Karta Praw Podstawowych dyskryminuje wierzących

Dziennik/a.

publikacja 13.11.2007 04:59

Abp Henryk Muszyński, który przez lata zajmował się problematyką integracji europejskiej, zwraca uwagę, że traktat reformujący nie spełnia postulatów Kościoła - czytamy w Dzienniku.

Trwa dyskusja, czy Polska powinna przyjąć Kartę Praw Podstawowych. Dokument ten ma być podpisany 13 grudnia w Lizbonie wraz z traktatem reformującym Unię Europejską. Rząd Jarosława Kaczyńskiego nie zgodzi się na przyjęcie karty, nowy premier Donald Tusk jest jej zwolennikiem. Abp Henryk Muszyński, który przez lata zajmował się problematyką integracji europejskiej, zwraca uwagę, że traktat reformujący nie spełnia postulatów Kościoła - czytamy w Dzienniku. Bogumił Łoziński: Kościół formułował liczne postulaty wobec traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej. W grudniu szefowie państw mają podpisać powstały na jego bazie traktat reformujący UE, nazywany traktatem lizbońskim. Czy spełnia on oczekiwania Kościoła? Abp Henryk Muszyński*: Według mnie nie. Ubolewam, że w dokumencie, który ma określać sposób funkcjonowania Unii Europejskiej, nie znalazło się żadne odniesienie do chrześcijaństwa. Nie ma w nim nie tylko odwołania do chrześcijańskiego systemu wartości, ale nawet pokazania prawdy historycznej, że nasza religia jest jednym z elementów tożsamości Europy. Pozytywny jest artykuł 15., który nakłada na Unię obowiązek szanowania statusu prawnego Kościołów i związków wyznaniowych, jaki mają w swoich krajach. Stwarza im też możliwość uczestniczenia w konsultacjach i rozmowach prowadzonych w instytucjach unijnych. Dzięki temu Kościoły mają zagwarantowane prawo do prezentowania swojego stanowiska. - Traktat lizboński ma charakter polityczny, problematykę wartości, fundamentalnych praw człowieka zawiera Karta Praw Podstawowych z 2000 r., która ma być aneksem do traktatu. Jak ksiądz arcybiskup ocenia ten dokument? - W karcie też nie ma odniesienia do chrześcijaństwa. W zależności od wersji językowej znajdziemy jedynie odwołanie do dziedzictwa duchowego i moralnego albo duchowo-religijnego Europy. Jest w niej zapisane prawo do życia, ale nie od poczęcia do naturalnej śmierci, co otwiera drogę do prawnego uznania aborcji i eutanazji. Brak też jasnej definicji małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, co może otworzyć możliwość prawnego uznania związków homoseksualnych. - Jednak regulacje karty nie są nadrzędne w stosunku do prawa danego państwa, respektują ustawodawstwo krajowe. Czy to nie jest dostateczne zabezpieczenie? - Mimo wszystko mam obawy, że prawa niezgodne z nauczaniem Kościoła będą w Polsce wprowadzane. Nie tylko ze względu na nieprecyzyjne zapisy karty, ale pod wpływem olbrzymich nacisków środowisk liberalnych, które w Europie są bardzo aktywne. Mogą się na przykład powołać na artykuł karty, który zakazuje wszelkiej dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. - Rząd Jarosława Kaczyńskiego zaakceptował traktat lizboński, ale nie zgodził się na podpisanie Karty Praw Podstawowych. Traktat będzie ratyfikował w grudniu rząd Donalda Tuska, który skłania się do przyjęcia karty. Czy Polska powinna ratyfikować Kartę Praw Podstawowych? - Nie jestem mentorem rządu. Uważam jednak, że ludzie wierzący nie mogą być dyskryminowani ze względu na swoją wiarę, a Karta Praw Podstawowych może do takiej dyskryminacji prowadzić. We wspomnianym artykule mowa jest także o niedyskryminowaniu ze względu na wyznawaną wiarę. A przecież koncepcja rodziny czy stosunek do życia należy do istoty wiary, dlatego próby wprowadzenia aborcji, czy uznania prawnego par homoseksualnych można uznać za taką dyskryminację.