Skandaliczny projekt w Sejmie. Zaprotestuj!

jdud /CPOI/FCWIdŻiR

publikacja 16.09.2013 10:04

Sejm pracuje nad projektem ustawy, która może wprowadzić uprzywilejowaną pozycję środowisk homoseksualnych, a zakneblować usta ich krytyków.

Skandaliczny projekt w Sejmie. Zaprotestuj! Jacek Zawadzki /GN Sejm pracuje nad projektem ustawy, która może zakneblować usta obrońcom tradycyjnej rodziny

Chodzi o nowelizację Ustawy o wdrożeniu niektórych przepisów UE w zakresie równego traktowania (druk sejmowy nr 1051), która przeszła już w Sejmie przez pierwsze czytanie i jej uchwalenie jest, niestety, bardzo prawdopodobne. Odesłanie projektu do dalszych prac poparła większość posłów PO oraz SLD i Ruch Palikota.

Analiza projektu, dokonana przez Fundację Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny oraz Centrum Prawne Ordo Iuris prowadzi do wniosku, że nowe prawo doprowadziłoby do tego, że publiczne epatowanie perwersyjnymi zachowaniami seksualnymi byłoby szczególnie chronione przez prawo, a sprzeciw wobec tych zachowań byłby karany. Co gorsza, osoba lub instytucja oskarżona o dyskryminację musiałaby udowodnić swoją niewinność. Projekt zakłada też obowiązek współpracy organów państwa i samorządu z organizacjami homoseksualnymi (LGBT) w zakresie realizowania tzw. programów antydyskryminacyjnych, co w praktyce oznaczałoby zwalczanie postaw prorodzinnych i promowanie niemoralnych zachowań za pieniądze podatników i przy wykorzystaniu instytucji państwowych.

Szczegółowe analizy ekspertów z Centrum  Prawnego Ordo Iuris mówią, że wprowadzenie proponowanych przepisów doprowadziłoby do ograniczenia wolności słowa. Nowelizacja zakłada bowiem wprowadzenie nowych przesłanek dyskryminacji (chodzi o „tożsamość płciową” i „ekspresję płciową”), a jednocześnie obejmuje antydyskryminacyjnym prawem także środki masowego przekazu. Co więcej, dotychczasowa definicja molestowania (każde zachowanie, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności osoby fizycznej i stworzenie wobec niej zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery), zostanie znacznie rozszerzona. Tak więc aktami molestowania mogłyby być także treści publikowane w mediach oraz w reklamie. Niebezpieczeństwo dla wolności słowa jest tym większe, że nowelizacja, obok istniejącej dotychczas możliwości dochodzenia odszkodowania, przewiduje dodatkowo możliwość dochodzenia zadośćuczynienia finansowego. Osoba uznająca się za dyskryminowaną nie musiałaby wykazać poniesienia szkody, by je uzyskać. Prowadziłoby to do sytuacji, w której wszelkie treści medialne, które ktoś subiektywnie uzna za stwarzające „zastraszającą, wrogą, poniżającą, upokarzającą lub uwłaczającą atmosferę”, będą mogły być uznane za przejaw zakazanej ustawowo dyskryminacji. Może to prowadzić do cenzury represyjnej narzucanej za pośrednictwem sądów, a w dalszej kolejności do medialnej autocenzury ze względu na wysoce prawdopodobne konsekwencje finansowe - ostrzegają specjaliści z Ordo Iuris.

Dodają, że projektowane, nowe brzmienie art. 2 ust. 1 ustawy rozszerza ochronę również na osoby prawne (m.in. stowarzyszenia i fundacje) oraz jednostki organizacyjne bez osobowości prawnej. W połączeniu z rozszerzeniem pojęcia molestowania prowadziłoby to do bezprecedensowego uprzywilejowania organizacji LGBT, które będą mogły z powodzeniem wytaczać procesy wszystkim podmiotom prezentującym treści niezgodne z ich światopoglądem. Ciężar dowodu przerzucony byłby na pozwanego. To dziennikarz lub redakcja musieliby udowadniać, że nie molestowali.

Projekt zgłoszony przez grupę posłów SLD i Ruchu Palikota ograniczyłby także swobodę działalności gospodarczej. Po wprowadzeniu nowelizacji nie można byłoby już odmówić świadczenia usług w sytuacjach wywołujących konflikt sumienia u chrześcijan lub żydów (np. obsługi "homoślubów" czy imprez agresywnie promujących zachowania homoseksualne). Odmowa mogłaby skutkować oskarżeniem o dyskryminację i koniecznością wypłacenia odszkodowania lub zadośćuczynienia. W dodatku, w ewentualnym procesie przed sądem, to dostawca towarów lub usług musiałby udowodnić, że nie kierował się względem na orientację seksualną, ekspresję lub tożsamość płciową.

Projektodawcy chcą również, aby przepisy ustawy dotyczyły wszelkich usług edukacyjnych - nie tylko tych świadczonych przez placówki oświaty i szkolnictwa wyższego, ale i kursów językowych, zawodowych, doskonalących itp. Jedyny wyjątek polega na tym, że szkół kształcących oddzielnie chłopców i dziewczęta nie można byłoby oskarżyć o dyskryminację. Ale szkoła męska nie mogłaby np. odmówić zatrudnienia homoseksualisty jako nauczyciela WF-u.

Proponowane prawo doprowadziłoby do sytuacji, w której zatrudnianie kobiet jako sekretarek lub mężczyzn jako tragarzy mogłoby być uznane za akt dyskryminacji utrwalający stereotypy płciowe. Oznaczałoby także konieczność tworzenia specjalnych reklam, uwzględniających osoby prowadzące homoseksualny tryb życia.

Sam przekonaj się, że to nie przesada. Zobacz, jak wygląda ustawa antydyskryminacyjna dziś, a czego domagają się projektodawcy z SLD i Ruchu Palikota. Tutaj znajdziesz równoległe teksty obecnego i projektowanego prawa.

Podobne projekty odrzucili już Anglicy, Irlandczycy i Austriacy. Niestety, wprowadzenie takiego prawa w Polsce jest bardzo prawdopodobne.

Potrzebny jest więc społeczny protest. Organizuje go Fundacja Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny oraz Centrum Prawne Ordo Iuris.

Aby się do niego przyłączyć, należy wejść na internetowa stronę: stopdyktaturze.pl

Nasza sonda: Czy jesteś za projektem prawa antydyskryminacyjnego, który został zgłoszony przez SLD i Ruch Palikota?