Rumuńscy biskupi lustrowani

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 12.10.2007 05:36

Dwaj rumuńscy biskupi byli współpracownikami Securitate - ogłosił tamtejszy odpowiednik IPN. W kolejce na werdykt czekają już kolejni duchowni - podała Gazeta Wyborcza.

Arcybiskup Pimen Zainea stoi na czele Cerkwi w Suczawie i Radowcach na Bukowinie. Po ponadmiesięcznym sprawdzaniu jego przeszłości Narodowa Rada ds. Badania Archiwów Securitate (CNSAS) orzekła, że duchowny współpracował z Securitate pod kryptonimem "Sidorovici". Od lat 70., jako "Petru", pracował natomiast na rzecz jej wywiadu zagranicznego (DIE). Pimen, członek Świętego Synodu, nie skomentował werdyktu Rady. - Życzę wam dobrego zdrowia - powiedział tylko dziennikarzom, którzy próbowali zadać mu pytania. Od decyzji duchowny może odwołać się już tylko przed sądem. Bukowiński arcybiskup to już drugi ważny hierarcha rumuńskiej Cerkwi, którego CNSAS w ostatnich tygodniach uznała za informatora lub agenta Securitate. Wcześniej Rada potwierdziła, że biskup Nicolae Corneanu Banatu, który jako pierwszy przyznał się do współpracy z bezpieką, faktycznie z nią kolaborował. 13 września CNSAS ogłosiła, że także biskup Alby Iulii Andrei Andreicut był agentem, ale zwerbowano go dzięki szantażowi. Gdyby nie podpisał zobowiązania, zostałby zamknięty w więzieniu. Biskup Andreicut zapowiedział, że jest niewinny, a od podtrzymanej w tym tygodniu decyzji Rady odwoła się przed sądem. Te trzy werdykty to dopiero początek lustracji w rumuńskiej Cerkwi. Rozpoczęła się ona w lipcu, po śmierci patriarchy Teoktysta, wielokrotnie oskarżanego o współpracę z komunistami. Wtedy odpowiednik naszego IPN zdecydował, że sprawdzi przeszłość wszystkich kandydatów na nowego przywódcę Kościoła oraz członków Świętego Synodu. CNSAS nie dała rady wywiązać się z tej deklaracji, a we wrześniu nowym patriarchą został arcybiskup Daniel. Teraz w kolejce na werdykt czeka jeszcze biskup Aradu Timotei Seviciu, który według wstępnych danych brał udział w zagranicznych operacjach bezpieki, a także pięciu innych biskupów. Przeszłości wszystkich najważniejszych hierarchów, w tym nowego patriarchy, nie da się sprawdzić. CNSAS ustaliła, że akta 16 z nich zostały spalone w 1989 r. w czasie rumuńskiej rewolucji. Władze Cerkwi ogłosiły, że pod pretekstem sprawdzania przeszłości prawosławnych duchownych rozpoczęła się kampania "upokarzania Kościoła".