Katecheza według Tuska

Gazeta Wyborcza/Piotr Pacewicz/a.

publikacja 08.01.2008 13:26

Każdy wie, że zesłanie Ducha Świętego to nie jest taki sam temat jak, powiedzmy, rozmnażanie stułbii, ale jasna deklaracja premiera (że z religii nie pownno być ocen) budzi uznanie - napisał komentator Gazety Wyborczej Piotr Pacewicz.

W dyskusjach światopoglądowych politycy mówią zwykle na okrągło lub ze ściśniętym gardłem i tyloma zastrzeżeniami, że w końcu nie wiadomo, co powiedzieli - wywodzi dalej Pacewicz. Jego zdaniem religia nie jest przedmiotem jak inne, bo jej celem ma być kształtowanie wiary i etyki katolickiej. Dobry stopień z religii doliczony do średniej poprawia szanse ucznia, ale obniża rangę i edukacji, i wiary. Skłania bowiem uczniów i ich rodziców do zachowań konformistycznych: - Zapisz się, wszyscy chodzą, dostaniesz szóstkę, poprawisz średnią. Nie pójdziesz? Będziesz miał gorsze świadectwo niż Jacek. Co gorsza, religia na świadectwie grozi dyskryminacją tych, którzy nie chodzą. Zamiast stopnia z religii mają tylko kreskę. Tusk zapowiada, że będzie biskupów przekonywał. Przewiduję kłopoty, bo wypowiedzi hierarchów wyrażały pewność podszytą kompleksem - że przedmiot, za który nie można dostać szóstki, nie będzie traktowany poważnie - pisze Pacewicz. Lepiej byłoby - jak twierdzi Halina Bortnowska, publicystka, kiedyś katechetka - gdyby wiary uczyć w parafii. Ale jeśli już w szkole, to lepiej jasno powiedzieć, że katecheza to katecheza. To może oczyścić atmosferę na styku państwa i Kościoła, wiary i wiedzy. In vitro, aborcja, religia w szkole. Rzeczpospolita powinna szukać rozwiązań, które uwzględniają potrzeby katolików, ale zostawiają obywatelom swobodę wyboru, nikogo nie dyskryminując. I które nie naruszają neutralności światopoglądowej państwa - konkluduje Pacewicz. Od redakcji Wrogość Gazety Wyborczej, a Piotra Pacewicza szczególnie, wobec obecności katechezy w szkole, zaczyna przyjmować postać obsesji. Tak wielkiej, że przesłania fakty. A faktem jest, że również wtedy, gdy ideologiczną decyzją komunistów w czasach totalitarnego państwa, jakim była PRL, nauczanie religii zostało wyrzucone ze szkół i musiało odbywać się w salkach parafialnych, uczniowie otrzymywali oceny. W wolnych, demokratycznych państwach, nauczanie religii odbywa się w szkołach publicznych. Wiara.pl