W przyszłość z nadzieją

Nasz Dziennik/a.

publikacja 09.02.2008 07:56

To, co trzeba robić, zawiera się w słowach, które zawsze powtarza Dyrektor Radia Maryja: trzeba głosić Ewangelię - mówi nowy prowincjał redemtorystów o. Ryszard Bożek w rozmowie z Naszym Dziennikiem.

- Od kilku dni jest Ojciec nowym prowincjałem Warszawskiej Prowincji Redemptorystów. Jak Ojciec się czuje w nowej roli? - Miałem do tej pory dwojakie uczucia: z jednej strony lęk, drżenie i przerażenie, które mną władały - jak by powiedział psalmista; z drugiej strony patrzę na tę posługę z ogromną nadzieją. Pocieszające jest to, że prowincjałem nie jest się całe życie, u nas są kadencje (śmiech). Będę mógł pełnić funkcję prowincjała Warszawskiej Prowincji Redemptorystów trzy lata, czy ewentualnie kolejne trzy lata, co zależy od woli współbraci. W czasie obecnej kapituły w Tuchowie uświadomiłem sobie raz jeszcze, jaka to jest potężna prowincja i jakie potężne wyzwania stoją przed nami. Wierzę, że nadal, w miarę naszych możliwości, będziemy gorliwie odpowiadać na nie. Dziś patrzę na to wszystko z ogromną nadzieją, zwłaszcza gdy widzę entuzjazm współbraci, którzy naprawdę ciężko pracują rozsiani po całym świecie, z wielkim zaangażowaniem, dynamiką życia misjonarskiego. Także podsumowując: z jednej strony - tak jak powiedziałem - czułem lęk i przerażenie, z drugiej strony patrzę w przyszłość z nadzieją. - Ilu jest redemptorystów w Polsce, a ilu na świecie? - Wszystkich redemptorystów w Polsce jest 409. Jednak Polaków redemptorystów jest znacznie więcej. Wielu z nich pracuje bowiem na całym świecie, w różnych prowincjach zgromadzenia. Ponad 150 Polaków redemptorystów pracuje w 16 krajach świata, co jest godne podkreślenia. Na całym świecie do Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela należy ok. 5,5 tys. zakonników. Pracujemy w 78 krajach świata. Jest to zatem duże, liczące się zgromadzenie, które ma wpływ na wiele spraw dziejących się w Kościele rozsianym po różnych zakątkach ziemi. - Jakie główne obszary działalności zgromadzenia będą dla Ojca priorytetowe w najbliższych latach? - Główne obszary mojej działalności skupią się na wyzwaniach, jakie postawiliśmy sobie jako redemptoryści polscy w czasie ostatniej kapituły, która się odbywała w Toruniu w 2006 roku. Wówczas wypracowaliśmy tzw. plan pastoralny działania prowincji na trzy lata. Znamienny jest tytuł tegoż planu: "Wierni św. Klemensowi, otwarci na znaki czasu". I rzeczywiście, przede wszystkim w tym duchu pragnę bardzo, bardzo troszczyć się o misje i rekolekcje, o tę działalność ewangelizacyjną, którą prowadzimy w Polsce, i oczywiście o parafie. Wielkim wyzwaniem, które jednocześnie leży mi bardzo na sercu, są też nasze misje zagraniczne. - Czy jest ku temu jakaś szczególna okoliczność?

