Gazeta kontroluje katechetów

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 07.04.2008 18:57

Homoseksualiści nie mogą wierzyć w Boga, a ich miejsce jest w psychiatrykach - miał powiedzieć ksiądz podczas lekcji religii. 14-latce, która stanęła w obronie godności gejów i lesbijek, polecił, by opisała, jak wygląda homoseksualny stosunek. Ksiądz zaprzecza, ale przeprasza - donosi na drugiej stronie Gazeta Wyborcza.

To była lekcja religii w drugiej klasie szczecińskiego gimnazjum nr 14. O miłości i związanych z nią problemach wieku dojrzewania. Na koniec ksiądz Krzysztof, wikariusz w parafii św. Ottona, rzucił wątek homoseksualizmu. Dzieci opowiadają, jak ksiądz tłumaczył, że w ich wieku całowanie się jest grzechem. I że miłość dotyczy tylko kobiety i mężczyzny, bo Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, aby się uzupełniali. Powiedział, że homoseksualiści nie mogą wierzyć w Boga, są chorzy psychicznie i powinni być zamykani w psychiatrykach. Kilkoro uczniów wdało się dyskusję. 14-letnia Nicola powiedziała, że wiele znanych osób przyznaje się do homoseksualizmu i nie leczy się. - Ksiądz podszedł do ławki i zapytał, czy wiem, jak wygląda stosunek płciowy homoseksualistów - opowiada Nicola. - Powiedziałam, że wiem. Poprosił, abym opowiedziała. Przy wszystkich. Poczułam się zawstydzona i odmówiłam. Poprosił jeszcze raz. - Zgasił ją - komentuje Patryk. - A po lekcji zatrzymał mnie i powiedział, że jestem zbyt smarkaty, by z nim dyskutować. Nicola powiedziała o wszystkim rodzicom. - Popłakała się - opowiada ojciec. - Wychowujemy córkę w duchu tolerancji. Nie narzucamy światopoglądu. Tłumaczymy, że miłość dotyczy także osób tej samej płci. Ojciec zgłosił się do "Gazety" Zapytaliśmy ks. Krzysztofa o tamtą lekcję. Wszystkiemu zaprzeczył. Tłumaczył, że uczniowie chcą się odegrać, bo zwrócił im uwagę, że są za młodzi, by się do siebie przytulać. - Podczas dyskusji otarliśmy się o homoseksualizm. Ale nie powiedziałem, że homoseksualiści są chorzy psychicznie - tłumaczy ks. Krzysztof. - Może w ferworze dyskusji zapytałem uczniów o ich zdanie, ale nie o to, jak wygląda homoseksualny stosunek. Może źle mnie odebrali? Lekcje z dyskusją są owocne i podobają się młodzieży. Zwrócilismy się o wyjasnienie do dyrektora szkoły Mirosława Miki. Dyrektor spotkał się z ojcem Nicoli i poprosił na spotkanie księdza. - Ksiądz katecheta przeprosił, że nie pozwolił uczniom na wyrażenie własnych poglądów. Obiecał, że przeprosi także uczniów - opowiada nam o tym spotkaniu dyrektor. - Nie ma powodów do sankcji dyscyplinarnych. Poproszę wszystkich księży w szkole, by mieli większe wyczucie w dyskusjach z uczniami. Sprawa jest zamknięta. W piątek ksiądz faktycznie przeprosił "tych uczniów, którzy poczucili się urażeni jego katechezą".

Ks. dr hab. Andrzej Offmański, Wydział Wychowania Katolickiego Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej: W programie nauczania religii problematyka homoseksualna nie jest szczególnie wyodrębniona. Poruszana jest w ramach katechezy o zachowaniu czystości dopiero na poziomie liceum. Nie można zbyt wcześnie rozbudzać emocji. Oczywiście, w gimnazjum mogą się pojawić pytania, i wówczas nie można ich przemilczeć, ale nie jest to temat na dyskusję klasową. Katecheci muszą trzymać się ściśle "Katechizmu Kościoła katolickiego", w którym czytamy, że "akty homoseksualizmu ze swej natury są nieuporządkowane". Kościół stoi jednak na stanowisku, że homoseksualistów trzeba traktować z szacunkiem, współczuciem i delikatnością, a jeśli są wierzący, to są wezwani do wypełniania woli Bożej. Wszystko zależy od tego, czy chcą uporządkować swoje życie moralne. Nie mieliśmy do tej pory skarg związanych z dyskryminowaniem homoseksualistów, ale katechizujący mogą popełnić błędy pedagogiczne, które należy eliminować i dokładnie wyjaśnić. Katechizujący przez wiele lat studiują teologię moralną, psychologię osobowości, rozwojową i pastoralną, ale też pedagogikę i katechetykę, przygotowując się do pracy z młodzieżą. Gazeta zamieszcza również komentarz Piotra Pacewicza, zatytułowany "A co z nauka tolerancji?": Łatwo sobie wyobrazić tę lekcję o miłości - zgoła inne były tam klimaty. Księdza katechetę rozsierdził sprzeciw uczniów wobec jego pogardy do homoseksualistów i złość odebrała mu rozum. Jego zachowanie wobec 14-letniej uczennicy było okrutne i kompromituje go jako wychowawcę. Katecheta nauczał sprzecznie z duchem konstytucji (art. 32 p. 2: "Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny"), a tego nie przewiduje ustawa oświatowa. Ksiądz ośmieszył też szczecińskie gimnazjum, które na swej stronie głosi, że jest "szkołą nowoczesną, otwartą dla mądrych innowacji, poważnie traktującą młodzież. W szkole panuje klimat życzliwości sprzyjający osiąganiu sukcesu przez każdego ucznia". Na szczęście zadziałała korekta społeczeństwa obywatelskiego - ojciec poszkodowanej zwrócił się do "Gazety", "Gazeta" do dyrektora. Ksiądz przeprosił klasę. Czy jednak ksiądz powinien dalej uczyć, zwłaszcza w tak trudnej szkole, jaką jest gimnazjum? Chodzi o to, że nie wiadomo, kto miałby go odwołać. Dyrektor odpowiada za to, co dzieje się w szkole, ale ksiądz podlega władzom kościelnym. I tylko one mogą odwołać jego "misję kanoniczną". Teoretycznie dyrektor może postawić księdza przed komisją dyscyplinarną, gdy popełni on czyn, który dyskwalifikuje go jako nauczyciela, ale ilu było takich dyrektorów? Co z nauką tolerancji? Katechizm deklaruje, że osoby homoseksualne "powinno się traktować z szacunkiem, współczuciem i delikatnością oraz unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji", ale jasno stwierdza, że akty homoseksualizmu "w żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane", a sama "skłonność jest obiektywnie nieuporządkowana". Może to nie jest wezwanie do (słusznej) dyskryminacji, ale na pewno tolerancja to to nie jest. Co nie jest już kłopotem tylko szczecińskiego dyrektora, lecz nas wszystkich - konkluduje Pacewicz. Od redakcji portalu Wiara.pl Ciekawe. Pan Pacewicz chce decydować, czego Kościół ma nauczać. Tacy już byli. I nic.