Ustawa, do której nikt się nie chce przyznać

Dziennik/a.

publikacja 20.02.2008 05:38

Zamieszanie wokół ustawowego uregulowania procedury in vitro. Poniedziałkowa Gazeta Wyborcza podała, że Ministerstwo Zdrowia przygotowało już propozycję ustawy regulującej tę procedurę. Propozycje są bardzo liberalne: sztucznemu zapłodnieniu mogłyby się poddawać nie tylko pary pozostające w związkach nieformalnych, ale także nawet osoby samotne - przypomniał Dziennik.

Dopuszczalne miałoby też być tworzenie zarodków nadliczbowych. Rodzice mieliby też prawo zdecydować o ich zniszczeniu. Sprawa jest bardzo kontrowersyjna. Wokół in vitro toczy się gorący spór polityczny, od kiedy przed kilkoma miesiącami refundację sztucznego zapłodnienia zapowiedziała w Dzienniku minister zdrowia Ewa Kopacz. Dziś procedura in vitro nie jest w żaden sposób uregulowana. W ubiegłą środę ustalono, że regulacje będą wynikiem ustaleń zespołu rządowo-kościelnego, na czele którego stanie Jarosław Gowin. Jego prace rozpoczną się dopiero w marcu. Dlaczego zatem już teraz ministerstwo przygotowało ustawę? - Nic o tym nie wiem. To chyba jeszcze pisowskie propozycje - słyszymy od wysoko postawionego urzędnika Ministerstwa Zdrowia. Nie tylko on jest zdziwiony. - Projekt zawiera wiele kontrowersyjnych propozycji. Z mojego punktu widzenia jest nie do przyjęcia. Nie sądzę, żeby mógł być przyjęty przez rząd - mówi nam Jarosław Gowin. I wylicza cały szereg zastrzeżeń: - Możliwość zapłodnienia in vitro dla par niebędących małżeństwem nie wchodzi w grę. Tym bardziej dla osób samotnych. Wykluczam możliwość niszczenia zarodków. To dyskwalifikuje całą metodę. Bardzo kontrowersyjna jest też sprawa adopcji zarodka. Jak się okazuje, propozycje nie są ujęte w odrębną ustawę, ale stanowią część nowelizacji ustawy o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów z 1 lipca 2005 roku. Prace w tej sprawie zaczęły się za rządów PiS, teraz kontynuuje je Platforma. W ustawie znajdzie się wiele rozwiązań dotyczących m.in. przechowywania tkanek czy komórek, jakich wymaga prawo unijne. - To nie są ostateczne propozycje PO - mówi wiceminister.