publikacja 18.01.2008 06:07
Aleyna uciekła z domu, bo rodzice chcieli ją siłą zmusić do małżeństwa ze starszym o 20 lat Turkiem. Rodzina grozi jej śmiercią. W Niemczech podobny dramat może być udziałem nawet 10 tys. kobiet - zaalarmowała Gazeta Wyborcza.
- Za ślub oferował mojej rodzinie 17 tys. euro. Zgodzili się bez wahania mimo że miałabym zostać jego drugą żoną,. Gdy powiedziałam "nie", brat zabrał mi paszport, a rodzice zamknęli mnie w pokoju. Bili mnie, grozili, że mnie zabiją - wspomina 20-letnia Turczynka. Choć jej ultrareligijna rodzina żyła w Bawarii w sporym luksusie, postanowili wybrać córce męża i na tym zarobić. - Tak każe tradycja - mówi Aleyna. Wyrwała się dzięki Hatun Und Can, organizacji pomagającej kobietom zmuszanym do ślubu. Dziewczyna usiłuje teraz ułożyć sobie na nowo życie w Berlinie, chce pójść do szkoły i zostać pielęgniarką. Może mówić o szczęściu. W Niemczech co roku dochodzi do kilkunastu tzw. zabójstw honorowych. Rodziny dziewczyn, które mimo gróźb i bicia nie chcą wyjść za wybranego przez nich mężczyznę często je zabijają. Nazywają to zmyciem hańby. Z Aleyną rozmawiam w trochę konspiracyjnych warunkach. Do mojego mieszkania przywiózł ja Andreas Becker, założyciel Hatun Und Can. Pod drzwiami czeka ich kierowca, na wypadek gdyby ktoś zainteresował się dziewczyną. - Gwarantujemy jej anonimowość. Rodzice mogą jej co najwyżej wysłać kolejnego SMS-a z pogróżkami, ale o tym, gdzie jest, nie mają pojęcia. Ale i tak lepiej chuchać na zimne - mówi Becker. Sam jest bardzo ostrożny. O organizacji nie rozmawia z każdym, do pracy w Hatun Und Can dopuszcza tylko najbardziej zaufanych ludzi. I nie zgadza się ujawnienie nazwiska. "Becker" to pseudonim. - Nie możemy narażać dziewczyn. Grozi im zemsta rodziny - opowiada. Hatun und Can powstała rok temu. Nazwa pochodzi od imienia Hatun Sürücü, 23-letniej Kurdyjki zabitej w 2005 r. przez braci. Sürücü zginęła, bo porzuciła wybranego przez rodziców męża, i zaczęła żyć jak Europejka. Bracia uznali to za hańbę i zastrzelili ją przed jej mieszkaniem. Stanęli przed sądem, a winę na razie udało się udowodnić tylko jednemu. Synem Sürücü Canem opiekuje się rodzina zastępcza. - Byłem zaprzyjaźniony z Hatun. Gdy zginęła, zastanawialiśmy się ze znajomymi, jak można było temu zapobiec. Tak powstała nasza organizacja - opowiada Becker. Choć Hatun Und Can pomaga kobietom wszystkich narodowości to większość ich klientek stanowią muzułmanki zmuszane przez rodzinę do zamążpójścia. Aleynie udało się wyrwać, bo rodzice nie zabrali jej komórki. Po cichu wybrała numer koleżanki i włożyła telefon do kieszeni. Koleżanka przez dłuższą chwilę słuchała, jak rodzina obrzuca Aleyne obelgami. Potem zadzwoniła na policję i wysłała mail do Hatun Und Can. Dwa dni później była wolna.
Inną dziewczynę rodzina chciała zmusić do małżeństwa z kuzynem mieszkającym w Turcji. Rodzice chcieli się jej jak najszybciej pozbyć z domu, bo dowiedzieli się, że ich córka została zgwałcona. Dziewczynę bił i wyzywał nawet jej brat. Hatun Und Can przerzuciło ją z południowych Niemiec do Berlina. Była tak zastraszona, że dopiero po trzech tygodniach odważyła się wyjść ze swojego nowego mieszkania. - Ostatnio pomagaliśmy Polakowi i Turczynce, którzy pobrali się bez zgody rodziców dziewczyny. Rodzina groziła obojgu. Pomogliśmy im przenieść się z Berlina do innego miasta - opowiada Becker. Jeszcze inna historia: arabskie małżeństwo musiało ukrywać się przed rodzicami panny młodej. Powód - pobrali się bez ich zgody. Pan młody nie miał 25 tys. euro, których rodzice żądali za córkę. Becker: - Byli całkowicie zaszczuci. Rodzina panny młodej w Niemczech liczy sobie kilka tysięcy ludzi, więc właściwie w każdym mieście jest ktoś, kto mógł ich rozpoznać i nasłać mścicieli. W końcu przerzuciliśmy ich za granicę. Żyją w spokoju, mają prace, dzieci chodzą do przedszkola. Organizacja nie ma biura, tylko stronę internetową z telefonem alarmowym i mailem. Działa dzięki darowiznom i sieci współpracowników rozsianych po całych Niemczech. - Mamy do dyspozycji mieszkania, w których możemy ukryć dziewczyny. Możemy liczyć na zaprzyjaźnionych lekarzy, adwokatów, sędziów, urzędników - wylicza Becker. Kobietom potrafi załatwić mieszkanie komunalne, zasiłek albo pracę, pomaga wybrać szkołę. System ani razu jeszcze nie zawiódł. W ciągu roku pomogli ponad stu dziewczynom - zorganizowanie każdej nowego życia kosztuje średnio 2 tys. euro. Ostatnio co tydzień do organizacji zgłasza się kilka kobiet. Ale to kropla w morzu. Oficjalnie szacuje się, że w całych Niemczech do małżeństwa przymuszanych jest 5 tys. osób. Znawcy tematu twierdzą, że liczba jest dwa razy wyższa. Do tej pory nikt nie badał, ile muzułmańskich dziewcząt wywozi się na Bliski Wschód, by tam wydać je za mąż. Stawiające opór są bite, oblewane kwasem albo zabijane. - Wiele tragedii nie jest wyjaśnianych. Kobiety wypadają przez okno, a policja odnotowuje to jako samobójstwo - wyjaśnia Becker. Władze nie radzą sobie z tym problemem. Każdy land zajmuje się problemem po swojemu, we znaki daje się niemiecka biurokracja. - Liczy się czas, kobietę trzeba jak najszybciej zabrać z niebezpiecznego środowiska, a nie wszyscy urzędnicy to rozumieją. Najgorzej jest w konserwatywnej Bawarii - mówi Becker. W Wielkiej Brytanii działa centralna instytucja zajmująca się ochroną kobiet. Gdy rodzice wywiozą je za granicę, państwo robi wszystko, by je ściągnąć z powrotem. O tym, jak radzić sobie z takimi przypadkami, wiedzą pracownicy socjalni i policjanci. Niemcy dopiero w zeszłym roku zdecydowały się zbadać problem w skali całego kraju. - W każdym magistracie powinny być osoby, które zajmowałyby się ofiarami przymusowych małżeństw - apeluje Becker.