Rui Costa kolarskim mistrzem świata

PAP |

publikacja 29.09.2013 19:50

Portugalczyk Rui Costa zdobył we Florencji tytuł mistrza świata w kolarskim wyścigu elity. W rywalizacji odbywającej się w bardzo trudnych warunkach na 272-kilometrowej trasie wyprzedził na finiszu Hiszpana Joaquima Rodrigueza.

Rui Costa kolarskim mistrzem świata Alberto Rui Costa MAURIZIO DEGL'INNOCENTI /PAP/EPA

Kilkanaście sekund za nimi przyjechali do mety Hiszpan Alejandro Valverde, który wywalczył brąz, oraz zmęczony pościgiem po wcześniejszej kraksie Włoch Vincenzo Nibali, nie podejmując już walki o medal.

Najlepszy z Polaków Maciej Paterski zajął 19. miejsce ze stratą ponad minuty do Costy. Michał Gołaś był 33., Bartosz Huzarski - 52., a Rafał Majka - 58. Nie ukończyli rywalizacji: Michał Kwiatkowski, Sylwester Szmyd, Przemysław Niemiec, Maciej Bodnar i Tomasz Marczyński.

Jednym z bohaterów wyścigu, który przez wiele godzin odbywał się w deszczu, był Huzarski, który uciekał w różnych grupkach, a przez pewien czas samotnie, przez ponad 240 kilometrów. Został doścignięty na przedostatniej, dziewiątej rundzie wokół stolicy Toskanii.

Na zakończenie mistrzostw - zgodnie z prognozami meteorologicznymi - nastąpiło załamanie wspaniałej do tej pory pogody. Już na starcie wyścigu w Lukce padało, a gdy po dwóch i pół godzinie kolarze wjeżdżali na rundy we Florencji, pociemniało, zerwał się wiatr i nastąpiło prawdziwe oberwanie chmury.

"Na stukilometrowym odcinku dojazdowym z Lukki do rund warunki były fatalne. Było tak ciemno, że niewiele widziałem. Dobrze, że po drodze w miasteczkach włączono latarnie uliczne" - mówił PAP Kwiatkowski.

Na rundach co chwilę w peletonie dochodziło do kraks, szczególnie na zjazdach. W jednej z nich leżało około 30 zawodników, w tym takie asy jak Brytyjczycy Bradley Wiggins i Mark Cavendish. W tych warunkach założenia taktyczne wielu ekip wzięły w łeb.

Liderami polskiej reprezentacji mieli być Kwiatkowski i Majka. Ten pierwszy zjechał jednak do autokaru już na trzecim okrążeniu. Niewiele minut po nim przyjechali przemoczeni i zziębnięci Sylwester Szmyd, Przemysław Niemiec i poobijany w dwóch wypadkach Bodnar. Później wycofał się również Marczyński.

"Sam nie leżałem w kraksie, ale widziałem ich bardzo dużo. Trzeba było bez przerwy hamować. Potem jechałem +w trupa+, aby dogonić główną grupę, ale nie miałem szans, bo znów musiałem hamować przed leżącymi kolarzami. Tempo było szarpane, moja strata rosła i nie miałem już szans, by dogonić czołówkę" - powiedział Kwiatkowski.

Oprócz Bodnara "poszlifował" się Gołaś, ale dzielnie walczył i po trwającym kilkadziesiąt kilometrów pościgu dogonił główną grupę.

Przed peletonem niemal od startu jechało pięciu uciekających kolarzy: Huzarski, jego kolega z ekipy NetApp-Endura Czech Jan Barta, Tunezyjczyk Rafaa Chtioui, Wenezuelczyk Yonder Godoy i Austriak Matthias Brandle.

Trzech ostatnich odpadło po przejechaniu 170 kilometrów, a Polak i Czech przez dłuższy czas utrzymywali przewagę dwóch, trzech minut. Barta osłabł, a do samotnie uciekającego Huzarskiego dołączył Włoch Giovanni Visconti. Ostatecznie ucieczkę zlikwidowano 30 km przed metą.

Wyścig rozegrał się na ostatnim okrążeniu. Z peletonu liczącego około 40 zawodników zaatakował Rodriguez, a niedługo potem dołączyli doń najpierw Nibali, a potem Valverde i Costa. Rodriguez ponowił atak na ostatnim podjeździe na Via Salviati. Doścignął go jedynie Costa, który na finiszu okazał się silniejszy.

Costa jest pierwszym Portugalczykiem, który założył tęczową koszulkę w rywalizacji elity. 26-letni zawodnik ekipy Movistar (jeździ w niej Szmyd) ma na koncie sporo sukcesów, m.in. dwa etapy w tegorocznym Tour de France. Jego zwycięstwo nie jest wielką niespodzianką, ale nie był wymieniany jako jeden z kandydatów do medalu.

Od przyszłego sezonu Costa będzie kolegą Przemysława Niemca we włoskiej grupie Lampre.

TAGI: