Nieugięty duchowny, który nie lękał się władz

Rzeczpospolita/a.

publikacja 01.02.2008 07:04

Abp Ignacy Tokarczuk kończy 90 lat. Gdy w Polsce nie było można budować świątyń, postawił ich w diecezji przemyskiej ponad 400 - przypomina Rzeczpospolita.

Był jednym z najbardziej inwigilowanych i zapewne znienawidzonych przez władze PRL hierarchów. „Najbardziej wojujący biskup w Polsce, zdecydowany przeciwnik ustroju socjalistycznego, czego daje częsty wyraz w wystąpieniach publicznych” – pisał o biskupie przemyskim w 1977 r. płk Adam Pietruszka, naczelnik Departamentu IV MSW. Nie pomagało nic: tajni agenci, podsłuch zainstalowany w kurii i jego domu, oszczerstwa, rozmowy przedstawicieli władz, skargi słane do episkopatu i Watykanu. Nie ugiął się. Hardy syn chłopskiego gospodarza z Podola, czuły na wszelkie kłamstwo, zawsze mówił prawdę. Bez dyplomacji. Nie szedł na kompromisy, nie wchodził z przeciwnikiem w dyskusje. – Stosowałem taktykę otwartości, a oni krytykowali mnie za ostrość wypowiedzi – abp Tokarczuk wspominał w rozmowie z KAI. – Mieli nadzieję, że mnie urobią pod pozorem prowadzenia dialogu. Ojciec zgodził się, by wstąpił do lwowskiego seminarium – choć jako pierworodny miał zostać na roli – pod warunkiem że nie będzie byle jakim księdzem. Wziął to sobie do serca. Gdy w 1952 r. na KUL – gdzie po studiach został asystentem na wydziale filozofii – wprowadzono komunistyczny Związek Młodzieży Polskiej, na znak protestu wyjechał do Olsztyna. Tam pracował w seminarium i ze studentami. Władzom już wtedy nie podobały się jego homilie i to, że organizuje pielgrzymki młodzieży na Jasną Górę. Nie zgodziły się więc, by w 1958 roku został proboszczem jednej z olsztyńskich parafii. Dlatego zaskakujące było, że w grudniu 1965 roku rząd przystał na to, aby został biskupem. Po fakcie dziwili się nawet sami politycy. Podobno zdecydowało o tym bałaganiarstwo premiera Józefa Cyrankiewicza. Prymas Wyszyński, zgodnie z ówczesnym prawem, przedstawił rządowi nazwiska kandydatów na ordynariusza diecezji przemyskiej. Rząd miał trzy miesiące, by zgłosić zastrzeżenia, ale pismo, niezauważone, spokojnie przeleżało na biurku premiera. Powodem nieustannych konfliktów z władzą były homilie bp. Tokarczuka (wszystkie były przez SB nagrywane) oraz budowa kościołów. Od 1958 roku władze nie wydawały zezwoleń na ich budowę i remonty. Kiedy więc i jemu odmówiły zgody na budowę świątyni w Jaśle, powiedział: dość. Z ambony ogłosił, że ponieważ prawo państwowe jest nastawione na to, by zniszczyć Kościół, że to jest nie prawo, ale bezprawie, od tej pory nie będzie brał pod uwagę żadnych dekretów dotyczących tworzenia parafii i nominacji na proboszczów. Jak powiedział, tak zrobił. Nie pytając o zgodę władz, tworzył nowe parafie, zachęcał wiernych do stawiania nowych kościołów i pomagał im płacić wysokie kary, jakie na nich za to spadały.

– Władze się wściekały, ale wszyscy biskupi, prymas stali za nim – wspomina bp Alojzy Orszulik, były zastępca sekretarza episkopatu Polski. W sumie w latach 1966 – 1993 w diecezji przemyskiej zbudowano ponad 400 kościołów i tyleż domów katechetycznych (w latach 80. władze dawały już zezwolenia). – Biskup cieszył się z tych kościołów, lubił je pokazywać – opowiada Bohdan Cywiński, publicysta i historyk idei, były działacz opozycyjny. Bp Tokarczuk bez pytania o zgodę władz przejmował też opuszczone cerkwie unickie, ratując je przed zniszczeniem. Aby uciszyć niepokornego biskupa, władze uciekały się do różnych metod. Podczas wizyty w Watykanie w 1977 roku abp Luigi Poggi, który był szefem delegacji Watykanu do kontaktów roboczych z Polską, zażądał od bp. Tokarczuka zmiany linii wobec władz państwowych. Usłyszał wtedy: „Znam komunizm i wiem, czym jest chrześcijaństwo, i swej drogi nie zmienię, bo byłoby to wbrew memu sumieniu”. Powiedział, że mogą go odwołać, zwolnić. „Wiem, co należy się Panu Bogu, co papieżowi, a do łamania sumienia w postępowaniu nikt mnie skłonić nie może” – opowiadał w wywiadzie rzece, jakiego udzielił Tadeuszowi Fredrze-Bonieckiemu. Po latach abp Poggi publicznie go za to przeprosił w Przemyślu. Zachęcając wiernych do budowy kościołów, bp Tokarczuk powodował integrację tych wspólnot, wzrost ich pobożności oraz uczył społecznego oporu wobec niesprawiedliwej władzy. To sprawdziło się w czasach „Solidarności”. Niepokorny biskup już w latach 70. wspierał członków KOR, ROPCiO. Przyjmował w Przemyślu m.in. Adama Michnika, Jacka Kuronia. – Dawał nam wsparcie psychiczne, niektórych wspierał materialnie i zawsze przyjmował u siebie niezwykle serdecznie – wspomina Bohdan Cywiński. Jednego gorącego konfliktu abp. Tokarczukowi nie udało się rozwiązać – o katedrę unicką w Przemyślu. Musiał pomóc w tym Jan Paweł II. W tym samym 1991 r. papież za zasługi podniósł go do godności arcybiskupa. W wolnej Polsce abp Tokarczuk krytykował filozofię tzw. grubej kreski. Tłumaczył, że zrównuje ona dobro ze złem. Opowiedział się też za lustracją księży. Wspierał Radio Maryja, porównując je do Radia Wolna Europa. Od 1993 r. abp Ignacy Tokarczuk jest na emeryturze. W 2006 roku został odznaczony najwyższym polskim odznaczeniem – Orderem Orła Białego, a w maju ubiegłego roku prezydent Lech Kaczyński powołał go w skład kapituły tego orderu.