Człowiek mądrze wychowany nie krzywdzi

Nasz Dziennik/a.

publikacja 03.03.2008 14:52

Spotykając się w szkołach i na rekolekcjach z tysiącami dzieci i młodzieży, upewniam się, że młodzi są często roztropniejsi i mniej podatni na ideologie niż dorośli - mówi w rozmowie z Naszym Dziennikiem ks. dr Marek Dziewiecki, psycholog i krajowy duszpasterz powołań.

- Jakie są fundamenty rozwoju młodych ludzi? - Pierwszym fundamentem rozwoju jest więź dziecka z rodzicami. Rozwój psychospołeczny każdego człowieka opiera się na doświadczeniu miłości. Dziecko czuje się kochane i bezpieczne jedynie wtedy, gdy obserwuje, że rodzice kochają siebie nawzajem. W miarę dorastania coraz ważniejszym fundamentem rozwoju staje się dla dziecka i nastolatka osobista przyjaźń z Bogiem. Rodzice nie wszędzie mogą być z dzieckiem, nie wszystko mu wytłumaczą, nie zastąpią jego sumienia. Właśnie dlatego mądrzy rodzice przyprowadzają dziecko do Boga, który jest najlepszym wychowawcą człowieka, gdyż w pełni nas rozumie i nieodwołalnie kocha. Kolejne miejsca rozwoju to szkoła z mądrym programem wychowawczym, dobra parafia z księżmi zaangażowanymi w duszpasterstwo dzieci i młodzieży oraz dobre grono rówieśnicze, czyli rozsądny dobór kolegów i koleżanek. Istotnym warunkiem rozwoju jest oczywiście stawianie wymagań samemu sobie. Nikt z nas nie rozwinie się w sposób spontaniczny, bez dyscypliny, czujności i wysiłku. Dojrzale kochać samego siebie to stawiać sobie szlachetne wymagania. Kto żyje "na luzie", ten lekceważy samego siebie i własny rozwój. - W jaki sposób wychowawcy mogą pomóc młodzieży, by nie zmarnowała swojej młodości? - Po pierwsze, owocnie pomagać młodzieży mogą tylko ci wychowawcy, którzy w dojrzały sposób radzą sobie z własnym życiem. Wychowawca to ktoś, kto najpierw odnosi sukcesy w wychowywaniu... samego siebie! W sensie ścisłym wychować możemy jedynie samych siebie. Innym ludziom możemy tylko pomóc w samowychowaniu. Nieszczęśliwi wychowawcy mogą "wychować" jedynie nieszczęśliwych wychowanków. Nie można dać tego, czego samemu się nie posiada. Wychowawca to ktoś, kto potrafi w szlachetny i błogosławiony sposób żyć nawet w twardej rzeczywistości. Młodzi potrzebują upewnienia, że w każdych czasach i w każdej sytuacji można naśladować Jezusa i dorastać do świętości. Wychowawca to zatem najpierw ktoś, kto ma bogate człowieczeństwo i promieniuje radością życia. Po drugie, wychowawca to ktoś, kto fascynuje dzieci i młodzież perspektywą rozwoju. To ktoś, kto upewnia swoich wychowanków, że mogą być mądrzy, dojrzali, odpowiedzialni, że są w stanie pokochać, ukończyć szkołę, solidnie pracować, założyć trwałą i szczęśliwą rodzinę. Warto stawiać młodym wzory i przykłady ludzi, którzy wygrywają życie. Trzeba w taki sposób opowiadać o ludzkiej dojrzałości i szlachetności, by młodzi ludzie dosłownie dostawali gęsiej skórki i by byli pewni, iż łatwe pieniądze czy chwila przyjemności nikomu z nich nie wystarczą do szczęścia. Trzecim zadaniem wychowawców jest stanowcze demaskowanie zagrożeń w rozwoju. Trzeba wyjaśniać młodym ludziom, że nie każdy sposób postępowania jest równie dobry. Niektóre więzi są chore, a wartości pozorne.

Wielu spośród nastolatków ulega ideologii o istnieniu łatwo osiągalnego szczęścia. Niektórzy są wręcz otumanieni bezmyślnymi sloganami, które nawołują do tolerowania wszystkiego i kierowania się w życiu własnymi, subiektywnymi przekonaniami. Trzeba pokazywać fakty: istnieją takie sposoby postępowania, które prowadzą do uzależnień, przestępstw, rozpaczy i śmierci. Trzeba chronić wychowanków przed naiwnością i bezmyślnością. Mądry wychowawca potrafi bronić wychowanków przed nimi samymi oraz przed ich własną słabością. Trzeba otwierać młodym ludziom oczy na prawdę o człowieku i o skutkach jego błędnych zachowań. Kto trafnie demaskuje zagrożenia i uczy dzieci i młodzież realistycznie myśleć, ten dosłownie ratuje wychowankom życie. W chorej kulturze ponowoczesności niepisanym "ideałem" jest bowiem ktoś, kto dobrze rozumie świat wokół siebie i kto zupełnie nie rozumie... samego siebie. Coraz częściej bywa tak, że jakiś gimnazjalista na sprawdzianie z chemii wie, iż piwo to alkohol, ale gdy wyjdzie ze szkoły, to już o tym "zapomina" i wmawia sobie, że piwo to nie alkohol. Szczególnie ważnym zadaniem wychowawców jest pomaganie nastolatkom w zrozumieniu istoty dojrzałej miłości. Mylić bowiem miłość z czymś, co miłością nie jest, to jakby mylić życie ze śmiercią. Miłość to nie to samo, co współżycie seksualne, uczucie, zakochanie, akceptacja, "wolny związek" czy naiwność. Miłość to decyzja troski o rozwój drugiej osoby. - Podkreśla Ksiądz wielokrotnie, że fundamentem rozwoju psychicznego są spotkania... - Fakt ten wynika z samej natury człowieka. Być osobą to być spotkaniem. Nawet Bóg nie jest samotny, lecz jest wspólnotą Osób. Żaden człowiek nie jest w stanie rozwinąć się w samotności. To właśnie samotność jest pierwszym złem, jakie może dotknąć człowieka. Życie każdego z nas zaczyna się od spotkania z mamą. I to nie jest spotkanie z zewnątrz, lecz od wewnątrz. Są takie spotkania, przez które wyrządzamy krzywdę sobie lub innym. Ale są też takie spotkania, które prowadzą do świętości i radości, jeśli tylko oparte są na miłości, prawdzie i odpowiedzialności. Im więcej jest dobrych spotkań, tym łatwiej dziecku i nastolatkowi cieszyć się życiem i uczyć się dojrzale kochać. Warto tłumaczyć dzieciom i młodzieży, że mogą i powinni odnosić się z miłością do wszystkich ludzi, ale osobiście powinni wiązać się wyłącznie z tymi ludźmi, którzy już też kochają. Nie wolno wpuszczać do domu i do serca tych, którzy są egoistami i którzy mogą nas skrzywdzić. Człowiek mądrze wychowany to ktoś, kto nie krzywdzi nikogo, ale też nie jest naiwny i nie pojawia się w takich miejscach czy wśród takich osób, przez które mógłby zostać skrzywdzony. Mądre spotykanie się z ludźmi oznacza, że mam odwagę stanowczo i radośnie wspierać ludzi szlachetnych, ale jednocześnie mam odwagę równie stanowczo - i zawsze życzliwie! - upominać błądzących oraz demaskować cyników i demoralizatorów. Tak właśnie postępował Chrystus, który daje nam najbardziej zwięzłą i precyzyjną definicję człowieka dojrzałego: bądźcie nieskazitelni jak gołębie, ale sprytni jak węże.

Człowiek dojrzały to zatem nie tylko ktoś dobry, ale to także ktoś sprytny. Sprytny w czynieniu dobra. I to jest właśnie szczyt mądrości. Warto zwłaszcza do dziewcząt kierować apel, żeby nie próbowały "poświęcać" siebie dla ratowania kolegów w kryzysie! Od ratowania nastolatków w kryzysie są przede wszystkim dorośli. Szlachetni młodzi mogą uczestniczyć w procesie resocjalizacji ich kolegów czy koleżanek, ale wyłącznie we współpracy z kompetentnymi dorosłymi. Warto wyjaśniać młodym, że szczytem naiwności jest próba ratowania kogoś w kryzysie poprzez zawieranie małżeństwa z taką osobą. Od ratowania ludzi w kryzysie są instytucje resocjalizacyjne i terapeutyczne. Natomiast małżeństwo zawiera się po to, by ludzie, którzy już są dojrzali i szczęśliwi, razem stawali się jeszcze bardziej dojrzali i szczęśliwi. - Na czym polega kształtowanie charakteru? - Polega ono na pracy nad sobą. Punktem wyjścia jest odkrycie i zrozumienie własnej tajemnicy: kim jestem. Co różni mnie od zwierząt? Dlaczego jestem tak wielki, że mogę naśladować samego Boga, a jednocześnie tak ograniczony i słaby, iż potrafię krzywdzić nawet samego siebie. Odkrywanie prawdy o sobie i uczenie się realistycznego myślenia na temat człowieka to podstawa pracy nad sobą. Do dojrzałości może dorastać tylko ten, kto wie, że jest kimś niezwykłym, gdyż może myśleć, kochać i decydować, ale też wie, iż jest kimś wielce zagrożonym przez negatywne naciski z zewnątrz oraz przez własną słabość i naiwność - jak syn marnotrawny, który sam się skrzywdził. Podstawą kształtowania prawego charakteru jest też świadomość, że z pomocą Boga i mądrych ludzi oraz stawiając sobie wymagania, mogę wzrastać w łasce i mądrości. Mogę dorastać do świętości, mogę być podobny do samego Jezusa. - A dojrzałe spotykanie się z samym sobą? - Dojrzały sposób spotykania się z samym sobą polega, po pierwsze, na tym, żebym mówił sobie prawdę o samym sobie, zwłaszcza prawdę o moim zachowaniu oraz o skutkach tegoż zachowania. Innymi słowy, chodzi o to, by nie manipulować samym sobą i własną świadomością. W przeciwnym wypadku dany wychowanek zaczyna żyć w systemie iluzji i zaprzeczeń, który zwykle prowadzi do śmiertelnych uzależnień i innych dramatów. Nie może dojrzale spotykać się z samym sobą ktoś, kto ucieka od rzeczywistości i od prawdy o sobie. Po drugie, dojrzale spotykać się ze sobą, być przyjacielem dla siebie, to zaprzyjaźnić się z własnymi emocjami. Emocje są cenną informacją na temat człowieka, a zwłaszcza na temat jego więzi i wartości. Wszystkie emocje są pozytywne - nawet te bolesne! - gdyż jest czymś pozytywnym mieć wiedzę na temat własnej sytuacji egzystencjalnej. Emocje nie są też grzechem, gdyż są spontaniczną reakcją na dane wydarzenie. Grzechem może być jedynie kierowanie się emocjami. Dojrzale spotykać się z samym sobą to nie uciekać od bolesnych emocji ani się im nie poddawać, lecz wyciągać z nich wnioski i tak korygować więzi i wartości, aby mogła pojawić się radość, którą Jezus obiecuje wszystkim swoim uczniom, jeśli tylko uczą się kochać. - Można powiedzieć, że "młody człowiek z charakterem" to jest ktoś, kto potrafi dobrze spotykać się z samym sobą?

