Szklana produkcja ludzi

Rzeczpospolita/a.

publikacja 06.12.2007 06:34

Dziecko ma prawo do poczęcia w małżeństwie i za sprawą aktu miłości, nie w laboratorium - napisał w Rzeczpospolitej ks. Robert Nęcek.

W artykule czytamy m. in.: Oczywiście, państwo zrobi to, co uważa, gdyż ma ku temu środki i możliwości. Jednak w tej sprawie chodzi o wrażliwość moralną osób utożsamiających się z nauką Kościoła katolickiego. Należy wyraźnie stwierdzić, że chęć posiadania dzieci jest godna pochwały, ale nie może przybierać wymiaru za wszelką cenę i wszelkimi środkami. Chodzi o to, że punktem wyjścia do dyskusji na temat stosowania biotechnologii staje się nie idea godności osoby ludzkiej, lecz pragnienie posiadania. Tymczasem godność osoby jest wartością najwyższą! Oznacza to, że osobę należy traktować nie przedmiotowo, lecz jako podmiot naszych odniesień. Nauka Kościoła uważa sztuczne zapłodnienie za niegodziwe samo w sobie i sprzeczne z godnością rodzicielską i jednością małżeńską. Wynika z tego, że pochodzenie osoby ludzkiej winno być efektem wzajemnego oddania się małżonków, a nie rezultatem manipulacji biologicznych i medycznych. Dziecko ma prawo do poczęcia w małżeństwie i za sprawą aktu miłości, a nie w laboratorium. Już dzisiaj świat bioetyków przestrzega, że przyszłościowa produkcja dziecka na zamówienie – godząc w jego niezbywalną godność i podstawowe prawa – będzie przypominać ogląd eleganckich motocykli, które się zakupi. Na potwierdzenie tezy warto odnotować ogłoszenie przez Iona Harrisa w 1999 roku internetowej aukcji komórek jajowych pobranych od najpiękniejszych modelek świata. Aukcja miała być pomocą dla małżeństw bezdzietnych w spełnieniu ich marzenia posiadania dziecka o najwyższym standardzie urody i inteligencji. Ojciec pierwszego francuskiego dziecka z probówki Jacques Testart w książce „Przejrzysta komórka” pisze ironicznie, że laboratoria będą w stanie zagwarantować gotowy „produkt” zgodny z normami unijnymi. Jak w sklepie zoologicznym będzie można dokonać wyboru dziecka z kondycją fizyczną, kolorem oczu i włosów. W Australii już promuje się naukowców opowiadających się za rozszerzeniem prawa rodziców do selekcji dzieci poczętych in vitro w zależności od pożądanych cech. Julian Savulescu nazywa tę propozycję „prokreacyjną dobroczynnością”. Za Savulescu poszedł Peter Singer, twierdząc, że godność przynależna jest tylko tym osobom, które posiadają pełną autonomię. Dlatego dzieci w fazie prenatalnej jej nie mają. Takie podejście stwarza niebezpieczeństwo handlu ludzkimi komórkami. Zdarzały się przypadki, że kiedy zabrakło dawców nasienia, jeden z instytutów położnictwa zaczął płacić chętnym mężczyznom. Tym sposobem znalazło „pracę” 400 osób. Zachowania te są niezgodne ze stanowiskiem Komitetu Ekspertów Rady Europy nieakceptującym motywacji finansowych. Poza tym nikt nie wspomina, że pierwsze próby bardzo kosztownego zapłodnienia in vitro zazwyczaj są nieudane i pociągają za sobą zniszczenie ludzkich embrionów. Czymś niestosownym jest także wprowadzanie opinii publicznej w błąd, in vitro jest metodą leczenia ludzkiej bezpłodności. Można gołym okiem zobaczyć, że po zapłodnieniu pozaustrojowym bezpłodna para w dalszym ciągu pozostaje parą bezpłodną.

Kościół ma obowiązek przypominania katolikom swojej nauki i wypływających z niej zasad. Nikomu ich nie narzuca. Ale wybór przynależności do wspólnoty wierzących zobowiązuje. W przeciwnym razie grozi nam utworzenie Kościoła obrządku prywatnego, który z Chrystusem niewiele ma wspólnego. W zakończeniu ks. Nęcek zwraca uwagę: Warto jeszcze dodać, że co pewien czas sonduje się społeczeństwo. Raz rzuca się hasło refundacji środków antykoncepcyjnych, innym razem mówi się o refundacji in vitro. Zgodnie z tą logiką płodność i bezpłodność należałoby uznać za chorobę, w zależności od życiowych planów danej osoby. Dlatego warto zapytać, – kiedy będą w większości refundowane specyfiki leczące choroby serca, nerek i różnego rodzaju nowotworów, gdyż takich schorzeń jest najwięcej? I do tanich wcale nie należną! Nawiasem mówiąc – jak wspomniał abp Kazimierz Nycz – warto uprościć przepisy adopcyjne i promować adopcje, gdyż osierocone dzieci czekają na bezinteresowną miłość. W tym samym numerzez Rzeczpospolitej zamieszczono tekst filozofa prof. Jacka Hołówki, w ktorym czytamy m. in.: Jedynym dobrym argumentem, by nie refundować zabiegu in vitro z publicznych pieniędzy, było w przeszłości zastrzeżenie, że ogólny budżet NFZ jest niewystarczający. Jeśli jednak nowa minister zdrowia deklaruje dziś, iż jest się w stanie porozumieć z NFZ, tak by znalazły się na to pieniądze, to jest to informacja wspaniała. (...) Najczęściej przytaczane argumenty przeciw samemu zapłodnieniu in vitro, będąc całkowicie doktrynalnymi i dogmatycznymi, a ponadto obarczonymi błędem logicznym, zupełnie mnie nie przekonują. Bo jeśli głównym argumentem jest, że podczas zapłodnienia in vitro zabija się ileś niewykorzystanych zarodków, a przecież od momentu połączenia dwóch komórek mamy do czynienia z człowiekiem, to logika wymaga, aby stwierdzić, że zanim te dwie komórki się połączą, mamy do czynienia z półczłowiekiem – plemnik jest półczłowiekiem i komórka jajowa także.