Abp Mokrzycki: Podejmuję misję z wielką ufnością i nadzieją - wywiad

Radio Watykańskie/J

publikacja 29.09.2007 21:47

Ukraińskie korzenie, dom rodzinny, doświadczenie zdobyte w Watykanie - to tematy rozmowy Radia Watykańskiego z abp. Mieczysławem Mokrzyckim przeprowadzonej z okazji jego sakry biskupiej.

Radio Watykańskie: Przy okazji nominacji na arcybiskupa-koadiutora Lwowa pojawiły się pytania: skąd ta Ukraina i gdzie te ukraińskie korzenie Księdza Mieczysława? Wyjaśnijmy to. Ks. M. Mokrzycki: Archidiecezja lwowska jest moją archidiecezją, w której się urodziłem, wychowałem, w której dojrzewało moje życie chrześcijańskie. W Łukawcu, czyli w mojej rodzinnej parafii, przyjąłem chrzest, bierzmowanie, pierwszą komunię świętą, tam też odprawiłem Mszę św. prymicyjną. W prokatedrze w Lubaczowie przyjąłem święcenia kapłańskie z rąk ks. bp. Mariana Rechowicza. Stąd te moje korzenie ukraińskie. Jest to moja diecezja, diecezja zawsze wierna, którą poznałem poprzez moje wychowanie chrześcijańskie, a najbardziej poprzez formację w seminarium. Kapłani archidiecezji lwowskiej byli przełożonymi w naszym seminarium i oni właśnie przekazywali mi całe dziedzictwo tej archidiecezji bł. Jakuba Strzemię. RV: Archidiecezji – dodajmy – z bardzo bogatą historią... Ks. M. Mokrzycki: Tak, jest to druga po Gnieźnie metropolia w Polsce, ma bogate tradycje. Wielu wybitnych kapłanów pochodziło z tej diecezji, m. in. właśnie abp Baziak, który konsekrował Ojca Świętego Jana Pawła II. Mamy św. arcybiskupa Lwowa, Józefa Bilczewskiego. Ojciec Święty kanonizował także ks. Zygmunta Gorazdowskiego, założyciela sióstr józefitek. Obecnie ks. kard. Marian Jaworski rozpoczął proces kanonizacyjny bł. Jakuba Strzemię. RV: W Łukawcu i w okolicy mieszka większość Księdza rodziny, tam się Ksiądz wychował. Chciałam zapytać o te początki. Pamiętam scenę, kiedy Ksiądz wprowadzał jako sekretarz Ojca Świętego gości na Mszę św. W pewnym momencie przyszła jedna starsza pani, Ksiądz się skłonił, ucałował ją w rękę. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni i zastanawiali się: kim jest ta kobieta? Czy taki szacunek dla matki, dla kobiety, Ksiądz wyniósł z domu rodzinnego? Było Was sześcioro... Ks. M. Mokrzycki: Tak. W domu rodzinnym zawsze byliśmy wychowywani w duchu chrześcijańskim, w wielkim poczuciu obowiązku i szacunku wobec rodziców i dziadków. Uczyłem się tego nie tylko od moich rodziców, ale także od całego otoczenia – dziadków, wujków. W naszej tradycji, nie tylko rodzinnej, ale w całym otoczeniu zawsze widziałem pozytywne strony odnoszenia się z szacunkiem do drugiego człowieka. W tym duchu wychowywano nas także i w szkole. RV: Czy to, co Ksiądz wyniósł z domu, było pomocne potem w byciu kapłanem? Ks. M. Mokrzycki: Tak. Byliśmy rodziną wielodzietną, było nas 4 braci, 2 siostry. Warunki w domu nie były bardzo wygodne. Wychowywała nas także praca. To nas bardzo jednoczyło, byliśmy bardzo ze sobą zżyci. Jedni drugim pomagali, starali się zawsze przyjść z pomocą, z dobrym przykładem. Kształtowaliśmy się nawzajem przez wspólne rozmowy czy zwracanie uwagi. RV: Mimo nominacji w Watykanie wszyscy do Księdza mówią: Don Mietek, ksiądz Mietek, a nie – ksiądz arcybiskup. Hasło biskupie brzmi: „Humilitas” – pokora. Czy pokora pomaga w byciu człowiekiem, księdzem? Czy