Boże Narodzenie Putina z Dziadkiem Mrozem

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 08.01.2008 13:38

Władimir Putin świętował w poniedziałek prawosławne Boże Narodzenie wspólnie z Dziadkiem Mrozem. Popularność staruszka rozdającego prezenty to jeden z najtrwalszych sukcesów radzieckich socjotechników - pisze Gazeta Wyborcza.

Prezydent Rosji oddał honorowe miejsce podczas bożonarodzeniowej mszy w moskiewskiej świątyni Chrystusa Zbawiciela swemu następcy Dmitrijewowi Miedwiediewowi i sam pojechał na święta do Wielkiego Ustiugu pod Wołogdą, który od dziesięciu lat pełni funkcję oficjalnej siedziby Dziadka Mroza. Podczas rozmowy z aktorem grającym dobrodusznego starca Putin obiecał Dziadkowi Mrozowi budowę lodowego pałacu, który ma nie topnieć przez cały rok. Na choince życzeń prezydent zawiesił kartkę z prośbą o pokój na świecie. Dziadek Mróz, niewiele dziś różniący się od zachodniego św. Mikołaja, to jedna z najsilniejszych "nowych rosyjskich tradycji", które udało się wprowadzić władzom radzieckim. Dziadek to XIX-wieczna przeróbka postaci ludowej, którą bez większego powodzenia próbowano wprowadzić na petersburskie przyjęcia bożonarodzeniowe już w 1905 r. O jego sukcesie przesądził jednak dopiero artykuł o sposobach świętowania Nowego Roku opublikowany przez jednego z doradców Stalina w 1935 r. w dzienniku Prawda. W ślad za artykułem noworoczne przyjęcia dla dzieci z Dziadkiem Mrozem w roli głównej, których celem było wyparcie tradycji świętowania Bożego Narodzenie, otrzymały pomoc kinematografii propagującej legendę o świeckim świętym. Rugowanie religii za pomocą nowych - także sprzecznych z marksistowskim materializmem - obyczajów nie podobało się nawet niektórym komunistom, ale w epoce stalinowskiego terroru tylko nieliczni, i to głównie na emigracji, mieli odwagę krytykować Kreml. Przy wsparciu władz Dziadek Mróz bezskutecznie próbował konkurować ze św. Mikołajem także w powojennej Polsce. W Rosji bożonarodzeniową wojnę tradycji wygrały jednak władze radzieckie. Do dziś sylwester oraz Nowy Rok z obowiązkową sałatką warzywną "Oliwier", półsłodkim szampanem i telewizyjnym orędziem prezydenta o północy dominuje nad Bożym Narodzeniem. Dziadkowie Mrozowie, którzy mają już nawet swój związek zawodowy, pracują każdego roku co najmniej przez miesiąc. Rozdają prezenty oraz odwiedzają szkolne i firmowe wieczory noworoczne od połowy grudnia, a kończą w połowie stycznia, już po prawosławnych świętach. Cerkiew usiłuje nadawać odgrywanej przez nich postaci przymioty chrześcijańskie, ale nawet nie próbuje protestować przeciw łamaniu rygorystycznego prawosławnego postu adwentowego (trwającego do 6 stycznia) przez huczne obchody Nowego Roku.