Którędy szedł Chrystus

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 21.03.2008 16:05

Tłum na Via Dolorosa był obojętny. Kramarze i kupujący spojrzeli, kogo tam prowadzą, i wrócili do swoich spraw. Zupełnie jak dziś, gdy uliczkami Jerozolimy przechodzi kolejna pielgrzymka - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą prezydent Łodzi i autor książki "Wędrówki po Ziemi Świętej" Jerzy Kropiwnicki.

Wioletta Gnacikowska: W noc z czwartku na piątek do Ogrodu Oliwnego weszła grupa ludzi. Jeden z nich podszedł do Jezusa i pocałował go. Dlaczego Judasz zdradził Chrystusa akurat pocałunkiem? Jerzy Kropiwnicki: Całowanie nie było niczym nadzwyczajnym. Tak ludzie zaprzyjaźnieni witali się w tym regionie. Judasz umówił się ze strażnikami kapłańskimi, że wskaże poszukiwanego przez nich Nauczyciela właśnie pocałunkiem. To był po prostu znak zdrady. - Dostał za to 30 srebrników. To dużo? - Niewiele w porównaniu z ówczesną minimalną płacą w Ziemi Świętej. Okazuje się, że ta kwota przez wieki niewiele się zmieniła w stosunku do najniższego wynagrodzenia. Kiedyś zapytałem komendanta wojewódzkiego policji, ile zapłaciłby za wskazanie człowieka uważanego za zagrożenie dla państwa. Odpowiedział, że standard to trzykrotna płaca minimalna. Teraz to niecałe 3 tys. zł. Mniej więcej trzykrotność płacy minimalnej otrzymał Judasz. - Bardzo mało. - Dla nas to szokujące, bo zdradził Boga. Ale przyjmijmy, że stracił wiarę i uważał Chrystusa tylko za Nauczyciela, którego czyny mógł obserwować z bliska. Nie jestem pewien, czy był przy wskrzeszeniu Łazarza, bo nie mogłem znaleźć informacji na ten temat. Ale nawet jeśli tylko o tym słyszał, to i tak widział wystarczająco dużo, by uznać, że Chrystus to człowiek dobry i mądry, który otrzymał od Boga nadzwyczajną moc, a wydanie go na śmierć jest czymś złym. - Czy Droga Krzyżowa, którą idą pielgrzymki przez Jerozolimę, jest tą samą drogą, którą przeszedł Chrystus? - Wytyczyli ją franciszkanie na podstawie Ewangelii i pism apokryficznych. Początek i koniec drogi są oczywiste - twierdza Antonia i Golgota. Ale którędy szedł Chrystus? Wybrano drogę najbardziej prawdopodobną. Wprawdzie zmienił się przebieg ulic, ale odwzorowanie drogi Chrystusa jest dość wierne. - A skała na Golgocie, której dotykają turyści? - To dokładnie ta skała. Ustalenie jej zawdzięczamy patronce archeologów św. Helenie, matce cesarza Konstantyna. Kobiecie obdarzonej niezwykłą siłą, intuicją i wiarą. W 333 r., mając 82 lata, podjęła wyprawę do Ziemi Świętej. Jerozolima wyglądała wtedy inaczej niż dziś i inaczej niż w czasach Chrystusa. Było to miasto rzymskie zbudowane na gruzach żydowskiego. Na podstawie rozmów z miejscowymi chrześcijanami ustalała prawdopodobne miejsca, a potem kierując się wskazówkami i intuicją, zajmowała się - dziś byśmy powiedzieli - wykopaliskami. Robotnicy zdejmowali warstwy budowli i gruzów i okazywało się, że znaleziono grotę cmentarną. Św. Helena działała niejako wbrew temu, co mógłby jej poradzić naukowiec: szukała wewnątrz murów dawnego miasta żydowskiego, a przecież wszyscy wiedzą, że to wykluczone, by miejsce kaźni i groby były wewnątrz murów miasta. Dzisiaj wiemy, że kilkanaście lat po śmierci Chrystusa zmieniono obrys murów Jerozolimy i objęto nimi miejsce Grobu Pańskiego i Golgoty.

