Prasa o beatyfikacji o. Papczyńskiego

Dziennik/Rzeczpospolita/Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 17.09.2007 17:44

Wszystkie ogólnopolskie dzienniki zrelacjonowały niedzielą beatyfikację o. Stanisława Papczyńskiego.

Dziennik poświęcił dużo miejsca historii procesu beatyfikacyjnego, który trwał ponad 300 lat, mimo że współcześni o. Papczyńskiego spodziewali się rychłego wyniesienia na ołtarze: Duchowny katolicki, pijar, założyciel Zgromadzenia Księży Marianów o. Stanisław Papczyński po 306 latach od śmierci został wczoraj ogłoszony błogosławionym. - Spełnia się pragnienie Sejmu Obojga Narodów, który w 1764 r. prosił Stolicę Apostolską o wyniesienie na ołtarze „cudami słynącego Polaka” - mówił legat papieski, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Tarcisio Bertone. Do Lichenia przyjechało około 100 tys. pielgrzymów, w tym prezydent Lech Kaczyński. Mszę koncelebrował kard. Tarcisio Bertone ze 120 kardynałami, arcybiskupami i biskupami z całego świata. Wśród pielgrzymów była rodzina sześcioletniego chłopca spod Ełku, którego uzdrowienie w łonie matki - po tym, jak lekarze wcześniej stwierdzili, że płód jest martwy - uznano za cud dokonany za wstawiennictwem o. Papczyńskiego. Ogłoszenie o. Papczyńskiego błogosławionym wierni przyjęli brawami. Na frontonie bazyliki odsłonięto jego portret. Na telebimach przed bazyliką odtworzono przemówienie Benedykta XVI, który pozdrawiając z Rzymu pielgrzymów, powiedział po polsku, że o. Papczyński „był gorącym czcicielem Niepokalanej Matki Boga, wielkim kaznodzieją i ojcem ubogich”. Kiedy Stanisław Papczyński zmarł w 1701 roku w Górze Kalwarii, nikt nie miał wątpliwości, że niedługo zostanie świętym. Tymczasem proces beatyfikacyjny rozpoczęty w 1767 r., kilkakrotnie przerywany, trwał do wczoraj. Ojciec Papczyński świętym jeszcze nie jest, ale beatyfikacja to często pierwszy krok do świętości. Sam proces nie był łatwy, za każdym razem, kiedy wszystko wskazywało, że może dobiec końca, trzeba było z różnych przyczyn go przerywać. Już na samym początku, kiedy beatyfikację poparł Sejm Koronacyjny Stanisława Augusta Poniatowskiego, Rosjanie uwięzili przewodniczącego trybunału. Biskupi i wysocy urzędnicy państwowi zasypywali jednak Rzym prośbami o beatyfikację. Uzyskali tyle, że ruszył nowy proces beatyfikacyjny. Przerwano go na czas rozbiorów.

W XIX w. chmury zaczęły zbierać się także nad założonym przez Papczyńskiego Zgromadzeniem Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Rozwiązano zagraniczne placówki zakonu, a po upadku powstania styczniowego władze carskie wypędziły marianów z ziem polskich i osiedliły w Mariampolu na Litwie. W 1952 r. po raz trzeci rozpoczęto proces beatyfikacyjny. Nikt nie przypuszczał, że potrwa on kolejne pół wieku. Ale marianie lubią powtarzać, że ich założyciel miał zawsze pod górkę. - Całe życie narażony był na niebezpieczeństwa i przeciwności losu - mówi ks. Paweł Naumowicz, przełożony polskich marianów. Istotnie, nim 18 maja 1631 r. Jan Papczyński przyszedł na świat w Podegrodziu na Sądecczyźnie, już czyhało na niego niebezpieczeństwo. Ciężarna matka Zofia próbowała przepłynąć łodzią na drugi brzeg Dunajca, gdy zaskoczyła ją nawałnica. Kobieta cudem dobiła do brzegu, ratując siebie i dziecko. W czasie posługi o. Papczyński był cenionym spowiednikiem, spowiadał m.in. nuncjusza papieskiego w Polsce Antonio Pignatellego - późniejszego papieża Innocentego XII. Nigdy nie szczędził cierpkich uwag rządzącym. Najbardziej doskwierało mu nadużywane liberum veto. Jako teolog głosił z uporem naukę o Niepokalanym Poczęciu Matki Bożej - czyli o tym, że Maria wolna była od grzechu pierworodnego. Dogmat o Niepokalanym Poczęciu ogłosił w 1854 r. papież Pius IX - prawie dwieście lat później. Niewiele miejsca beatyfikacji poświęciła Rzeczpospolita. Jako jedyna podała niższą niż 100 tys. liczbę uczestników ceremonii: Kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów z całego świata zjechało w niedzielę do Lichenia w Wielkopolsce. Okazją była beatyfikacja ojca Stanisława Papczyńskiego, założyciela Zgromadzenia Księży Marianów. Uroczystą mszę świętą koncelebrowało 120 duchownych. Homilię wygłosił kardynał Tarcisio Bertone, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. W państwie watykańskim to druga osoba po papieżu. Stanisław Papczyński żył na przełomie XVII i XVIII wieku. Pochodził z ubogiej chłopskiej rodziny. W 1654 roku wstąpił do zakonu pijarów. Szybko stał się znanym kaznodzieją. Był spowiednikiem króla Jana III Sobieskiego oraz papieża Innocentego XII, który przed wyniesieniem na tron Piotrowy przebywał w Warszawie jako nuncjusz. Papczyński angażował się mocno w działalność społeczną, potępiając między innymi nadużywanie zasady liberum veto. - Jeszcze dziś nowy błogosławiony Polsce, Europie, która z trudem szuka dróg jedności, rzuca wciąż aktualne wyzwanie: jedynie tam, gdzie kładzie się trwałe fundamenty w Bogu, możliwe jest pojednanie ludzi i narodów - mówił w homilii kardynał Bertone.

