Stwórca do likwidacji

Andrzej Krajewski

GN 41/2013 |

publikacja 10.10.2013 00:15

Słowo „Bóg” miało zniknąć w Związku Sowieckim najpóźniej pod koniec lat 30. Lecz gdy okazało się to nie takie proste, Stalin uznał, że panowanie nad Europą warte jest jednak Mszy.

Stwórca do likwidacji archiwum gn Przechodzę na tydzień bez przerwy – głosi napis na fladze na plakacie propagującym likwidację niedzieli

Trzej hierarchowie, wiezieni po zapadnięciu zmroku 4 września 1943 r. na Kreml, ocaleli z rzezi, jaką urządził Kościołowi prawosławnemu Józef Stalin. Ale to nie oznaczało, że tyran potraktuje ich łaskawie. Zaskoczeni zaproszeniem mieli prawo umierać ze strachu. Metropolitę Aleksego ściągnięto z Leningradu, choć nadal trwało oblężenie miasta, Sergiusza przywieziono z Uljanowska, jedynie arcybiskup Mikołaj przebywał w Moskwie. Zbliżała się północ, kiedy wprowadzono ich do pokoju, w którym czekali: Stalin, Wiaczesław Mołotow oraz pułkownik NKWD Georgij Karpow. Ku zaskoczeniu przybyłych dyktator przywitał ich bardzo ciepło, chwaląc Cerkiew za patriotyzm. Po czym zapytał, co mógłby zrobić dla gości. Ośmielony tym metropolita moskiewski Sergiusz zwrócił uwagę, że prawosławie w Rosji od 1925 r. nie ma swego przywódcy, ponieważ urząd patriarchy pozostaje nieobsadzony.

„A ile czasu potrzebujecie na zwołanie soboru?” – zapytał Stalin. Zaskoczony Sergiusz nie wiedząc nawet, ilu z uwięzionych biskupów jeszcze żyje, odpowiedział, że około miesiąca. Stalin odwrócił się do od lat zajmującego się prześladowaniem duchowieństwa płk. Karpowa i z uśmiechem zagadnął: „Dlaczego nie zastosować bolszewickiego tempa? Jeśli pomożecie metropolicie Sergiuszowi odpowiednim transportem, to sobór mógłby zebrać się za trzy, cztery dni” – zanotował we wspomnieniach pułkownik NKWD. Tuż po północy tyran, który o mały włos nie wykorzenił w Rosji prawosławia, udzielił pozwolenia na jego odbudowę.

Cerkiew z przetrąconym karkiem

Bolszewicy rządzili ledwie skrawkiem Rosji, gdy już w styczniu 1918 r. Włodzimierz Lenin przygotował dekret „O rozdziale państwa i szkoły od Kościoła”. Pozwalał on władzom przejmować świątynie, klasztory, instytucje charytatywne i szkoły prowadzone przez związki wyznaniowe. Zakazano także nauczania dzieci religii. Reżim nie zamierzał tolerować żadnego światopoglądu poza komunistycznym. W najmocniej zrośniętą z Rosją Cerkiew prawosławną uderzono bez pardonu, mordując w krótkim czasie 37 biskupów i około 8 tys. popów. Natomiast patriarchę Moskwy i całej Rusi Tichona uwięziono, by nigdy już nie wypuścić na wolność. Nie pozwolono też wybrać jego następcy. Prześladowania złamały opór Kościoła prawosławnego. Władzę przejęli w nim duchowni należący do powstałej pod patronatem sowieckiej policji politycznej GPU organizacji Żywa Cerkiew.

Zadanie wykorzeniania religijności wśród ludu partia powierzyła Jemielianowi Jarosławskiemu. Ten gorliwy komunista, syn żydowskich zesłańców, zabrał się za walkę z religią w iście kapitalistycznym stylu. Założony przez niego za państwowe pieniądze koncern wydawniczy „Ateist” był jedyną w ZSRR spółką akcyjną zapewniającą udziałowcom pokaźne zyski, wypłacane w postaci dywidendy. Propagowanie postaw antyreligijnych Jarosławski rozpoczął od wydawania dziennika „Bezbożnik” (200 tys. egzemplarzy nakładu), tygodnika „Ateist” (1,5 mln nakładu) oraz tygodnika dla młodzieży „Antyreligioznik”. W teren wyruszyli korespondenci gazet, wyszydzający na ich łamach każdy przejaw religijności i denuncjujący zbyt pobożnych obywateli. Członkowie stowarzyszenia zakładali pierwsze muzea ateizmu, nadzorowali tworzenie „bezbożnych kołchozów”, „bezbożnych brygad produkcyjnych”, a nawet grup „bezbożnych więźniów”. Te działania jednak w praktyce niewiele zmieniały.

