Nasz biskup Bronek

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 02.10.2007 05:35

Nie chciał rządzić: jako kapelan warszawskiego KIK-u mediował między nami a hierarchią. Portret biskupa Bronisława Dembowskiego, który 2 października kończy 80 lat zamieściła Gazeta Wyborcza.

Najciekawsze moje wspomnienie o nim: dowiedziałem się, że pewną panią ksiądz Dembowski leczył z antysemityzmu. Tak wygadywała na Żydów podczas spowiedzi, że nie udzielił jej rozgrzeszenia. Dorwałem go na Piwnej i pogratulowałem - a on spuścił głowę, czerwieniąc się, i nic nie powiedział. Nie pamiętam, czy od razu pojąłem dlaczego, choć sprawa była kościelnie prosta. Wymieniłem personalia penitentki, więc prowokując jakąkolwiek odpowiedź (poza głupim kłamstwem), zmuszałem go do złamania tajemnicy spowiedzi. Spowiednikiem jest podobno doskonałym. Tajemnica konfesjonału obowiązuje tylko w jedną stronę, więc zmusiłem moją żonę, żeby pochwałę Bronka jako powiernika grzechów poparła jakimś przykładem. Takowego nie pamięta, ale opowiada ogólnie: stwarzał świetną atmosferę do porozmawiania o Bogu, budził ufność w Jego miłosierdzie. Na początku lat 60. w Warszawie na tle duchownej szarzyzny błyszczało dwóch księży Bronisławów - Dembowski i Bozowski. Ksiądz Bozowski, mój ówczesny spowiednik, był postacią absolutnie niepowtarzalną. Dowcipkował, ile wlazło. Krytykował biskupów, z prymasem Wyszyńskim na czele. Księżej powagi, dyplomacji eklezjalnej nie było w nim za grosz. O swoim imienniku mówił z przekąsem: - On jest takie prawe centrum. Nie o prawicę w sensie politycznym mu na pewno chodziło. Tu Bronek Dembowski jest "poza podejrzeniami". Bozowski był szaleńcem, trochę jakby polskim Abbé Pierrem, choć oczywiście toutes proportions gardées, jak by sam powiedział, bo był sfrancuziały nie tylko w poglądach. W Polsce inne miary... A ksiądz Dembowski, od 15 lat biskup, zawsze łączył odwagę z rozwagą, umiarem. Zobaczyłem to podczas mojego pierwszego spotkania z nim, przed prawie półwiekiem, w jakimś klubie studenckim na Ochocie, w konfrontacji z młodymi krytykami Kościoła katolickiego. Co oni konkretnie mówili, nie pamiętam, zapamiętałem natomiast, że im często przyznawałem rację, a Bronek - rzadziej. Ale jeżeli już używać takich politycznych miar i mierzyć ludem polskim, a nie francuskim, to powiedziałbym, że ks. Bronisław Dembowski jest w "centrolewie".

