Tony Blair zakłada religijną fundację

Dziennik/a.

publikacja 10.04.2008 05:49

Były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, który niedawno przeszedł na katolicyzm, założył Fundację Wiary. Jej celem ma być promowanie pokojowego współistnienia chrześcijan, muzułmanów oraz wyznawców judaizmu - napisał Dziennik.

54-letni Blair, który we wrześniu ubiegłego roku za namową żony dla katolicyzmu porzucił anglikanizm, podkreśla, że jedyną drogą wiodącą do zakończenia konfliktów jest dialog między religiami. - Nie należy ignorować znaczenia religii. Jej siła polega na tym, że może zarówno kształtować system wartości, jak i mieć wpływ na globalną politykę - mówił niedawno w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika Times. Dla byłego gospodarza Downing Street 10 priorytetem jest pokój na Bliskim Wschodzie. W pomoc w rozwiązaniu trwającego od pół wieku konfliktu między Palestyńczykami a Żydami jest zaangażowany już od zeszłego roku, kiedy po rezygnacji z funkcji premiera Wielkiej Brytanii został specjalnym wysłannikiem tzw. kwartetu bliskowschodniego, czyli Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, ONZ oraz Rosji. Zapowiada, że jego Fundacja Wiary jeszcze w tym roku rozpocznie debaty promujące pokój między obydwoma narodami i religiami. - Nie widzę na razie wielkich szans na sukces. Tony Blair jest co prawda bardzo lubiany w Izraelu, w którym uchodzi za wiarygodnego polityka, jednak przez większość Palestyńczyków postrzegany jest jako przyboczny prezydenta USA George'a W. Busha. A to bardzo poważny cień, który będzie nad nim ciążył - komentuje dla Dziennika plany byłego premiera politolog Inderjeet Par mar z University of Manchester. Działania na rzecz pogodzenia Palestyńczyków z Żydami to nie jedyne zadania, które Tony Blair postawił przed sobą. Zapowiedział, że jego Fundacja Wiary będzie realizować Milenijne Cele Rozwoju przyjęte w 2000 roku przez ONZ. Chce więc przyczynić się do wyeliminowania na świecie skrajnego ubóstwa i głodu, zapewnić dzieciom i młodzieży dostęp do edukacji oraz ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa HIV, zwłaszcza w Afryce. - Te plany są ambitne i trudno będzie mu odnieść sukces. Nie wszystkim zależy na pokoju, bo handel bronią czy narkotykami jest bardziej opłacalny - mówi nam Inderjeet Par mar.