Koniec lustracji biskupów w Polsce

Dziennik/a.

publikacja 28.11.2007 06:04

Wywiad, jaki udzielił Dziennikowi bp Stanisław Budzik, to jeden z najważniejszych głosów w debacie na temat lustracji Kościoła w Polsce - twierdzi... Dziennik. Sekretarz generalny Episkopatu ujawnia w nim, że specjalnie powołane do lustracji biskupów dwie komisje nie znalazły dowodów świadomej i dobrowolnej współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL żadnego żyjącego polskiego biskupa.

W aktach zgromadzonych w IPN nie ma podpisu żadnego z hierarchów wyrażającego zgodę na współpracę czy własnoręcznie sporządzonych przez nich meldunków. Episkopat zdecydował, że choć opublikuje efekty końcowe prac obu gremiów, jednak bez podawania danych personalnych, bo - jak tłumaczy bp Budzik - mogłoby to być odebrane jako "lista agentów". Końcowe orzeczenia obu komisji faktycznie kończą proces lustracji biskupów w Polsce. Choć nieujawnienie nazwisk może spotkać się z zarzutami publicystów o chęć ukrycia jakichś niewygodnych faktów, jednak nie można zapominać, że jak na razie biskupi są jedyną grupą społeczną, która przeprowadziła autolustrację. Tylko bardzo poważne nowe fakty zmuszą biskupów do ponownego zajęcia się ubeckimi teczkami. Nim jednak doszło do zakończenia autolustracji, miały miejsce wydarzenia, które wstrząsnęły Kościołem w Polsce. Najgłośniejsza była sprawa abp. Stanisława Wielgusa. Powołana przez Episkopat w październiku zeszłego roku Kościelna Komisja Historyczna, po przeanalizowaniu akt SB na jego temat, orzekła, że ks. Stanisław Wielgus podjął współpracę z organami bezpieczeństwa PRL. Był styczeń tego roku. W efekcie abp Wielgus zrezygnował z funkcji metropolity warszawskiego w czasie ingresu do katedry. Sprawa ta odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i na świecie, trudno bowiem szukać podobnego przypadku. Jednocześnie stała się impulsem do podjęcia decyzji o autolustracji wszystkich polskich biskupów. Zapadła ona w pięć dni po odwołanym ingresie abp. Wielgusa, na nadzwyczajnym zebraniu planarnym Episkopatu. Przeprowadzenie lustracji biskupów Episkopat zlecił Kościelnej Komisji Historycznej, która miała przeprowadzić kwerendę archiwów IPN w jak najszybszym terminie. W czerwcu biskupi zdecydowali, że oprócz kwerendy historycznej potrzebna jest też ocena moralno-prawna postaw biskupów, którzy są wymieniani w aktach SB. Dlatego powołali zespół ds. oceny etyczno-prawnej. Zarówno zespół, jak i Komisja zakończyły działalność 22 listopada stwierdzeniem, że nie ma dowodów na świadomą i dobrowolna współpracę z SB jakiegokolwiek polskiego biskupa. W specjalnym komunikacie biskupi stwierdzili, że "z chwilą zakończenia działań zespołu oraz Komisji biskupi uznają, na podstawie dostępnych dziś materiałów, za zamkniętą sprawę odnoszących się do nich materiałów organów bezpieczeństwa PRL". Pora zająć się ewangelizacją Bogumił Łoziński: Powołany przez Episkopat Zespół ds. Oceny Etyczno-Prawnej stwierdził, że nie ma dowodów na świadomą i dobrowolną współpracę z SB biskupów wymienianych w aktach zgromadzonych w IPN. Jakie kryteria stosował, formułując taką ocenę? Bp Stanisław Budzik, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski: - Przede wszystkim członkowie zespołu kierowali się kryterium znanym już w czasach rzymskich: "Audiatur et altera pars". W tym wypadku oznaczało to wysłuchanie głosów tych, których te dokumenty dotyczą. Stąd zespół zwrócił się do biskupów, którzy są wymieniani w aktach SB, z prośbą o zajęcie stanowiska i wszyscy pisemnie złożyli wyjaśnienia, w jakich okolicznościach mogły powstać te dokumenty. Członkowie zespołu kierowali się także zasadą domniemania niewinności. Obowiązek dowiedzenia winy spoczywa na tym, kto oskarża, a nie na pomawianym o współpracę. W ocenie materiałów zespół posługiwał się także kryteriami wypracowanymi rok temu i opublikowanym w "Memoriale Episkopatu Polski w sprawie współpracy niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa w Polsce 1944 - 1989".