„Cerkwie były pełne, ludzie z trudem wciskali się do wnętrza, każdy niósł płonącą świecę i tysiące płomyków rzucało blask na złote płaszcze osłaniające postacie świętych na ikonach” – zanotował w 1926 r. zwiedzający Moskwę podczas świąt wielkanocnych korespondent komunistycznego dziennika „Die Rote Fahne” Egon Erwin Kisch. Co więcej, tamtego roku prawosławna Wielkanoc wypadła wedle wprowadzonego przez komunistów kalendarza juliańskiego (Cerkiew pozostała przy gregoriańskim) na dzień 1 maja. Takie fetowanie przez obywateli Święta Pracy rozeźliło partyjne kierownictwo. Ale następca Lenina, były uczeń seminarium w Tyflisie (dziś Tbilisi), Józef Stalin nigdy nie działał pochopnie. Ważniejsza była dla niego walka o przejęcie władzy nad partią i wyeliminowanie konkurentów. Spokój nie trwał jednak długo.

Czas zagłady

Miłośników dziennika „Bezbożnik” w styczniu 1929 r. musiało ucieszyć doniesienie, że w moskiewskich szkołach nauczyciele nakazali uczniom objąć dyżury w cerkwiach i spisywać nazwiska modlących się ludzi. Pod koniec dyżuru dzieci przekazywały raporty dyrektorom. Uczniowie, którym udało się wytropić w świątyni kolegów, otrzymywali specjalne nagrody. Najbardziej zaś ceniono donoszących na własnych rodziców. „Jeśli najbliższy krewny okaże się wrogiem ludu, przestaje być krewnym, a staje się wrogiem” – instruował w specjalnej czytance pisarz Maksym Gorki. Użycie dzieci w walce z religią stanowiło dopiero preludium. Wkrótce pozbawiono kapłanów praw do kartek żywnościowych i opieki lekarskiej. Dzieci popów przestano przyjmować do szkół i na uczelnie. W sierpniu 1929 r. zlikwidowano wolne niedziele i wprowadzono ruchomy tydzień roboczy, nazwany „nieprerywką”. Składał się on z pięciu dni pracy i szóstego przeznaczonego na odpoczynek. Natomiast w Boże Narodzenie ustanowiono święto… industrializacji. Zamiast otrzymywać prezenty, wszyscy robotnicy musieli wpłacać składki na fundusz uprzemysłowienia ZSRR.

Tymczasem Jarosławski zmienił nazwę swej organizacji na Związek Wojujących Bezbożników i na początku 1930 r. skierował stowarzyszenie do akcji powszechnego zamykania świątyń.

„Powzięto uchwałę, żądającą zamknięcia wszystkich kościołów, cerkwi, bożnic itp. oraz zdjęcia dzwonów. Uchwała ta przez wybranych delegatów została natychmiast przedstawiona obradującemu w tym czasie prezydium »Gorsowieta« [Radzie Miejskiej – przyp. aut.]” – donosił z Mińska 18 stycznia 1930 r. polski konsulat. Tego dnia przez miasto przemaszerowała „demonstracja antyreligijna z udziałem wojska, uczelni, komsomołu, związków zawodowych, organizacji sportowych”. Pochód zakończył się wiecem przed katolicką katedrą na pl. Wolności, gdzie spalono zrabowane ze wszystkich świątyń obrazy i ikony. W poufnym raporcie przekazanym przez polskie MSZ na ręce prymasa Augusta Hlonda przewidywano, że wkrótce należy spodziewać się przekształcenia mińskich świątyń w magazyny, archiwa lub kinoteatry. Identyczne demonstracje przetoczyły się przez większość miast w ZSRR. Aktywiści Związku Wojujących Bezbożników zamykali świątynie i konfiskowali dzwony, pozdrawiając się nowym powitaniem, brzmiącym: „Boga niet”. W odpowiedzi należało powiedzieć: „I nie budiet”. W pamiętnym roku 1930 zlikwidowano też święta wielkanocne, a duchownym nakazano przekazać Biblie i naczynia liturgiczne lokalnym władzom do depozytu. Gdy zdawało się, iż sparaliżowanych strachem ludzi już nic nie zaskoczy, 18 lipca 1931 r. dziennik „Prawda” doniósł o planach zbudowania w Moskwie Pałacu Sowietów. Uważni czytelnicy spostrzegli, że pod podanym w tekście adresem stoi budowany przez 44 lata, w podzięce Bogu za zwycięstwo nad Napoleonem, Sobór Chrystusa Zbawiciela. Na jego miejscu zaplanowano drapacz chmur o wysokości 420 m, z ogromnym posągiem Lenina zamiast iglicy. Rankiem 5 grudnia 1931 r. Moskwę ogłuszył huk detonacji i wspaniała świątynia legła w gruzach.