- Tak. Ponieważ sam kiedyś bardzo chciałem wyjechać na misje. Przed laty pojawiła się propozycja, aby wyjechać do Afryki, do Burkina Faso. Zgłosiłem się na ochotnika i napisałem prośbę o wyjazd do tego kraju. Niestety, moi przełożeni wysłali mojego współbrata, kolegę, który do dziś tam pracuje, a ja zostałem w Polsce. Potem posłany zostałem na studia, stąd też kolejną ważną dziedziną jest dla mnie formacja. Przez ostatnie lata byłem wychowawcą, formatorem w naszym wyższym seminarium duchownym, i bardzo bym chciał, aby ta formacja duchowa, intelektualna, pastoralna w naszym zgromadzeniu była na najwyższym poziomie. - Co roku zamieszczamy w "Naszym Dzienniku" relacje z Europejskich Spotkań Młodzieży Redemptorystowskiej. Świadczą one o dużym zaangażowaniu zgromadzenia w duszpasterstwo młodych. Czy do współczesnej młodzieży łatwo trafia charyzmat zgromadzenia? - Do tych ważnych obszarów działalności zgromadzenia, na które zwróciłem uwagę, należy oczywiście także praca z młodzieżą. Myślę, że charyzmat redemptorystów trafia do młodych bardzo łatwo. Przecież to jest charyzmat rzeczywiście piękny! Mówi o tym, że Bóg nas kocha, że Bóg nas kocha w sposób nieskończony, że kocha nas miłością nieogarnioną, że On tak bardzo nas pokochał, że zesłał swojego Syna, który stał się Człowiekiem, który się narodził, który złożył siebie samego w ofierze na drzewie krzyża. Ta piękna, prawdziwa, czysta miłość to rzeczywistość, która musi przemawiać. Jestem przekonany, że przemawia do młodych ludzi. Dlatego ukazywanie tego charyzmatu młodzieży jest dla nas ogromnym wyzwaniem i zadaniem. - A jakie cechy musi dziś posiadać kapłan, zakonnik, aby mógł stać się prawdziwym autorytetem, wychowawcą dla młodych, aby jego głos mógł się przebić przez multimedialny zgiełk tego świata? - Myślę, że dziś najważniejsze jest bycie z młodymi ludźmi, nie izolowanie się od nich. My będziemy z nimi wówczas, gdy będziemy z nimi przeżywać ich radości, nadzieje, jak również ich porażki i smutki. Oni muszą czuć, że mogą na kapłana liczyć. Jednocześnie, gdy będziemy blisko młodych serc, to wtedy i my będziemy na tych młodych ludzi mogli liczyć. Ich apostolstwo i świadectwo jest przecież bardzo ważne, bo przecież młode pokolenie to nadzieja i dla Kościoła, i dla Ojczyzny, i dla świata.

- Czy zgromadzenie nie powinno szerzej przyjrzeć się np. możliwości wykorzystania w posłudze rekolekcyjnej, duszpasterskiej, ewangelizacyjnej internetu? - Właśnie w czasie obecnej sprawozdawczo-wyborczej kapituły w Tuchowie mówiliśmy dosyć dużo na temat naszej pracy z młodzieżą, zarówno tą, którą gromadzimy wokół naszych parafii, duszpasterstw, ale też młodzieżą zaangażowaną chociażby w tym dziele, jakim jest Radio Maryja, czy uczącą się w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. I dokładnie o tym była mowa, że powinniśmy w jeszcze większy sposób wykorzystać internet jako możliwość docierania do ludzi młodych. Dobrze wiemy, że dostęp do internetu jest coraz łatwiejszy i wielu młodych z niego godzinami korzysta, nawiązuje takie czy inne kontakty, relacje, poszukuje odpowiedzi na różne pytania. Sam znam takie osoby duchowne, które angażują się w sprawę pomocy młodym poprzez internet. Odpisują na e-maile, odpowiadają na pytania, wyjaśniają prawdy wiary, nauczanie Kościoła - to jest ważne i w obecnym czasie bardzo potrzebne. Stąd też jesteśmy bardzo otwarci na poszerzenie możliwości zaangażowania zgromadzenia w tej dziedzinie. Cała sztuka polega teraz na tym, aby znaleźć ludzi, którzy by w wirze zajęć chcieli poświęcić czas na to, aby np. siedzieć przy komputerze i odpowiadać na dręczące młodych ludzi pytania, żeby im i tą drogą pomagać. - Media, uczenie się odpowiedzialnego korzystania z nich i wychowanie młodego pokolenia to bardzo częste tematy podejmowane przy różnych okazjach przez Ojca Świętego Benedykta XVI. W tym kontekście niezwykle cennym narzędziem systematycznego formowania przygotowującej się do pracy zawodowej i dorosłego życia młodzieży jest założona i prowadzona przez redemptorystów Wyższa Szkoła Kultury Medialnej i Społecznej w Toruniu. Czy, zdaniem Ojca, nie warto poszerzyć zakresu jej studiów o nowe kierunki? - Jeśli tylko będzie zainteresowanie jakimś nowym kierunkiem studiów, jeśli będzie taka potrzeba, to redemptoryści są na to otwarci. Jeśli w tych młodych ludziach, którzy trafiają do Wyższej Szkoły kultury Społecznej i Medialnej, jest zainteresowanie kolejnymi dziedzinami wiedzy, kierunkami, które są wynikiem rozwoju techniki, nauki, to trzeba temu wychodzić naprzeciw. O ile zatem znajdą się ludzie, którzy odpowiedzialnie i na wysokim poziomie merytorycznym będą w stanie zorganizować i poprowadzić to wszystko, to jestem za poszerzeniem zakresu studiów. Takie cenne inicjatywy, oczywiście, zawsze mogą liczyć na poparcie z mojej strony. Chodzi przecież o to, aby pomagać tym młodym ludziom, którzy chcą odpowiedzialnie przygotować się do dorosłego życia, a potem rzetelną pracą w zawodzie przyczyniać się do rozwoju Ojczyzny. - W ogłoszonym niedawno Orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu Ojciec Święty postuluje konieczność utworzenia infoetyki, na wzór bioetyki w dziedzinie badań naukowych. Może zgromadzenie redemptorystów stałoby się w Polsce promotorem infoetyki w dziedzinie mediów? Wszak redemptoryści mają niemałe doświadczenie w tej dziedzinie - prowadzą rozgłośnie radiowe, kanały telewizyjne...

- Nie ulega wątpliwości, że infoetyka w dziedzinie mediów to ogromne pole do działania. Jednocześnie myślę, że jest to pole bardzo skomplikowane i niełatwe. Przecież bioetyka to też nie jest łatwa sprawa, zwłaszcza dzisiaj, kiedy medycyna, nauka tak posunęły się do przodu. Tu jest podobnie. Infoetyka... Jestem przekonany, że na poziomie zgromadzenia znaleźliby się eksperci, którzy mogliby na ten temat bardzo wiele powiedzieć. W tym momencie w Polsce na pewno są to ojcowie zaangażowani w pracę w Radiu Maryja. Gdyby zatem udało się zebrać naszych specjalistów, aby ten ciekawy temat podjęli, to rzeczywiście zgromadzenie byłoby w stanie stać się promotorem infoetyki w dziedzinie mediów. Jakby się to udało, byłaby to rzecz naprawdę piękna. Mam przyjaciela, redemptorystę pochodzącego ze Sri Lanki, z którym dużo dyskutowaliśmy w swoim czasie na temat mediów. Napisał on doktorat na Akademii Alfonzjańskiej w Rzymie w nurcie tych zagadnień. Tytuł jego pracy mam ciągle w pamięci: "Prawo zwykłego człowieka do rzetelnej informacji pochodzącej z mediów". Jak rozumieć prawo do informacji, jakie są etyczne, moralne uwarunkowania w tej sferze, to przedmiot jego badań i spostrzeżeń. To bardzo ciekawe tematy, które na pewno mieściłby się w ramach zagadnień infoetyki. - Warto w tym miejscu przypomnieć też, że redemptoryści prowadzą wiele mediów nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach... - Redemptoryście pracują z mediami i w mediach praktycznie na całym świecie. W Polsce jesteśmy znani przez Radio Maryja, przez TV Trwam. Jednak chociażby w Brazylii, w największym sanktuarium tego kraju - Aparecida, które w ubiegłym roku odwiedził Ojciec Święty Benedykt XVI, redemptoryści z prowincji Säo Paulo prowadzą kanał telewizyjny nadawany na cały kraj, przez 24 godziny na dobę. Istnieje tam też drugi kanał telewizyjny, a poza tym w każdym stanie w Brazylii są lokalne rozgłośnie prowadzone przez naszych zakonników. Podobnie jest w Ameryce Północnej. W Azji, szczególnie na Filipinach, gdzie dostęp do mediów jest znacznie łatwiejszy, redemptoryści także wykorzystują media w swej posłudze ewangelizacyjnej. Środki społecznego przekazu to taka działka, gdzie my, jako zgromadzenie redemptorystów, jesteśmy rzeczywiście bardzo mocno zaangażowani. - W wywiadach, których Ojciec ostatnio udzielił, dziennikarze zawsze pytali o Radio Maryja. Nie wnikając w intencje, trzeba odnotować, że ich dociekliwość w tym temacie była imponująca. W mediach od lat kreowany jest negatywny wizerunek tej rozgłośni i ci, co jej nigdy nie słuchali, mogą uwierzyć, że istnieje jakiś dramatyczny i lansowany nieustannie w laickich mediach "problem Radia Maryja". Czy nie byłoby jednak złem dopuszczenie do tego, aby ten katolicki głos w naszych domach został przez jego przeciwników zniszczony albo zniekształcony? Rzeczywistość przecież jest taka, że z Radiem Maryja największy problem mają przede wszystkim ci, co mają problem z Kościołem wiernym Ewangelii, nauczaniu Papieży i Tradycji, Kościołem broniącym życia ludzkiego, Kościołem przypominającym Dekalog...

- Głos Radia Maryja jest bardzo ważnym głosem w Polsce, i nie tylko w Polsce. Jest to też głos bardzo potrzebny. Są ludzie, którzy dają świadectwo temu, że tego głosu słuchają, i którzy naprawdę dzięki temu Radiu przeżyli swoje nawrócenie, powrócili do Pana Boga, przeżyli odnowę swej wiary, podnieśli poziom swojego życia religijnego. I to są naprawdę setki, tysiące, żeby nie mówić miliony osób. A może nawet i miliony, bo przecież trudno działanie łaski Bożej zmierzyć. Nie można tego nie dostrzegać. Nie wolno też w żaden sposób możliwości, jakie niesie katolicka rozgłośnia, zaprzepaścić. To, co trzeba robić, zawiera się w słowach, które zawsze powtarza Dyrektor Radia Maryja: trzeba głosić Ewangelię. A głoszenie Ewangelii, należy to sobie jasno powiedzieć, nie jest dziś modne, w ogóle Pan Bóg nie jest dziś modny. Stąd też największym problemem Kościoła naszych czasów jest odpowiedź na pytanie: jak wzbudzić we współczesnym człowieku pragnienie Pana Boga? To jest ogromne wyzwanie! Jakie należy zastosować sposoby, metody, aby dotrzeć do człowieka i żeby w nim wzbudzić pragnienie Boga? Radio w tym na pewno bardzo pomaga - można je przecież włączyć w różnych miejscach, tam, gdzie akurat się przebywa, i usłyszeć Dobrą Nowinę, uczestniczyć w tym, co rozgłośnia akurat przekazuje. A ci, którym przeszkadzają takie treści lub uznają, że ich nie interesują, mogą przecież zawsze wyłączyć odbiornik. Mamy przecież wolność. - W wywiadach pytano Ojca m.in., czy zmieni się zarząd toruńskiej rozgłośni. Odpowiedzi były jasne: "Nie widzę możliwości odsunięcia od Radia Maryja jego założyciela", "Kiedy zabrakłoby obecnego Ojca Dyrektora, to Radio by się rozpadło". Czy za nieustannym nękaniem tego zakonnika, szarganiem jego dobrego imienia, nie stoi jednak od lat ten właśnie cel - by to niepoddające się rygorom poprawności politycznej i łamiące monopol laickich mediów Radio się rozpadło? - Nie wiem, czy te wszystkie ataki wynikają jedynie z tego, że jest pewna grupa ludzi, którzy chcieliby zniszczyć Ojca Dyrektora i to Radio. Natomiast jestem przekonany, że dziś w Polsce, jeżeli tylko ktoś robi coś dobrego, robi coś w troszeczkę innym duchu niż powszechnie się to czyni, i jeszcze w tym wszystkim inspiruje się Ewangelią, to może mieć z tym problem i kłopoty. Taka sytuacja nie jest tylko zresztą domeną naszego kraju, ale w innych społeczeństwach, szczególnie tych zlaicyzowanych, również to widać. Ewangeliczny znak sprzeciwu. W tym duchu patrzyłbym na to wszystko, co się dzieje wokół Radia i jego założyciela. Na pewno trzeba ogromnie współczuć o. Tadeuszowi, że stale musi znosić ten nawał niezdrowego zainteresowania nim. Ja dopiero od kilku dni jestem prowincjałem, a już było do mnie mnóstwo telefonów z pytaniami o Radio... Mogę zatem tylko sobie wyobrażać, co musi się dziać z nim i w nim, jaką trzeba mieć ogromną odporność i siłę, aby te nękania znieść, przeżyć i tak po ludzku po prostu się nie załamać i wszystko to wytrzymać, przeżywając cierpienia w duchu Bożym. To naprawdę nie jest takie proste, wręcz powiedziałbym - bardzo trudne. - "Kościół nie utożsamia się z żadną partią, wspólnotą polityczną ani z systemem politycznym, natomiast przypomina, aby świeccy zaangażowani w życiu publicznym dawali odważne i czytelne świadectwo wartościom chrześcijańskim. Mają je głosić i bronić ich, gdy zostaną zagrożone. Będą to czynić na forum publicznym, zarówno w debatach gremiów politycznych, jak i w mediach" - mówił Benedykt XVI w grudniu 2005 r. do polskich biskupów.

