Księża chcą mieć żony?

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 22.02.2008 05:32

Duchowni największego katolickiego kraju świata apelują o zniesienie przymusowego celibatu. "Proboszcz, który ma rodzinę, nie pokieruje parafią gorzej niż samotny ksiądz" - napisali uczestnicy XII Spotkania Kapłanów Brazylijskich w liście do Watykanu - czytamy w Gazecie Wyborczej.

To najsilniejszy od wielu lat głos przeciw obowiązkowemu bezżeństwu księży w Kościele - twierdzi GW. - Choć brazylijska konferencja kapłanów nie jest formalnie powiązana z episkopatem, to wypowiada się w imieniu całego brazylijskiego kleru. Brazylijczycy zwracają się do Benedykta XVI o przywrócenie prawa kanonicznego z czasów wczesnego średniowiecza, kiedy do samotności zobowiązani byli wyłącznie mnisi. Dla zwykłych księży byłaby to kwestia wolnego wyboru. Watykan na razie nie zareagował na list z Brazylii, ale dyskusja o celibacie odżywa w Kościele co kilka miesięcy, sceptycznie wypowiadają się o nim nawet niektórzy kardynałowie. Obecnie szefem watykańskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa, która opiniuje wszystkie propozycje reform dotyczące kleru, jest były kandydat na papieża kard. Claudio Hummes. Kierując diecezją Sao Paolo, mówił on publicznie, że obowiązek rezygnacji z rodziny "nie jest oczywisty". Podczas rzymskiego synodu biskupów w 2005 r. niektórzy delegaci domagali się dyskusji o dopuszczeniu kapłaństwa mężczyzn, którzy sprawdzili się jako wierni mężowie, dobrzy ojcowie, wychowali już dzieci i cieszą się autorytetem w swojej lokalnej społeczności. W ślad za św. Pawłem z Tarsu, który wymieniał podobne warunki dla wczesnochrześcijańskich kandydatów do biskupstwa, teolodzy nazywają takich ludzi "wypróbowanymi mężami" (viri probati). Benedykt XVI i większość biskupów sprzeciwili się wówczas podjęciu debaty o zmianie kościelnego prawa. Zdaniem watykanistów raczej nie zostanie ona oficjalnie wznowiona podczas tego pontyfikatu. Watykan dopuszcza żonatych mężczyzn do święceń wyłącznie w Kościołach wschodnich (m.in. grekokatolickim), a na Zachodzie czasem przymyka oko na taką praktykę w wyjątkowych okolicznościach historycznych - jak np. w latach 70. w prześladowanym Kościele w Czechosłowacji. - W rzeczywistości brazylijscy biskupi już wyświęcają żonatych. My tylko udajemy, że o tym nie wiemy - mówił niedawno anonimowy brazylijski hierarcha w rozmowie z hiszpańskim dziennikiem El Pais. Omijanie prawa kanonicznego w Brazylii miałoby być m.in. pokłosiem lewicującej teologii wyzwolenia, którą w Ameryce Łacińskiej w latach 80. ostro zwalczał kard. Joseph Ratzinger, ówczesny watykański strażnik doktryny. Kiedy wprowadzano obowiązkowy celibat w XI-XII w., teologiczne argumenty na rzecz bezżeństwa były wspierane przez feudalną władzę - samotni biskupi i księża, którzy nierzadko byli książętami kościelnych włości, nie przysparzali kłopotów z ich dziedziczeniem. Papieski legat Piotr z Kapui, który w 1197 r. przywiózł ten nakaz do Europy Środkowej, omal nie został zabity przez czeskich duchownych. W Polsce oficjalnie zaprowadzono celibat w XII w., ale nawet w kościelnych dokumentach z początku XV w. można znaleźć narzekania, że plebani z diecezji włocławskiej "swym konkubinom i gospodyniom tak wielkie majątki zostawiają, że nawet dla bardzo znakomitych szlachcianek wydawałyby się one dostatecznym posagiem". Zdaniem większości katolickich teologów praktyka ostatnich wieków przekonuje o wartości celibatu księży dla Kościoła. Brak rodziny ma ułatwiać księżom poświęcenie się dla pracy w parafii czy też - jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego - "dla Boga oraz jego spraw".

Teolodzy tłumaczą, że w przypadku celibatariuszy miłość do kobiety i dzieci jest zastępowana szczególnym związkiem z Chrystusem, który daje dodatkowe siły do służenia innym. Brak rodziny ma być też zewnętrznym znakiem "nowego życia", którym jest pełne oddanie się księdza na służbę Kościołowi. Przeciwnicy obowiązkowego celibatu argumentują, że zezwolenie na zakładanie rodzin pomogłoby rozwiązać kryzys powołań, który najsilniej dotyka Europę Zachodnią. Holenderscy dominikanie jesienią ub.r. wydali broszurę postulującą, aby parafianie mogli na miejsce brakującego księdza wybierać świeckiego "obojętnej płci, stanu cywilnego i orientacji seksualnej", którego potem zatwierdzałby biskup. Choć to postulat rewolucyjny, dominikańscy przełożeni z Rzymu ze stoickim spokojem uznali go za "ciekawy punkt dyskusji". GW zamieszcza też komentarz Jana Turnaua, w ktorym można przeczytać: Obowiązkowy celibat nie jest dogmatem. Jest praktyką wyłącznie tego Kościoła chrześcijańskiego, i to nie całego, bo podlegli papieżowi katolicy obrządków wschodnich mają żonatych duchownych. Idea samotnego księdza bezgranicznie oddanego powierzonej mu wspólnocie przypomina heroizm Judyma z "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego i nie wymaga uzasadnień religijnych, tak jest szlachetna. Ale właśnie zakłada heroizm, a natura ludzka bohaterska nie jest i celibat grozi konkubinatem. Szczególnie w naszej epoce, w której o ascezę seksualną trudno, kultura masowa nie sprzyja jej zgoła. Stąd mnożące się głosy duchownych z kardynałami włącznie, by jakoś poluzować w tym punkcie rzymskokatolickie prawo kościelne. Nie będzie to skutecznym lekarstwem na brak księży, bo o pastorów też nie wszędzie łatwo, stworzy problemy finansowe, bo duchowny z rodziną kosztuje więcej niż celibatariusz. Ale nie będzie celibatu w dużym cudzysłowie. Od redakcji Wiara.pl Nie przesadzajmyz tym heroizmem księży żyjących w celibacie. Ani z zagrożeniami "konkubinatem". Zgodne z nauczaniem Kościoła życie w małżeństwie jest co najmniej takim samym, jeśli nie większym, heroizmem. A liczba rozchodzących się par małżeńskich pokazuje, że i tu zagrożeń co niemiara. Jeśli od "poluzowania w tym punkcie" prawa kościelnego nie przybędzie księży, a wzrosną koszty utrzymania duchownych, to po co likwidować celibat? Raczej trzeba popracować nad formacją kleryków i księży, żeby nie umieszczali celibatu "w dużym cudzysłowie". I trzeba się za nich modlić. Dużo.