Anglia: Twórca ustawy aborcyjnej wzywa do odpowiedzialności

The Guardian/jk

publikacja 25.10.2007 17:12

Wykonuje się zbyt wiele aborcji, jest ona uważana za rodzaj środka antykoncepcyjnego. - stwierdził lord Steel, twórca projektu ustawy aborcyjnej, w wywiadzie dla Guardiana. - Nie takie wykorzystanie ustawy było intencją parlamentu.

Wypowiedź lorda Steela wpisuje się w debatę sprawie prawa aborcyjnego w Wielkiej Brytanii – rozważane jest zarówno jego ograniczenie, m.in. obniżenie granicy czasu trwania ciąży, do którego można legalnie wykonać aborcję (obecnie są to 24 tygodnie), jak i większa liberalizacja, m.in. polegająca na zniesieniu obowiązku uzyskania podpisu dwóch lekarzy pod zgodą na aborcję w pierwszych 13 tygodniach. W 2007 r. mija 40 lat od uchwalenia w tym kraju ustawy o dopuszczalności aborcji. Ustawy, która - według jego twórcy - miała sprawić, by kobiety nie umierały w wyniku nielegalnych zabiegów lub samobójstw. Tymczasem w ubiegłym roku w Anglii i Walii dokonano 194 000 aborcji, a wraz z przypadkami "turystyki aborcyjnej" liczba przerwanych ciąż przekracza 200 000. To prawie 4% więcej, niż rok wcześniej. Najszybciej rośnie liczba aborcji wśród nastolatek. W kontekście tej statystyki The Guardian na pierwszej stronie cytuje wypowiedź lorda Steela, twórcy projektu ustawy sprzed 40 lat, który stwierdza, że aborcja stała się w Wielkiej Brytanii formą antykoncepcji oraz że nie spodziewał się takiego skutku. Jak mówi, dostrzega obecnie taki sposób myślenia, że jeśli coś pójdzie źle, to można dokonać aborcji i uważa to za brak odpowiedzialności. I dodaje, że nie było intencją parlamentu, by uchwalane prawo było w ten sposób wykorzystywane. Mimo stwierdzenia, że wykonuje się zbyt wiele aborcji nie jest przekonany do zaostrzenia przepisów ustawy przez obniżenie czasu, do którego można legalnie zabieg wykonać. Wręcz przeciwnie, skłania się ku niektórym pomysłom jej liberalizacji, a mianowicie zniesienie prawnego wymogu uzyskania podpisów dwóch lekarzy, co przyczyniłoby się według niego do zmniejszenia opóźnień i minimalizacji stresu. Wzywa natomiast do poprawy edukacji seksualnej i dostępu do poradnictwa dotyczącego antykoncepcji, gwałtownie krytykując przy tym stanowisko Kościoła katolickiego w tej kwestii. Uważa za ważne również rozpoczęcie dyskusji na temat moralności w sferze seksualnej.

Wypowiedź twórcy ustawy nie spodobała się organizacjom popierającym liberalizację prawa aborcyjnego. Ann Furedi, przewodnicząca jednej z nich, stwierdziła, że „jest wiele pozytywnych powodów, które powodują, że liczba aborcji rośnie”. Zaliczyła do nich lepszą dostępność zabiegów, większą częstość ich refundacji i większą akceptację dla takiego rozwiązania wśród kobiet. Według niej problemem nie jest aborcja, ale niechciana ciąża, a aborcja jest jedynie sposobem rozwiązania problemu. Na temat liczby wykonywanych w Wielkiej Brytanii aborcji wypowiedzieli się również w liście otwartym kardynałowie Cormac Murphy O'Connor i Keith O'Brien. Poza kwestią regulacji prawnych wskazali także, że przyczyna leży w sercach i umysłach ludzi i że zmiana w tej sferze doprowadziłaby do spadku liczby zabiegów. List wskazuje kierunki postępowania, które mogą zmniejszyć liczbę aborcji niezależnie od samej ustawy, i które powinny być przedmiotem działań zarówno pojedynczych osób, jak i instytucji. Mowa tu o pomocy młodym kobietom w ciąży, wprowadzeniu ułatwień dla tych, które zdecydują się na urodzenie dziecka. Kardynalowie wskazują także, że należy zmienić rutynowy sposób postępowania, który prowadzi młodą kobietę do wykonania aborcji, nie dając jej szansy rozważenia innych możliwości. Za rozważeniem obniżenia granicy czasu trwania ciąży, do której aborcja jest dopuszczalna, opowiada się też arcybiskup Canterbury, Rowan Williams.