Aby dopełnić triumfu, Stalin ogłosił w połowie maja 1932 r. dekret nakazujący wykorzenienie wiary w Boga. „Do dnia 1 maja 1937 roku na całym terytorium ZSRR nie powinno pozostać ani jednego domu modlitwy i samo pojęcie Boga winno zostać przekreślone jako przeżytek średniowiecza” – oświadczył tyran w wygłoszonym wówczas przemówieniu.

Cudowne ocalenie

Podczas trwającej pięć lat rzezi zamordowano 45 tys. kapłanów, zakonnic i zakonników, zamknięto też 38 tys. świątyń. Na koniec w 1937 r. przeprowadzono spis powszechny, w którym wprowadzono pytania o poglądy religijne. Wyniki ankiety wywołały na Kremlu konsternację. Pomimo strachu spośród 161 mln mieszkańców ZSRR ok. 55 mln nadal uparcie twierdziło, że Bóg istnieje. Co więcej, trudna do określenia liczba indagowanych mogła okłamać ankieterów. Przywiązanie do wiary zaskakiwało komunistów.

Wkrótce Stalin zrezygnował z nowej „antyreligijnej pięciolatki” i zajął się czystką w partii oraz siłach zbrojnych. Co więcej, w 1938 r. kinomani przecierali ze zdumienia oczy, oglądając nowy film ulubionego reżysera tyrana, Siergieja Eisensteina, pt. „Aleksander Newski”. W epopei o walce z Krzyżakami (czyli niemieckimi najeźdźcami) prawosławni duchowni odgrywali bardzo pozytywną rolę, zagrzewając Rusinów do poświęceń dla ojczyzny. Pojawienie się takiego dzieła zapowiadało zmianę linii politycznej. Dla Stalina, planującego wojnę o panowanie nad Europą, Cerkiew, służąca mu jak niegdyś carom, mogła okazać się przydatnym narzędziem. Tyle że Hitler uderzył pierwszy, wywodząc w pole swego byłego sojusznika. Po otrząśnięciu się z szoku Stalin 3 lipca 1941 r. w orędziu do narodu zamiast zwrotu: „towarzysze i towarzyszki” zaczął przemowę od tradycyjnej, prawosławnej inwokacji: „Bracia i Siostry”. Wkrótce Jemielian Jarosławski otrzymał od dyktatora polecenie napisania artykułu pod znamiennym tytułem: „Dlaczego ludzie wierzący są przeciwko Hitlerowi”. Po czym zawieszono działalność Związku Wojujących Bezbożników, a jego szef popadł w niełaskę. Wdzięczna Cerkiew rozpoczęła wśród wiernych zbiórkę datków na wspomożenie armii, z których ufundowano kilka jednostek wojskowych. Jak w „Aleksandrze Newskim” popi znów wzywali do walki w obronie ojczyzny.

Oficjalne zatwierdzenie odwilży nastąpiło jednak dopiero po soborze powszechnym, zwołanym w Moskwie 8 września 1943 r. Wzięło w nim udział pozostałych przy życiu 19 biskupów, w większości dowiezionych na spotkanie przez płk. Karpowa wprost z łagrów. Na patriarchę moskiewskiego, zgodnie z wolą Kremla, wybrano zasłużonego dla reżimu Sergiusza (Stragorodskiego). Prześladowania ustały aż do śmierci Stalina. Co więcej, otwarto ok. 20 tys. świątyń, uruchomiono seminaria duchowne, a nawet wytwórnie świec i naczyń liturgicznych.

Jednocześnie nikt nie potrafił z całkowitą pewnością zgadnąć, czemu – gdy szala zwycięstwa w wojnie przechylała się już na stronę ZSRR – Stalin postanowił umożliwić odrodzenie się Cerkwi prawosławnej. Dyktator zaś nie zwykł tłumaczyć się komukolwiek ze swych decyzji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.