swej misji. Nie prowadzą walk na uboczu, ale na granicy; są to istotne bitwy etyczne dla wsparcia wiernych świeckich zaangażowanych na polu społecznym i politycznym. Nie jest to zatem bezprawne ingerowanie Kościoła w dziedzinę, która rzekomo nie miałaby mu być właściwą, ale o pomoc dawaną chrześcijanom, aby dojrzewało w nich sumienie prawe i światłe, a zatem w większej mierze wolne i odpowiedzialne. 5. Chrześcijanie zaangażowani w polityce Zastanawiam się teraz, jakie powinno być dziś w Europie konkretne zaangażowanie chrześcijan w zmagania polityki. Czy chrześcijanin może zadowolić się przedstawianiem ideału i głoszeniem ogólnych zasad, czy też winien wchodzić w historię i mierzyć się z nią w jej złożoności, popierając wszystkie możliwe realizacje wartości ewangelicznych i ludzkich w organicznych, spójnych ramach wolności i sprawiedliwości? Nie ulega wątpliwości, że będąc obywatelem i stanowiąc integralną część jakiegoś narodu i kraju winien stać się „towarzyszem podróży” tych wszystkich, którzy pracują nad urzeczywistnieniem możliwego dobra wspólnego. W szczególności każdy wierny świecki powołany jest, z własną odpowiedzialnością, do budowania ludzkiego miasta przez wkład swej profesjonalności, przez swoje świadectwo i zaangażowanie, przyczyniając się do realizacji odpowiedniego prawodawstwa i dając przykład konsekwentnego, lojalnego przestrzegania go.

W aktualnej debacie kulturalnej na temat budowy Unii Europejskiej trzeba wyraźnie zobaczyć, że istnieją „progi” respektowania ludzkiej godności – progi wspomnianych już „wartości nie podlegających negocjacjom” – poniżej których nie można i nie powinno się schodzić. Gdyby do tego doszło, chrześcijanin zaangażowany w polityce czy ktokolwiek, kto stawia ludzką godność w centrum swej działalności politycznej i społecznej, jest zobowiązany nie popierać kroków szkodliwych dla ludzkiej godności, by nie były stawiane faktycznie ponad nią. W systemie demokratycznym respektowanie stanowisk odmiennych jest słuszne; jednak przyjmowanie za własne i popieranie wyborów i decyzji nie dających się pogodzić z ludzką naturą jest oznaką słabości i antyświadectwem względem samej godności osoby. Europa jest „ojczyzną” wartości i byłoby absurdem, gdyby rezygnowała z bogatego dziedzictwa duchowego, które znamionowało jej wielowiekową historię i uzdolniło ją do kształtowania takich wartości. W polityce często trzeba wybierać drogę możliwą, a nie najlepszą; trzeba jednak mieć odwagę, by nie wkraczać na każdą ścieżkę tylko dlatego, że jest teoretycznie możliwa do przejścia. Wielki Papież Jan Paweł II, tak związany z Krakowem, zauważał, że wartość demokracji utrzymuje się albo upada zależnie od tego, jakie wartości wciela ona i promuje, i u podstaw tych wartości nie może być prowizorycznych, zmiennych „większości” opinii, a jedynie uznanie obiektywnego prawa moralnego, które, jako „prawo naturalne” wpisane w serce człowieka, jest normatywnym punktem odniesienia dla samego prawa cywilnego (por. Evangelium vitae, nr 70). Pragnę zatem wyrazić uznanie Stolicy Apostolskiej dla tego, co polski Rząd, jak donoszą mass media, oświadczył podczas ostatniego Szczytu europejskiego, by chronić własną moralność publiczną i jej normy przed możliwymi interpretacjami pewnych dyspozycji Karty Fundamentalnych Praw Unii Europejskiej, które pogwałcałyby wyżej wspomniane wartości nie podlegające negocjacjom. 