według Księdza pomoże w byciu biskupem? Ks. M. Mokrzycki: Cieszę się bardzo z tego, że w dalszym ciągu pracownicy w Watykanie, czy to na wyższym, czy na niższym szczeblu, zwracają się do mnie po imieniu, właśnie tym określeniem Don Mietek. Nawet sam Ojciec Święty mówi do mnie często Don Mietek albo Mietek. Cieszę się bardzo z tego, bo to pomaga mi w nawiązywaniu bliższych relacji. Człowieczeństwo jest bardzo ważne w naszym codziennym życiu, w codziennym obcowaniu z ludźmi, żeby nie stwarzać jakichś barier, czasami barier sztucznych. Wtedy ludzie mają do nas większe zaufanie, mogą z łatwością do nas przyjść, z nami porozmawiać, a w ten sposób możemy nawzajem się ubogacać. RV: Jest Ksiądz jedynym w historii Polakiem, który był sekretarzem dwóch Papieży – Jana Pawła II i Benedykta XVI. Byli oni przede wszystkim biskupami, biskupami Rzymu. Czy na tę drogę bycia biskupem w archidiecezji lwowskiej czegoś się Ksiądz od nich nauczył? Ks. M. Mokrzycki: Papieże, tak jak Pani powiedziała, są biskupami Rzymu i od nich nauczyłem się duszpasterstwa. Jan Paweł II żył diecezją rzymską, jej sprawy były mu bardzo bliskie. Zawsze troszczył się o wszystkich wiernych, o seminarium. Chciał, aby były szerzone różne organizacje i związki. Także sprawy rodziny, młodzieży były mu bardzo bliskie. Starał się nawiązywać kontakty z nimi poprzez kard. Ruiniego. Często odwiedzał też parafie. I tego duszpasterstwa biskupa nauczyłem się bardzo od naszego Ojca Świętego, ale także od obecnego Papieża. RV: Czy oni w swoim byciu biskupami różnili się bardzo wg Księdza? Ks. M. Mokrzycki: Jan Paweł II miał swój charyzmat. Myślę, że nie tylko sprawy całego świata, ale także sprawy diecezji rzymskiej były mu bardzo bliskie. Myślę, że obecny Ojciec Święty bardziej zwraca uwagę na powszechny wymiar Kościoła, może mniej uwagi poświęca Kościołowi w Rzymie. RV: W Watykanie spędził Ksiądz ponad 11 lat. Posługa sekretarza to praca w cieniu, wymagająca niesamowitego oddania. Mieszkając w centrum Rzymu, ze względu na obowiązki, mógł Ksiądz rzadko opuszczać Watykan. Czy jest jakieś szczególne miejsce w Rzymie, które jest ulubionym miejscem księdza Mietka? Ks. M. Mokrzycki: Moim ulubionym miejscem jest kościół i kolegium św. Karola, w którym spędziłem 4 lata podczas moich studiów w Rzymie. Było to kolegium międzynarodowe. Myślę, że sylwetka św. Karola, biskupa Mediolanu, wywarła na mnie także głęboki wpływ, przede wszystkim jego duchowość. Jest on w moim herbie i też w moim zawołaniu znalazło się słowo „humilitas” – pokora, które było jego zawołaniem. Kościół św. Karola jest mi bardzo bliski, znajduje się na Via del Corso, blisko Placu Hiszpańskiego, do którego często powracam myślami, a także i duchowo. Drugim takim miejscem oczywiście jest dla mnie bazylika św. Piotra, plac św. Piotra, z którym wiążę wiele przeżyć, zwłaszcza w Roku Świętym. Na wiele celebracji mogłem patrzeć każdego dnia z okna mojego mieszkania i przeżywać to, co przeżywali inni ludzie, przychodząc z pielgrzymką do grobu św. Piotra. RV: Teraz jedzie Ksiądz do Lwowa. Czy to miasto już jest Księdzu bliskie? Czy tam są też miejsca, w które się chętnie wraca? Ks. M. Mokrzycki: Miasto Lwów było bliskie dla każdego człowieka. Znamy to z historii, z opowiadań, z różnych pieśni. Dla mnie ono też jest bardzo