Ot, choćby jego zamiłowanie do ekumenizmu. Nietypowa to w Polsce predylekcja. Papież Jan Paweł II mówił, że to priorytet duszpasterski, więc nikt nie śmie powiedzieć, że to zachodnie dziwactwo, ale praktyka bywa raczej mizerna. A Bronek przez bite 35 lat sprawował urząd rektora kościoła św. Marcina na ul. Piwnej w Warszawie, który to ośrodek jest w tej mało polskiej specjalności niezwykły. Tam odbyło się pierwsze w Polsce oficjalne nabożeństwo ekumeniczne. Z czasem owe modlitwy zaczęły wyglądać tak, że jest msza święta niby to normalna, ale kazanie wygłasza duchowny innego wyznania. A przecież - czynił zarzut szefowi polskiej ekumenii biskupowi Alfonsowi Nossolowi kardynał Joseph Ratzinger - kazanie to integralna część mszy. Nossol obronił wtedy ośrodek na Piwnej chytrym argumentem, że pozwolił na to prymas Wyszyński, a przecież jego nikt o nowinkarstwo posądzić nie może - ale ile przedtem musiał rektor Dembowski nasłuchać się od rodzimych Ratzingerów, to domyślić się nietrudno. Ekumenizm to też współczucie. Wygadywanie na oportunizm Cerkwi rosyjskiej jest u nas tak powszechne, że wzruszyło mnie powiedzenie Bronka w jednym z wywiadów, że "episkopat katolicki w Polsce nie przyniósł strat tak straszliwych jak episkopat prawosławny w Rosji, gdzie w ciągu 20 lat około 600 biskupów straciło życie. (...) Dlatego ja się nie dziwię, że patriarchat moskiewski chwalił Stalina. Gdyby tego nie robił, toby nie przeżył i nic by nie mógł robić". Ksiądz Dembowski był też jednym z pionierów w importowaniu innej nowości. Przywiózł z USA i rozwinął nad Wisłą ruch charyzmatyczny - Odnowę w Duchu Świętym. Ten katolicki odpowiednik protestanckich zielonoświątkowców charakteryzujący się religijnością niezwykle emocjonalną i skłonnością do duchowych dziwactw ("charyzmanii") pod nadzorem Bronka zachowuje umiar. Mówiąc o ruchach katolików świeckich, powinienem jednak przede wszystkim zaznaczyć, że ksiądz Dembowski odegrał ogromną rolę jako kapelan Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie. Był nim prawie tak długo jak rektorem na Piwnej. Rola społeczna tego KIK-u jest ogromna. W "Oazie na Kopernika", jak nazwał warszawski Klub Andrzej Friszke, kształciło się coś, co nazywa się sloganowo katolicyzmem otwartym. Nie tylko tam, także obok, w "Więzi", w krakowskim "Tygodniku Powszechnym" i w "Znaku" - ale i w KIK-u była kuźnia kadr tego nurtu. Otóż w tej kuźni kowalem był także nasz Bronek. Tyle że młot miał inny. Przede wszystkim nigdy nie wychodził z roli kapelana, nie chciał rządzić, władzę pozostawiał demokratycznie wybranym świeckim. On był tylko (aż!) dusz pasterzem. Wszelako dusza szczególnie do Kościoła należy, do jego struktur, do jego sakralnej władzy. Z tej przynależności brał się problem, ile się otwierać, by katolikiem porządnym zostać, by owej władzy słuchać. Nasze stosunki z wielkim prymasem Wyszyńskim różnie się układały: kłóciliśmy się o ortodoksję, o ortografię nawet: Maryja czy najzwyczajniej Maria... Tu rola naszego kapelana była zupełnie szczególna. Stanisława Grabska tłumaczyła mi kiedyś: wobec nas broni hierarchii, wobec hierarchii - nas. Ma wręcz w swej naturze coś, co zanim biskupem został, czyniło go "pontifeksem", czyli budowniczym mostów. On łączył, jednał. Nie tylko chrześcijan pobożnie pokłóconych, także samych katolików. No i jednał Kościół rzymskokatolicki z tymi, co się w nim zmieścić nie mogą.

