Antyklerykalizm nie przejdzie

Rzeczpospolita/Rafał A. Ziemkiewicz/a.

publikacja 09.01.2008 19:18

Stosunek postkomunistów do hierarchii kościelnej zawsze był niejednoznaczny - niby nienawiść, ale z nutą podziwu i zazdrości, bo kościelna hierarchia i jej pewna ceremonialność zawsze przypominała starym pezetpeerowcom utraconą nieboszczkę Partię - napisał w Rzeczpospolitej Rafał A. Ziemkiewicz.

W felietonie zatytułoawnym "Antyklerykalizm nie przejdzie" czytamy: To podobieństwo, prawdziwe czy nie, postkomuniści zwykli czynić głównym argumentem w ataku na Kościół, w sposób zdradzający, iż najbardziej ich irytuje, że biskupom udało się to, co im, sekretarzom, nie wyszło. Ale przed laty w najbardziej nawet wściekłych atakach nie pozwalali sobie postkomuniści na taki język jak dziś. Ważne pytanie – dlaczego? Czy kiedyś byli lepiej wychowani, czy kiedyś mieli jakąś kindersztubę, którą obecnie zatracili? Oczywiście nie. Po prostu kiedyś postpezetpeerowska lewica walczyła o zwycięstwo, o którym nie sposób marzyć bez pozyskania wyborców centrowych, umiarkowanych, którzy nie lubią sypania inwektywami. Dziś walczy o przetrwanie – o to, by owe marne 10 procent, na które jeszcze może liczyć, nie przeszło do obozu Donalda Tuska, co w atmosferze "wszystko lepsze od Kaczorów" stało się całkiem prawdopodobne. Ubliżanie biskupowi przy jednoczesnym oskarżaniu Tuska o uległość wobec "czarnych" jest ostatnim sposobem, jakim może Olejniczak temu przeciwdziałać. Szczęśliwie dziś przeciwko antyklerykałom działa ta sama potężna siła, która kilkanaście lat temu dawała im rozpęd – siła przyzwyczajenia. Niegdyś to Kościół, wracający z banicji Peerelu, postrzegany był jako naruszający status quo; dziś odwrotnie, argument: "tyle ważnych spraw, a ci znowu o aborcji", działa przeciwko tym, którzy niegdyś nim szermowali. Tą kartą postkomuniści wiele już nie ugrają – po raz kolejny potwierdza się, że krzyk i obelgi są oznaką słabości, a nie siły.