- Gdzie św. Helena znalazła relikwie Krzyża Świętego i skąd pewność, że są prawdziwe? - Rzymianie po egzekucjach i wielokrotnym użyciu krzyże wrzucali do nieużywanego gigantycznego pojemnika na wodę wykutego w skale w pobliżu Golgoty. Znaleziono w nim kilka drewnianych kłód. Na której skonał Chrystus? Św. Helena znalazła sposób, by to ustalić. Przyniesiono do niej kobietę w stanie agonalnym. Kładziono ją po kolei na kłody. Z jednej chora wstała o własnych siłach. Poświadcza to dokument podpisany przez patriarchę Jerozolimy i św. Helenę. W miejscu męki Chrystusa Helena poleciła wybudować ogromną Bazylikę Grobu. Trzymano w niej relikwie Krzyża Świętego. - Golgotę wyobrażałam sobie zawsze jako wzniesienie, na które trzeba się wspiąć. - Tak wyobraża ją sobie wiele osób, a przecież nigdzie w Piśmie Świętym nie jest napisane: góra Golgota czy góra Kalwaria. Mówi się o "Miejscu Czaszki", bo to była skała, a nie góra. Zaskoczeniem bywa również odległość od Golgoty do Grobu Pańskiego - w linii prostej to zaledwie kilkadziesiąt metrów. - Jak wysoki był krzyż? Na obrazach wygląda na bardzo wysoki, a przecież konający Chrystus rozmawiał ze św. Janem, Najświętszą Marią Panną, Marią Magdaleną. Umierając, nie mógł mówić donośnym głosem. - Tym bardziej że się dusił, bo człowiek powieszony za ręce nie może oddychać. To była szczególnie okrutna kara, bo na nogach przybitych do krzyża opierała się cała sylwetka. Żeby złapać oddech, skazaniec unosił się na stopach, ale wtedy z powodu gwoździ odczuwał straszliwy ból. Żeby sprawdzić, czy Chrystus już umarł, wbito włócznię w jego bok. Wysokość krzyża musiała uwzględnić więc długość włóczni, a włócznie rzymskie nie były kilkumetrowe jak w okresie macedońskim. Miały niewiele ponad dwa metry. Stopy Chrystusa były więc na wysokości 20-30 cm nad ziemią. W Piśmie Świętym jest jeszcze jeden dowód na to, że krzyż nie mógł być wysoki: Jezusowi podano gąbkę nasączoną winem i środkami odurzającymi... - Nie octem? - Różnie o tym piszą. W każdym razie nie był to akt okrucieństwa, lecz miłosierdzia. Chrystus odmówił, nie chciał uśmierzać bólu. Dziś bibliści są co do tego zgodni. - Jaki był tłum na Via Dolorosa, który widział ostatnią drogę Chrystusa? Obojętny? Drwiący? Czy może zajęty handlem tak jak teraz, gdy pielgrzymka z krzyżem podąża wąskimi uliczkami przez arabski suk? - Myślę, że wyglądał mniej więcej tak jak teraz. Kramarze i kupujący spojrzeli, kogo tam prowadzą, i wrócili do swoich spraw. Uważali, by w zamieszaniu ktoś nie próbował im czegoś ukraść z kramu. A tłum, który szedł za Chrystusem, to była przedziwna mieszanka. Jak wiemy, uczniowie uciekli. Jedynym, który miał odwagę pójść, był św. Jan. Szły też kobiety. Trudno powiedzieć, czy były odważniejsze, czy chronił je zwyczaj. Za skazańcem idącym na śmierć szły też wynajęte płaczki. Taki zwyczaj nadal panuje w małych miejscowościach na Wschodzie.