- Tak, to ważny wymiar dojrzałości i prawego charakteru. Nie potrafi spotykać się w dojrzały sposób z innymi ludźmi - a nawet z Bogiem - ktoś, kto nie umie w roztropny sposób spotykać się z samym sobą, a zatem ktoś, kto odnosi się do samego siebie z pobłażliwością lub przeciwnie - z agresją i wrogością. Dojrzałość weryfikuje się nie tylko w kontakcie danej osoby z samą sobą, ale też w jej sposobie kontaktowania się z innymi osobami. Im bardziej dojrzały i pogłębiony jest sposób spotykania się młodego człowieka z Bogiem, z rodzicami, z rodzeństwem, z gronem przyjaciół, tym też szlachetniej i radośniej spotyka się taki nastolatek z samym sobą. Ewangelia mówi: "Kto ma, temu jeszcze dołożą, a kto nie ma, ten straci i to niewiele, co już ma". Człowiek z charakterem dba o to, żeby wszystkie jego spotkania były dojrzałe: i z Bogiem, i z bliźnim, i z samym sobą. - Podziela Ksiądz opinię, że dzisiejsza młodzież jest zdemoralizowana i nie ma żadnych ideałów? Czy też młodzieży brakuje obecnie dobrych wychowawców? - Raczej to drugie jest obecnie największym problemem: brak kompetentnych, mądrych, rozmodlonych i szlachetnych wychowawców. Poważny kryzys dzieci i młodzieży jest zwykle poprzedzony jeszcze większym kryzysem dorosłych. Niedojrzałe postawy dzieci i młodzieży są często wręcz lustrzanym odbiciem słabości i błędów ludzi dorosłych. To przecież nie dzieci czy młodzież, lecz dorośli wymyślają toksyczne ideologie o wychowaniu "bez stresów", o prawach bez obowiązków, o szkole "neutralnej" światopoglądowo, o spontanicznej samorealizacji... Żyjemy w czasach, w których poważny kryzys przeżywa wielu dorosłych: rodziców, nauczycieli, psychologów, pedagogów, a także księży. Mimo to wszystkie badania socjologiczne potwierdzają fakt, że młodzi ludzie nadal najbardziej marzą o szczęśliwym małżeństwie, o trwałej rodzinie, o miłości, która nie jest przelotnym zauroczeniem. Nikt nie może przecież zmienić natury człowieka. Natomiast w chorej kulturze ponowoczesności młodym ludziom jest trudniej dorastać do ich własnych marzeń - z winy wielu dorosłych. W mediach najgłośniej wypowiadają się cynicy i demoralizatorzy. Także w programach czy czasopismach adresowanych bezpośrednio do nastolatków. Właśnie dlatego współczuję młodym ludziom i jestem wdzięczny wszystkim tym dorosłym, którzy wychowują, a nie demoralizują czy rozpieszczają. Gdy byłem nastolatkiem, nikt mnie nie oszukiwał i nie wmawiał mi, że istnieje łatwe szczęście, że można współżyć gdziekolwiek, z kimkolwiek i kiedykolwiek czy że normy moralne to przeżytek i ograniczenie wolności. W szkole i w mediach wmawiano mi jedynie to, iż istnieje wieczna przyjaźń z pewnym mocarstwem. Niemal wszyscy żeśmy się wtedy uśmiechali, bo mieliśmy świadomość, że to tylko fikcja i ideologia. Tymczasem obecnie młodzi ludzie są "bombardowani" liberalnymi fikcjami o tym, iż należy robić to, co się chce, i kierować się wyłącznie własnymi przekonaniami. Trzeba zatem powrotu do normalności, czyli uwolnienia się od toksycznych ideologii najpierw w życiu nas, ludzi dorosłych. - Podobno dzieci i młodzież wolą "bezstresowe" wychowanie. W tej sytuacji młodzi zechcą korzystać z pomocy odpowiedzialnych wychowawców? - Spotykając się w szkołach i na rekolekcjach z tysiącami dzieci i młodzieży, upewniam się, że młodzi są często roztropniejsi i mniej podatni na ideologie niż dorośli! Niemal każde dziecko i niemal każdy nastolatek wie o tym, iż nie rozwinie się i nie stanie kimś szczęśliwym bez stawiania sobie wymagań. Każde dziecko i każdy nastolatek wie również o tym, co dzieje się z tymi, którzy przestali się uczyć, zaczęli chodzić na wagary, pić czy kraść. Tłumy ludzi szły za Jezusem właśnie dlatego, że miał odwagę stawiać im wymagania i że uczył ich realizmu. Przychodzili do Niego także ludzie młodzi i bogaci, którzy nie pytali o to, co jest grzechem, ale o to, co dobrego warto czynić. Nie bójmy się fascynować dzieci i młodzieży miłością i mądrymi wymaganiami. Nie bójmy się ewangelicznej mentalności zwycięzcy, czyli proponowania dzieciom i młodzieży wyłącznie optymalnej drogi życia. Kto w wychowaniu wymaga niewiele, ten nie osiągnie niczego, a kto siebie i innych fascynuje dorastaniem do świętości, która stawia najwyższe wymagania, ten osiągnie niemal wszystko!