bliskie, z historii przekazywanej nam przez naszych przełożonych w seminarium. Jest to miasto bardzo piękne, a także bogate w kulturę chrześcijańską. Jest tam ponad 40 kościołów obrządku łacińskiego, które nadają atmosferę religijną temu miastu. Szczególnym miejsce, które zakorzeniło się w moim sercu, jest kościół św. Elżbiety, wybudowany przez św. Józefa Bilczewskiego. Włożył on w budowę tego kościoła swoje serce i poprzez jego proces beatyfikacyjny ten kościół stał się też dla mnie bardzo bliski. Do niego bardzo często przychodzę, aby się pomodlić i podziękować Panu Bogu za tak wielkiego arcypasterza naszej diecezji. RV: Jak sekretarz dwóch Papieży przez te ostatnie 11 lat odpoczywał? Jakie Ksiądz ma hobby? Ks. M. Mokrzycki: Moim hobby jest spacer, a także słuchanie muzyki klasycznej, która mnie uspokaja i pomaga odpocząć, a także pomaga w formacji duchowej. Człowiek może wtedy medytować i kontemplować Pana Boga. RV: Ulubiony autor, kompozytor? Ks. M. Mokrzycki: Myślę, że Mozart. RV: 13 lat w Watykanie przy boku Papieży, a teraz Lwów. Co najtrudniej Księdzu zostawić? Ks. M. Mokrzycki: Sądzę, że najtrudniej mi będzie zostawić serce i centrum chrześcijaństwa, czyli plac i bazylikę św. Piotra, grób św. Piotra i grób naszego Ojca Świętego Jana Pawła II, z którym zżyłem się bardzo i gdzie dojrzewała także moja wiara, umacniało się moje przywiązanie do Kościoła powszechnego, z którego bardzo dużo zaczerpnąłem podczas mojego pobytu w Rzymie, także podczas studiów. RV: A czy jest jakieś najpiękniejsze wspomnienie tych lat? Ks. M. Mokrzycki: Trudno mi będzie w tej chwili te wspomnienia określić, wszystkie one złożyły się na to, że dojrzewałem duchowo w swoim życiu chrześcijańskim. RV: Za kilkanaście dni Ksiądz pojedzie do Lwowa. Co teraz chciałby Ksiądz powiedzieć ludziom stamtąd, którzy słuchają i czekają na swojego arcybiskupa? Ks. M. Mokrzycki: Chciałbym, aby pamiętali o mnie w modlitwie, zwłaszcza w tych dniach przygotowania się do święceń biskupich, w dniu konsekracji, a także w kolejnych dniach posługi. Chcę im powiedzieć, że poprzez modlitwę wytworzy się atmosfera miłości, atmosfera jedności i nie będzie żadnych problemów między wyznaniami, kulturami czy innych podziałów. Chcę także powiedzieć, że wszyscy są bliscy memu sercu i wszystkich obejmuję moją modlitwą. RV: Mówi się, że jedzie Ksiądz na niełatwą misję, a wręcz przeciwnie – że to będzie trudna praca. Czy Ksiądz też tak na to patrzy? Ks. M. Mokrzycki: Mam wielką ufność i wielką nadzieję, i myślę, że Pan Bóg będzie mi błogosławił i pomagał tak, że droga Jego nie będzie trudna, a moja będzie możliwa do pokonania. RV: Z całego świata, od przyjaciół i znajomych napływają życzenia z okazji sakry biskupiej. Ludzie piszą o tym, co czują. Czy były jakieś życzenia, które szczególnie dotknęły Księdza serce, które najbardziej przemówiły? Ks. M. Mokrzycki: Z wielką nadzieją i radością idę, aby służyć archidiecezji lwowskiej, bo właśnie w tych życzeniach wyrażała się wielka radość i miłość ludzi i zapewnienie o modlitwie w mojej posłudze biskupiej we Lwowie. RV: A o co chciałby Ksiądz poprosić te osoby, które nas teraz słuchają radia Watykańskiego, przyp. red.)? Ks. M. Mokrzycki: Chciałbym, aby otaczali mnie swoją miłością, życzliwością, a nade wszystko pamiętali o mnie w modlitwie.