To także ma we krwi. Rodziców dał mu Bóg całkiem pozakruchtowych: oboje zaczynali w PPS-ie, ojciec był agnostykiem, matka się nawróciła, ale ciotka była twardą komunistką. Ojciec umarł jeszcze przed wojną, matka zginęła w Ravensbrück. Bronek wychowywał się u stryjostwa, stryjenka Zofia była Żydówką, jej siostra jako zakonnica Teresa Landy współtworzyła Zakład dla Niewidomych w Laskach. Także Laski uformowały Bronka tak, że mógł w Episkopacie długo oficjalnie zajmować się dialogiem z niewierzącymi. Miał z nimi kontakty od akademickiej młodości. Na Uniwersytecie Warszawskim studiował filozofię z Leszkiem Kołakowskim, Henrykiem Hollandem, Bronisławem Baczką. Podoba mi się, jak teraz wspomina ich ówczesne komunistyczne postawy, gdy zwalczając profesora Tatarkiewicza, zaczepiali także jego. Pisze o nich bez owijania w litościwą bawełnę, ale zaznacza, że się zmienili. Bo taki już jest nasz biskup: równie szczery, jak serdeczny (nawias pro domo sua: gdy studiowałem na ATK już jako cięty publicysta "Więzi", powiedział mi razu pewnego: - Jasiu, nie myśl, że ci tak dobrze idzie, oni po prostu się ciebie boją. Trafił chyba w sedno. Usłyszałem raz bowiem po egzaminie: - Panie redaktorze, przepraszam, że nie postawię panu piątki...). O Bronku świadczy pięknie, że swych przykrych doświadczeń studenckich nie przeniósł na czasy późniejsze, gdy ludzie z komunistyczną przeszłością zaczęli komunizm zwalczać. Jego stosunek do KOR-u, "Kuroniów i Michników", Okrągłego Stołu, "grubej kreski" i tego wszystkiego, co teraz jest dla wielu duchownych i świeckich bardzo pochyłym drzewem, zadziwia mnie życzliwością. U niego na Piwnej była pierwsza głodówka protestacyjna, w której ojciec Adama Michnika walczył postem w obronie uwięzionego syna. Cóż z tego, że milczy na przykład w sprawie Radia Maryja? Co myśli na ten temat, nietrudno mi zgadnąć. Na koniec cytaty. Z roku Pańskiego 1989: „Czegoś jednak dzisiaj się boję, w dniu, w którym trwa obecnie debata w Sejmie nad składem nowego Rządu... Otóż boję się nadużycia i przymiotników: »chrześcijański «, »katolicki « i »narodowy « w nazwach organizacji, stowarzyszeń czy partii, które będą mogły obecnie powstawać i chcą mieć cele polityczne. Przymiotniki »chrześcijański « i »katolicki « są właściwe dla stowarzyszeń typu formacyjnego, które chcą inspirować się Ewangelią i nauką Kościoła, a nie chcą korzystać ze społecznej siły chrześcijaństwa w Polsce do celów, które nie wynikają z Ewangelii i nauki Kościoła.

Przymiotnik »narodowy « czy »polski « powinien być używany w takim znaczeniu, aby w stowarzyszeniu posługującym się w swojej nazwie owym przymiotnikiem było miejsce dla wszystkich obywateli polskich uznających określony zespół wartości moralnych, a więc nie tylko dla Polaków, lecz także dla przedstawicieli mniejszości, zwłaszcza dla Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, Słowaków, Czechów, Niemców, Cyganów i Żydów”. Nienawiść ślepnie I taki dekalog, który sobie napisał za młodu: „1. Zdać sobie sprawę z tego, że »katolicyzm « nie równa się »katolicy «. 2. Nie próbować bronić katolików, bo winni są braku miłości, czego skutkiem jest np. zdobycie proletariatu przez diamat. 3. Sami szukamy Boga. Musimy rozumieć, że różne są do Niego drogi. Każdą musimy uszanować. Prawda to miłość, kto miłość posiadł, ma prawdę (Gandhi). Więc całkowita tolerancja, brak jej to pycha. 4. Humanizm, czyli postawa na tak - miłość. Trzeba widzieć w każdym człowieku dobro, stosunek życzliwy, w przeciwieństwie do destruktywnej negacji, nienawiści. Szukać pełni człowieczeństwa w każdym. 5. Człowieczeństwo to rozum i wola, a wola to miłość, nie zapominać: »Kto z was jest bez grzechu, niech rzuci kamieniem «. 6. Pokazać człowieka w dążeniu do prawdy, wszystkie wzloty i upadki. Pokazać twórczą moc miłości. 7. Nienawiść ślepnie, przestaje wybierać. Zaczyna kąsać na oślep wszystko dookoła i sama siebie. 8. Miłość jest potężna, to broń zdolna pokonać każdego. Przed nienawiścią zawsze się schronisz za byle murem, rany zadane przez nienawiść goją się prędko, ale rany zadane duszy przez miłość gnębią cię i nie znajdziesz spokoju dopóty, dopóki nie pójdziesz skruszony błagać o przebaczenie tego, co ci miłością odpłacił za krzywdę. Wojowanie miłością jest proste, ale szalenie trudne i to trzeba też pokazać. 9. Pokazać, że w trudzie tej walki o miłość przez miłość jest sens życia. 10. Pokazać, że wszelkie zło społeczne ma swe źródło w złym stosunku człowieka do człowieka, a nie w jego formie. Dlatego zadaniem Kościoła jest naprawa stosunku człowieka do człowieka, a nie naprawa ustroju społecznego". Biskup Bronisław Dembowski naprawia ludzi, jak może.