W 1673 roku ojciec Papczyński założył własne zgromadzenie, które postawiło sobie za cel propagowanie pobożności maryjnej, modlitwę za zmarłych oraz pomoc proboszczom. Działał w nim do śmierci w 1701 roku. Proces beatyfikacyjny Stanisława Papczyńskiego rozpoczął się jeszcze w XVIII wieku. Szybko jednak został przerwany. Odnowiono go dopiero w 1952 roku. W grudniu 2006 roku papież Benedykt XVI oficjalnie uznał cud dokonany za wstawiennictwem ojca Papczyńskiego. Dokonał się on w Ełku. Dzięki modlitwom wróciło do życia nienarodzone jeszcze dziecko, które lekarze uznali za martwe. Potwierdzenie cudu otworzyło drogę do wyniesienia Papczyńskiego na ołtarze. Na innych aspektach licheńskich uroczystości skupiła się Gazeta Wyborcza: Kościół nie powinien opowiadać się po żadnej ze stron, ale pozostawia sobie prawo do kształtowania sumienia polityków - mówił wczoraj w Licheniu watykański sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone, który przewodniczył beatyfikacji o. Stanisława Papczyńskiego. Do sanktuarium maryjnego w Licheniu niedaleko Konina przybyło ok. 100 tys. wiernych. Na początku uroczystej liturgii, którą koncelebrowało 120 kardynałów i biskupów z całego świata, kard. Bertone odczytał dekret papieski ogłaszający ojca Stanisława Papczyńskiego - założyciela Zgromadzenia Księży Marianów - błogosławionym. Starania o beatyfikację o. Papczyńskiego trwały od 1764 roku, kiedy to Sejm koronacyjny wysłał w tej sprawie petycję do Rzymu. Uwięzienie przez Rosjan przewodniczącego trybunału beatyfikacyjnego i późniejsze rozbiory uniemożliwiły kontynuowanie starań o wyniesienie o. Papczyńskiego na ołtarze - proces wznowiono dopiero w 1952 roku. Przypominając podczas homilii postać nowego błogosławionego, kardynał Bertone mówił o zaangażowaniu o. Papczyńskiego w życie społeczne. - Miłując głęboko ojczyznę, rzeczpospolitą narodów polskiego, litewskiego i ruskiego, ostro wypowiadał się przeciwko prywacie rządzących, nadużywaniu wolności szlacheckiej i ustanawianiu niesprawiedliwych praw. Jeszcze dziś nowy błogosławiony Polsce, Europie, która z trudem szuka dróg jedności, rzuca wciąż aktualne wyzwanie: jedynie, gdy kładzie się trwałe fundamenty w Bogu, możliwe jest pojednanie ludzi i narodów. Bez Boga nie może być prawdziwej sprawiedliwości społecznej ani trwałego pokoju - apelował kardynał. Wcześniej podczas konferencji prasowej podkreślił, że Kościół nie angażuje się w politykę i nie powinien opowiadać się po żadnej ze stron, ale pozostawia sobie prawo do kształtowania sumienia polityków. Na uroczystości przyjechał wraz z rodzicami sześcioletni chłopiec, którego uzdrowienie uznano za cud, jaki dokonał się za wstawiennictwem o. Papczyńskiego. Kilka lat temu mama chłopca, będąc w ósmym tygodniu ciąży, poczuła silne bóle brzucha - badania wykazały, że ciąża jest martwa. Czekano, aż dojdzie do samoistnego poronienia. W tym czasie ojciec chrzestny kobiety rozpoczął dziewięciodniową modlitwę za wstawiennictwem o. Papczyńskiego, błagając o uratowanie dziecka. Gdy lekarze stwierdzili, że dziecko żyje, uznali, że z punktu widzenia medycyny jest to niewytłumaczalne. Ten przypadek wzięto pod uwagę podczas procesu beatyfikacyjnego. W uroczystej mszy uczestniczył prezydent Lech Kaczyński.