Otwarcie zatem przede wszystkim katolickich mediów na ludzi życia społeczno-politycznego wyznających chrześcijański system wartości jest chyba czymś naturalnym i pożądanym? Niedobrze byłoby chyba, gdyby stawały się one trybuną do głoszenia poglądów niezgodnych z katolicką nauką społeczną, moralnością i raniących Kościół? - Oczywiście, jestem jak najbardziej za tym, aby katolicy świeccy angażowali się w życie społeczno-polityczne. Mają też prawo, czy wręcz powinni, wypowiadać się na temat życia społeczno-politycznego z perspektywy swej wiary, także w mediach. Tego prawa nikt ich nie może pozbawiać. Jednocześnie trudność docierania z chrześcijańskim systemem wartości, z ewangeliczną oceną pewnych wydarzeń do słuchacza, czytelnika jest duża. Stąd też katolickie środki społecznego przekazu mają tu ważną rolę do spełnienia. Jestem za angażowaniem się, za braniem odpowiedzialności za to, jakimi jesteśmy, jakimi ludźmi są nasi politycy, których wybieramy i lansujemy. Nigdy nie możemy zapominać o tym, że jeśli jesteśmy chrześcijanami, mamy dawać autentyczne świadectwo wartościom chrześcijańskim, wartościom, w które wierzymy. Dla nas te wartości są przecież najcenniejsze, my nie możemy się ich tak łatwo wyzbyć. W katolickich mediach zatem trzeba przede wszystkim zdecydowanego świadectwa ludzi, którzy są odpowiedzialni za kreowanie postaci naszych polityków. My, chrześcijanie, mamy być w tym świecie - takim jaki on jest - zaczynem dobra, miłości, przebaczenia, kultury chrześcijańskiej i proponowania innego stylu, niż propaguje to odchodzący od Boga świat. Jeśli my się dzisiaj sprzeciwiamy takim czy innych zjawiskom, poglądom sprzecznym z naszą wiarą, to jednocześnie powinniśmy proponować coś w zamian - nowy sposób kultury, nowy sposób bycia chrześcijaninem w świecie współczesnym, który pozostając wiernym Bogu, umie odpowiadać na zmieniającą się wokół sytuację. Z tym jest ogromny problem, nie tylko w naszym społeczeństwie, ale i w innych. Przykładem może być wielu naszych emigrantów, którzy byli w naszym kraju przez 20-25 lat formowani, w Polsce byli praktykującymi katolikami, a gdy wyjechali do innego państwa, gdy zmieniają się okoliczności życia, zapominają, skąd wyszli, gdzie są ich korzenie, w jakie wartości wierzą, co jest dla nich istotne. Żyją rok, dwa w innym kraju i nie stać ich na pójście do Kościoła, chociaż jak się z nimi rozmawia, to przyznają się do wiary. Rzeczywiście dla Kościoła ważne jest, aby nie utożsamiać się z żadną partią. Musimy być za to zawsze ewangeliczni i z tego ewangelicznego punktu widzenia móc i umieć podejmować krytykę, oceniać wydarzenia społeczne, polityczne, poglądy, projekty, plany, jakie w demokracji się pojawiają. Tego my jako katolicy musimy się w demokratycznym państwie ciągle uczyć. To jest trudne, przekonujemy się o tym każdego dnia. Ładnie powiedział kiedyś ks. abp Tadeusz Kondrusiewicz, przez wiele lat pasterzujący w Moskwie, a dziś w Mińsku: "Zdaliśmy egzamin z czasów prześladowania Kościoła, ale czy zdamy egzamin z wolności w czasach wolności?". Tego nie jestem pewien... Czy zdamy dziś egzamin z wolności? Media katolickie na pewno powinny w tym pomóc, jestem o tym przekonany. Nie my mamy zmieniać Ewangelię, ale Ewangelia ma zmieniać nas. Przecież wartości ewangeliczne są dla nas najlepsze na świecie. Jeśli będziemy je autentycznie przekazywać, także za pośrednictwem mediów, to ludzie je przyjmą. Oczywiście, zawsze trzeba szukać lepszego sposobu, stylu, języka, ale gdy szczerze jesteśmy przekonani do tych wartości, gdy wierzymy w nie z całego serca, gdy jesteśmy w stanie za nie oddać nawet życie, to musimy zrobić wszystko, co się da, aby je wszędzie promować. rozmawiał Sławomir Jagodziński