Reklama szczęścia

Agata Puścikowska

GN 38/2013 |

Wiadomo nie od dziś, że nasi rządzący, dla naszego dobra, uczą ważkich społecznie wyborów i zachowań przez telewizyjne spoty.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Można się wzruszyć. Filmik jest piękny. Dzidziuś się rodzi, rośnie. Pierwsze kroki, pierwsze niepewne „mama”. Potem sadzi szkolne kulfony i rysuje tatę, mamę i siebie. Rodzinna sielanka. Pada stwierdzenie: „Dzieci to wielkie szczęście, ale droga do tego szczęścia nie dla wszystkich jest łatwa. Rządowy program dofinansowania in vitro to szansa dla wielu par”. Podpisano: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwo Zdrowia.

Spot reklamowy można obejrzeć w internecie oraz w niektórych stacjach telewizyjnych. Oczywiście zadanie bezdusznego pytania, ile publicznych pieniędzy kosztował filmik, wrażliwemu człowiekowi nie uchodzi. Wiadomo przecież nie od dziś, że nasi rządzący, dla naszego dobra, uczą ważkich społecznie wyborów i zachowań przez telewizyjne spoty. Według oficjalnego przekazu, większość Polaków popiera i aż rwie się do rządowego projektu in vitro. Do zabiegu finansowanego za nasze (moje i Państwa) pieniądze podobno miały ustawiać się tłumy. Jeśli więc istnieje wielki popyt na darmowe in vitro, które ma uszczęśliwić polskie rodziny i być receptą na zapaść demograficzną, można zaryzykować stwierdzenie, że reklama… sensu nie ma. Reklama kształtuje podaż, jest – jak wiadomo – dźwignią handlu.

Po co więc produkować drogie spoty reklamowe produktu, który teoretycznie sprzeda się sam? Szczęście nie potrzebuje reklamy. Chyba że prawdą jest (jak się szepcze tu i ówdzie w środowiskach rządowo-medycznych), że kolejki do klinik oferujących „darmowe leczenie niepłodności” metodą in vitro nie są zbyt długie. Można też zaryzykować kontrowersyjne stwierdzenie, że może jednak nie darmowego zabiegu potrzebuje ogromna większość polskich rodzin? I pewien cytat bez związku. Pisze matka ciężko chorego Ludwika. Pisze do prasy, ministra zdrowia, prezydenta. Ratujący życie dzieci enzym ma zostać skreślony z listy leków refundowanych: „Nie chcemy papierkowej eutanazji! Odebranie leku to dla naszych dzieci śmierć. Czterech chłopców, którym odebrano lek, nie żyje... Następne dziecko jest na OIOM-ie pod respiratorem. Pół roku temu odebrano lek kolejnym dzieciom, powoli umierają”. Tak, stanowczo: dzieci to wielkie szczęście, ale droga do tego szczęścia nie dla wszystkich jest łatwa. Podpisano: wszyscy rodzice w RP.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.