- Dlaczego Chrystus ofuknął kobiety, mówiąc: nie płaczcie nade mną, tylko nad waszymi synami? - To jeden z problemów, którego nie potrafię wyjaśnić. Może miał im za złe, że płaczą nie z żalu, ale za pieniądze. Nie wiem. - Bazylika Grobu Bożego jest miejscem szczególnym dla wszystkich chrześcijan. Są w niej najcenniejsze relikwie, więc każde wyznanie od wieków walczy o swój kawałek powierzchni. Panuje tu przedziwny porządek, wprowadzony w 1852 r. Na jego mocy prawo do swojej części bazyliki mają łacinnicy, Grecy, Ormianie, a także - ale w mniejszej części - Koptowie i Etiopczycy. Klucz do bazyliki ma od dziesiątków lat rodzina muzułmańska, a przestrzegania status quo pilnują tureccy strażnicy. To zupełnie szalony porządek, ale jakoś się sprawdza. - Obowiązuje zasada: po skutkach sądzi się o przyczynie. Krótko mówiąc, jeżeli powieszę obraz na cudzej ścianie, to ta ściana jest moja, bo wisi na niej mój obraz. Jeśli coś naprawiam w Bazylice, to coś jest już moje. Odwrotnie niż u nas: coś jest moje, więc to naprawiam. - Opisuje pan w książce "Wędrówki po Ziemi Świętej", jak franciszkanie naprawiali w bazylice swoją ławkę. Grecy i Ormianie pospieszyli im z pomocą i przybili do ławki po jednej deseczce. W ten sposób ławka stała się współwłasnością trzech wyznań. - Jeśli ktoś w bazylice idzie trasą, która wchodzi w obszar domniemanej mojej własności, i ja na to nie zareaguję trzy razy, to za czwartym razem będzie oznaczało, że chodził tędy zawsze. Bo tam panuje zasada: po trzecim razie znaczy "zawsze". Opowiadali mi nasi franciszkanie, że na zapleczu mieli swój korytarzyk. Kiedyś Grek, sprzątając korytarz po sąsiedzku, zaczął zamiatać ich fragment. Franciszkanie przegapili to i po tygodniu dostali notę z patriarchatu greckiego, że ten korytarzyk należy już do Greków, bo Grecy go sprzątają. Nasi księża, którzy uzyskują prawo do odprawienia mszy w Kaplicy Grobu Bożego, są ostrzegani, że idąc w szatach liturgicznych, muszą poruszać się wyznaczoną trasą. W stroju cywilnym mogą iść, jak chcą. Ale jeśli w liturgicznym wejdą na fragment posadzki należący do innego wyznania, wówczas jego przedstawiciel może wezwać strażników i nabożeństwa nie będzie. - Przecież sam grób należy do grekokatolików. Jak ksiądz katolicki może tam odprawić mszę? - Grekokatolicy są w tej chwili jakby większościowym udziałowcem kaplicy. Inne wyznania mogą jednak odprawić mszę nad Grobem Pańskim. Każde ma swój przenośny ołtarzyk, który można ustawić na płycie grobu. - Codziennie tłumy turystów i pielgrzymów fotografują się przy grobie i widać, że nie wiedzą, jak się zachować. Z jednej strony nie wypada uśmiechać się przy Grobie Pańskim. Z drugiej ten grób jest pusty, stanowi nadzieję na życie wieczne dla wszystkich chrześcijan. - Miejsce zmartwychwstania jest radosne. Byłem kiedyś niemile dotknięty, kiedy odwiedziłem replikę Grobu Bożego w Miechowie niedaleko Krakowa. Wszedłem tam z pewnym wzruszeniem i zrobiło mi się nieprzyjemnie, bo w grobie położono figurę Chrystusa. Proboszcz przesadził. Grób Chrystusa w Jerozolimie jest pusty, bo ma być pusty. Bo istotą naszej wiary jest zmartwychwstanie. JERZY KROPIWNICKI - dr ekonomii Uniwersytetu Łódzkiego, prezydent Łodzi, autor książki "Wędrówki po Ziemi Świętej" wydanej w 2006 r. przez Archidiecezjalne Wydawnictwo Łódzkie. Do Ziemi Świętej jeździ przynajmniej dwa razy do roku, często sam oprowadza pielgrzymów. Ze względu na ożywione dzięki jego osobistemu zaangażowaniu kontakty łódzko-żydowskie już za tydzień Łódź będzie miała regularne połączenie lotnicze z Tel Awiwem