6. Wielokulturowość i pluralizm religijny Zanim zakończę, nie mogę nie podkreślić, że dzisiejszy europejski kontekst społeczny naznaczony jest zbiorowością różnych narodów i kultur. Jest to zjawisko, które, jak można przypuszczać, będzie się nadal uwydatniać. Z globalizacją bowiem świat stał się „wioską”, w której ludzie zmierzają coraz bardziej ku wymieszaniu. Otóż nie można zapominać, że spotkanie staje się starciem, kiedy naraża na niebezpieczeństwo podstawowe zasady tożsamości tych, którzy przyjmują przybyszów, dotykając fundamentów etycznych i prawnych organizacji państwa. Kulturę imigrantów należy oczywiście dowartościowywać, jednak równocześnie bez zobowiązywania ludności lokalnej do rezygnowania z własnej tożsamości. Również w tym względzie społeczna nauka Kościoła daje użyteczne wskazania. Zachęca bowiem wierzących, by inspiracją dla nich była Trójca Przenajświętsza, największa tajemnica chrześcijaństwa, misterium jedności i komunii: pozwalając się przekształcać miłości trynitarnej, chrześcijanie uczą się być budowniczymi społeczeństwa, w którym różnice i różnorodność nie prowadzą do podziału i zamieszania, ale znajdują swą harmonię w porozumieniu i solidarności. Podejmując to, co już zaznaczyłem, dobrze jest raz jeszcze podkreślić, że religii nie można spychać do sfery prywatnej, ale raczej musi ona pełnić swą specyficzną, ważną rolę w społeczeństwie. Warto uwydatnić, że to właśnie kultury nieeuropejskie, trwale już obecne w Europie, przyczyniają się do odzwyczajenia od prywatyzującej koncepcji wolności religijnej, przez długi czas kultywowanej w pewnej kulturze zsekularyzowanej. Dla islamu i innych religii w znaczący sposób obecnych dzisiaj na naszym kontynencie religia jest ze swej istoty faktem publicznym. Zresztą każda autentyczna tradycja religijna pragnie ukazywać swą własną tożsamość, a nie ukrywać ją czy maskować. Jeśli zatem Europa zamierza być w zdrowy sposób świecka, nie może nie przyjmować dziedzictwa duchowości i humanizmu każdej religii, równocześnie odrzucając to wszystko, co w nich sprzeciwiałoby się ludzkiej godności. Jakże dziwna wydaje się sprzeczna postawa, której niektórzy dziś bronią, domagająca się, by widoczne były symbole i praktyki religii mniejszościowych, a usiłująca usuwać i ukrywać symbole i praktyki chrześcijaństwa, które jest religią większościową i tradycyjną. Jedynie autentyczna wolność religijna stanowi gwarancję pokoju i przesłankę solidarnego rozwoju; jedynie w ten sposób unika się stanowiącego przedmiot obaw konfliktu cywilizacji, za pomocą dialogu pozbawiając mocy bezowocną logikę gwałtownego starcia. 7. Zakończenie Chciałbym zakończyć podkreślając, że chrześcijaństwo głęboko współbrzmi z niektórymi bardziej znamiennymi cechami charakterystycznymi współczesnego człowieka: pomyślmy tylko o znaczeniu przypisywanemu dziś „pragnieniom” i „wolności”. Jezus, by zaprezentować swą Ewangelię, wielokrotnie opiera się właśnie na pragnieniu sensu i doskonałości czy chęci wolności. Czyż obecna cywilizacja europejska, naznaczona pragnieniami, często chaotycznymi i nieuporządkowanymi, oraz pełnym napięcia poszukiwaniem wolności, nie mogłaby znaleźć właśnie w Chrystusie najgłębszej i najbardziej zadowalającej odpowiedzi na swoje oczekiwania? Z pewnością nie można zrównywać Europy z chrześcijaństwem ani tym bardziej redukować chrześcijaństwa do Europy, ale nie ulega wątpliwości, że chrześcijaństwo nie jest tylko jednym ze „składników” europejskiego „koktajlu”. Jakże więc ten kontynent mógłby je porzucić jak towarzysza podróży, który stał się obcy? Jak mogłaby Europa zdradzić wartości ukształtowane przez chrześcijaństwo bez ryzyka wpadnięcia w dramatyczny kryzys, podobny do tego, w jaki wchodzi ktoś, kto odrzuca swe racje życia i nadziei? Chrześcijaństwo nie jest przede wszystkim zbiorem prawd do wierzenia i norm, którymi należy się kierować: jest Osobą, Jezusem Chrystusem! Spotkanie z Nim i stawanie się Jego przyjaciółmi jest tym, co znamionuje naszą chrześcijańską tożsamość. Domagamy się, byśmy mogli ofiarować tę propozycję sensu, pełnej autorealizacji i cywilizacji naszym współczesnym w sposób swobodny i prosty. Chrystus, tylko On – lubił powtarzać Jan Paweł II – zna naprawdę serce człowieka. Jezus jest prawdziwym przyjacielem człowieka, Odkupicielem człowieka! Należy życzyć, by również człowiek współczesny umiał Go rozpoznać i wyciągnąć z tego stosowne konsekwencje, zarówno dla życia osobistego, jak też dla życia wspólnot i narodów.