publikacja 06.10.2007 06:19
W Lusace odbył się pogrzeb jednego z największych polskich misjonarzy XX wieku. Ksiądz kard. Adam Kozłowiecki - bo o nim mowa - zmarł 28 września br. w szpitalu w Lusace - przypomniał Nasz Dziennik.
Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył abp Telesphore George Mpundu, metropolita Lusaki. Zmarły misjonarz został pochowany przy nowej arcykatedrze Dzieciątka Jezus w Lusace. "Urodziłem się w prima aprilis 1911 roku jako poddany cesarza Franciszka Józefa w Austro-Węgrzech. Potem byłem obywatelem II Rzeczpospolitej. Nie bardzo wiem, jaki był mój status w czasie II wojny światowej, bo do podróży z Oświęcimia do Dachau paszport nie był mi potrzebny. Po wojnie, w Północnej Rodezji, zostałem obywatelem Imperium Brytyjskiego, a od powstania Zambii mam paszport tego kraju. Czyli co najmniej cztery obywatelstwa" - tak mówił o sobie ks. kard. Adam Kozłowiecki w jednym z wywiadów. Przyszedł na świat w Hucie Komorowskiej k. Kolbuszowej. 30 lipca 1929 roku wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Święcenia kapłańskie przyjął 24 czerwca 1937 r. w Lublinie z rąk ks. bp. Karola Niemiry, sufragana pińskiego. W 1938 roku udał się do Lwowa na tzw. trzecią probację, która stanowiła ostatni etap jego jezuickiej formacji. 10 listopada 1939 roku w Krakowie został aresztowany przez Niemców. Najpierw trafił do aresztu przy ul. Montelupich, potem do więzienia w Wiśniczu, skąd 20 czerwca 1940 r. trafił do Auschwitz, otrzymując numer obozowy 1006. W grudniu 1940 roku został przewieziony do obozu koncentracyjnego Dachau, gdzie Niemcy osadzali polskich księży. To tam poznał m.in. błogosławionego ks. bp. Michała Kozala i ks. abp. Kazimierza Majdańskiego. Choć lata spędzone w obozie koncentracyjnym były drogą przez mękę, ks. Kozłowiecki traktował ją jako kolejny etap swojej kapłańskiej formacji. Doświadczenia duchowe z tego okresu, oparte na niezwykle bolesnych przeżyciach, opisał w książce "Ucisk i strapienie. Pamiętnik więźnia 1939-1945". W obozie koncentracyjnym spędził ponad 4 lata, opuszczając go dopiero po wyzwoleniu przez wojska amerykańskie 29 kwietnia 1945 roku. Zaraz potem zatrzymał się w jezuickim kolegium w Pullach. To tutaj przyjął propozycję wikariusza generalnego Towarzystwa Jezusowego, by wyjechać na misje w Rodezji Północnej (obecnie Zambia). Była to decyzja trudna, ponieważ ks. Adam Kozłowiecki nie ukrywał swego pragnienia powrotu do ojczystego kraju. W liście do swego ojca duchowego napisał: "Nie będę mógł pracować wśród ukochanych murów zakładu chyrowskiego, nad młodzieżą, którą naprawdę gorąco kochałem. Wszystko, co mi tu na ziemi było tak drogie, jest już bezpowrotnie daleko i właściwie mi o tym nawet marzyć nie wolno. Owszem, oddaję to Bogu, ale mi wstyd, że oddaję z sercem tak ciężkim. Zresztą, niech ojciec nie myśli, że chodzę tu jakiś smutny i przygnębiony. Nie, ojcze! Jestem takim samym urwisem, jakim byłem dawniej. Nikt jednak tutaj nie wie, jak ciężko mi na sercu. Wszyscy myślą, że jadę do Afryki z wielką radością, a przynajmniej ochoczo".