Według tego dokumentu naganne było nie tylko świadome donoszenie na innych, ale także kontakty z SB bez wiedzy przełożonych kościelnych czy czerpanie z tych kontaktów korzyści. Ponadto zespół kierował się kryterium troski o godność osoby ludzkiej, zachowanie jej dobrego imienia. Ma to szczególne znaczenie w wypadku biskupów posiadających w Kościele i w społeczeństwie wysoki autorytet, którego nie można narażać na szwank bez wystarczających dowodów. - Czy komisja i zespół dotarły do wszystkich dokumentów zgromadzonych w IPN na temat żyjących obecnie biskupów? - Oba gremia przeanalizowały wszystkie materiały, które zostały im udostępnione przez IPN. Trzeba zwrócić uwagę, że dotyczą one księży, którzy dziś są biskupami. Zespół nie otrzymał materiałów gromadzonych na biskupa jako biskupa. - Ilu obecnych biskupów ma w archiwach IPN materiały SB na swój temat i w jakim charakterze w tych materiałach występują? - Spośród obecnych członków Konferencji Episkopatu Polski, która bez emerytów liczy 102 biskupów, w aktach SB zostało odnotowanych tylko kilkunastu. Są oni zarejestrowani jako tajni współpracownicy, kontakty operacyjne lub informacyjne. Jednak jest to rejestracja jednostronna. W dokumentach SB nie ma podpisu wyrażającego zgodę na współpracę ze strony żadnego księdza, który jest obecnie biskupem. Nie ma też żadnych własnoręcznie sporządzonych przez nich meldunków. Co więcej w raportach pracowników SB nie ma dowodów na to, że któryś z nich wyraził w sposób formalny wolę współpracy ustnie. Są natomiast informacje nieprawdziwe, których fałszywość udowodniono. Istnieje np. zeznanie oficera SB, że zarejestrował danego księdza, który dziś jest biskupem, bez jego woli i wiedzy. Stawia to pod znakiem zapytania wiarygodność innych „faktów”. W niektórych materiałach znajdują się notatki z rozmów danego kapłana z funkcjonariuszem SB, ale po jego wyjaśnieniach nie ma podstaw do kwestionowania, że były to rozmowy, a nie współpraca, i że prowadził je z polecenia swojego kościelnego przełożonego. Reasumując, można powiedzieć, że akta SB nie są w żadnym wypadku wystarczające, aby stwierdzić, że któryś z obecnych biskupów podjął świadomie i dobrowolnie współpracę. Nie ma też powodu, aby kwestionować wyjaśnienia zainteresowanych biskupów. - Czy orzeczenie zespołu dotyczy także sprawy abp. Stanisława Wielgusa? - Zespół przygotował część ogólną i kończy obecnie pracę nad oceną poszczególnych przypadków. W tej części ogólnej, w której nie wymieniano żadnych nazwisk, nie ustosunkował się do przypadku abp. Stanisława Wielgusa. Zespół przyznaje jednak, że jest to przypadek najtrudniejszy. - Czy efekty prac komisji i zespołu zostaną opublikowane? - Episkopat postanowił, że owoce prac obu gremiów zostaną opublikowane w zasadniczej części, ale bez nazwisk biskupów. Powinny się ukazać w formie książkowej w pierwszym kwartale przyszłego roku. - Dlaczego Episkopat nie chce ujawnić danych personalnych tych biskupów, skoro orzeczenie zespołu jest dla nich korzystne? - Archiwa IPN są dostępne dla dziennikarzy i historyków, więc jest kwestią czasu, kiedy teczki tych biskupów zostaną upublicznione. Kościół przeprowadził te badania na swój wewnętrzny użytek. Dlatego wyniki badań zostaną przekazane do Stolicy Apostolskiej. Podanie listy biskupów zarejestrowanych jednostronnie przez SB mogłoby być utożsamiane w opinii społecznej z listą agentów. Chcemy wreszcie postawić - z naszej strony - kropkę nad i tzw. lustracji biskupów i zająć się tym, co dla misji Kościoła najważniejsze - ewangelizacją.