Abp Dziwisz: Głosujcie na roztropnych

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 18.10.2007 06:17

Biskupi postanowili uderzyć mocno do katolickich sumień, pisząc w liście pasterskim o "moralnym obowiązku" głosowania. "Bierność, izolowanie się, ucieczka w prywatność sprzeciwiają się godności osoby ludzkiej" - przypomniała Gazeta Wyborcza.

To znacznie bardziej wyraźna zachęta do głosowania niż dwa lata temu, kiedy hierarchowie stwierdzili po prostu, że "najważniejsze jest to, byśmy w wyborach wzięli udział". Dobrze, że biskupi przywołują do porządku niektórych księży i wiadome media katolickie (choć nie z nazwy), przypominając, że duchowni nie mogą angażować się w kampanię wyborczą po żadnej stronie. Episkopat zapewnia, że Kościół nie ma własnej partii politycznej, która miałaby prawo przemawiać w imieniu Kościoła lub afiszować się jego poparciem. Ale najciekawsze myśli z listu biskupów przed wyborami wypunktował kard. Stanisław Dziwisz w niedzielnym kazaniu w Łagiewnikach. Powstaje z nich przepis na "kandydata idealnego": ma być "prawy moralnie", kompetentny "w dziedzinie życia politycznego i obywatelskiego", otwarty na dialog i współpracę z innymi, zdolny do roztropnego (!) rozwiązywania konfliktów. Władzę ma traktować jak służbę. - Wybór takiego kandydata daje nadzieję, że za przykładem naszego wielkiego rodaka papieża Jana Pawła II także on będzie służył i stawał w obronie godności każdego człowieka od poczęcia aż do naturalnej śmierci, niezależnie od jego przekonań, statusu społecznego i sytuacji materialnej, niepełnosprawności czy stanu zdrowia - zauważył kard. Dziwisz. Czy to znaczy, że Kościół po błędach popełnionych w latach 90. odżegnuje się od wskazywania palcem na kogo głosować? Nie do końca, bo z listu dowiemy się też, że "Ludzie wierzący powinni oddać głos na te osoby, których postawa i poglądy są bliskie, a przynajmniej nie sprzeciwiają się wierze katolickiej i katolickim wartościom oraz zasadom moralnym". Biskupi lansują "kandydata idealnego": roztropnego, niekłótliwego i otwartego. Jednocześnie sprzeciwiają się wykorzystywaniu autorytetu Kościoła przez partie polityczne. To jasno pokazuje, że styl uprawiania polityki obserwowany ostatnio zniesmaczył także Kościół.