W drodze do Afryki najpierw zatrzymał się w Rzymie, gdzie 15 sierpnia 1945 roku w kościele "Il Gesu" ks. Adam złożył zakonne śluby wieczyste. Niedługo potem statkiem z Neapolu udał się do Afryki, by 14 kwietnia 1946 roku, po blisko trzech miesiącach podróży, znaleźć się w Rodezji Zachodniej. Z gorliwością zabrał się do pracy misyjnej, która w krótkim czasie zaczęła wydawać widzialne owoce. Gdy w 1950 roku Stolica Apostolska podniosła prefekturę Lusaki do rangi wikariatu, jego pierwszym administratorem apostolskim został mianowany ks. Adam Kozłowiecki. Również na tym urzędzie jego misyjny zapał był bardzo widoczny. Wzrost Kościoła na terenach misyjnych sprawił, że Papież Pius XII uczynił go w 1955 r. biskupem i wikariuszem apostolskim w Lusace. Jako zawołanie biskupie przyjął słowa "In nomie Domini" (W imię Pana). W 1959 roku, decyzją Papieża Jana XXIII, ks. bp Adam Kozłowiecki został pierwszym arcybiskupem Lusaki. Jako gorliwy pasterz Kościoła zambijskiego dał się poznać podczas Soboru Watykańskiego II, biorąc udział we wszystkich jego sesjach i po wielokroć zabierając głos w dyskusji. Widziano w nim prawdziwego misjonarza, który kochał Kościół afrykański, dla którego gotów był poświęcić się do końca. Wielokrotnie stawał w obronie równości rasowej i sprawiedliwości społecznej w Afryce. Odegrał również znaczną rolę w doprowadzeniu Zambii do pełnej niepodległości, proklamowanej 24 października 1964 roku. Niedługo potem ks. abp Adam Kozłowiecki po raz pierwszy złożył w Stolicy Apostolskiej rezygnację, uznając, że niepodległe państwo Afryki powinno mieć swojego czarnego arcybiskupa. Prośbę tę ponawiał kilkakrotnie. Zwolniony z obowiązków arcybiskupa Lusaki został przez Papieża Pawła VI dopiero w maju 1969 roku. Wierny swemu powołaniu powrócił do pracy wśród umiłowanego ludu Zambii jako zwykły misjonarz w położonych w buszu zambijskich parafiach: Chingombe (1970-1973 i 1976-1989), Mumbwie (1973-1974), Chikuni (1975-1976), Lusace (1989-1990) i Mulungushi (1990-2002). W lutym 1998 roku Jan Paweł II wyniósł go do godności kardynalskiej, nadając mu jako kościół tytularny rzymską świątynię pod wezwaniem św. Andrzeja na Kwirynale. W chwili nominacji kardynalskiej ks. abp Adam Kozłowiecki miał 87 lat. Dziękując w liście Papieżowi z Polski za tę nominację, napisał m.in.: "Wyznam Ci, Ojcze Święty, że byłem tą wiadomością zupełnie oszołomiony, trudno mi było to zrozumieć i myśli jakoś pozbierać, bo przecież w 87. roku życia innymi sprawami były raczej zajęte. Z ucałowaniem jednak ręki i stóp Waszej Świątobliwości, z głęboką wdzięcznością przyjmuję ten znak zaufania, a przede wszystkim znak uznania dla każdego prostego misjonarza służącego z woli Bożej Kościołowi oraz biednym, a nieznającym Ojca, braciom i siostrom. Nauczono mnie, co to znaczy być zakonnikiem-jezuitą, nauczono mnie potem, co to znaczy być kapłanem, a teraz muszę się nauczyć jeszcze, co to znaczy być kardynałem, bo tego mnie nie nauczono". Ksiądz kardynał Adam Kozłowiecki jako człowiek całkowicie oddany sprawie Ewangelii i pasterz, który powierzone sobie owce do końca umiłował, również po włączeniu do Kolegium Kardynalskiego powrócił do swej pełnej prostoty misjonarskiej posługi w Zambii: w Mulungushi i ostatnio w Mpunde. Woli Bożej i Afryce pozostał wierny do końca.