Na mszę przez granicę

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 27.03.2008 07:09

Przychodzą na mszę, rzucają korony na tacę, spowiadają się - wśród wiernych przychodzących do kościoła w Zwardoniu jest grupa Słowaków. Do świątyni po polskiej stronie granicy mają o kilka kilometrów bliżej niż do swojej parafii - pisze Gazeta Wyborcza.

Zwardoń to miejscowość przy polsko-słowackiej granicy znana narciarzom. Przygraniczna współpraca układa się tutaj wyśmienicie i polega nie tylko na wzajemnych wizytach w sklepach. To pierwsze miejsce, gdzie minionej zimy, używając jednego karnetu, można było zjeżdżać na nartach po obu stronach granicy: w Zwardoniu i słowackim Skalitem. Działają na jednej górze, po której biegnie granica. Wejście do strefy Schengen zlikwidowało zakaz pokonywania jej w dowolnym miejscu. W kościele Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Zwardoniu na niedzielną mszę przychodzi 30-40 Słowaków ze Skalitego. Wśród nich jest Anna Mčciková. - Od domu mam tu może pięć minut piechotą, a do mojego kościoła parafialnego ponad 4 kilometry. Inni mają jeszcze dalej, bo wioska jest bardzo długa. Rozumiem, co mówi ksiądz, przecież my tu wszyscy jesteśmy górale. Wcześniej musiałam korzystać z turystycznego przejścia granicznego. Teraz nie ma już z tym problemów - mówi Mčciková. Dzisiaj w Zwardoniu ciężko już dostrzec, gdzie stykają się oba kraje. A kościół stoi zaledwie 50 m od granicy. Ks. Jan Kurdas, administrator zwardońskiej parafii: - Niektórzy Słowacy korzystają u nas z sakramentu spowiedzi. Moi koledzy żartują, że będę musiał uczyć się słowackiego. Ale da się ich zrozumieć, tutaj ludzie mówią w podobny sposób. Małgorzata Dziergas, sołtys Zwardonia, opowiada, że przed wojną Słowacy też przychodzili na mszę. Potem zamknięto granice i żeby dostać się do stojącego za siatką domu, trzeba było podróżować przed odległy o kilkadziesiąt kilometrów Cieszyn. Tak było do lat 90., gdy otwarto turystyczne przejście graniczne. - Chcemy zamontować oświetlenie na drodze, którą chodzą do kościoła Słowacy, żeby jesienią i zimą mieli jasno - mówi Dziergas.