Obama pomoże gejom

Rzeczpospolita/a.

publikacja 11.04.2008 18:57

Barack Obama zapowiada, że będzie się starał znieść ograniczenia dotyczące służby homoseksualistów w amerykańskiej armii - pisze nasz korespondent z Waszyngtonu - pisze Rzeczpospolita.

„Don’t ask, don’t tell”, czyli „nie pytaj i nie mów” – ta obowiązująca od prawie 15 lat zasada traktowania gejów w amerykańskim wojsku nie przestaje wzbudzać kontrowersji. „Możecie się spodziewać jej zniesienia” – zapowiedział w wywiadzie dla magazynu homoseksualistów „The Advocate” faworyt do demokratycznej nominacji prezydenckiej. Podczas kampanii wyborczej w 1992 roku Bill Clinton obiecywał zniesienie obowiązującego wówczas zakazu służby wojskowej homoseksualistów. Gdy jednak po objęciu prezydentury przystąpił do realizacji swej obietnicy, napotkał zaciekły opór ze strony Kongresu. Przyjęta w wyniku tego starcia zasada „nie pytaj i nie mów” była wynikiem politycznego kompromisu. Zakazuje ona żołnierzom homoseksualistom okazywania w jakikolwiek sposób czy mówienia o ich orientacji seksualnej. Dopóki żołnierz przestrzega tej reguły, jego przełożony nie ma prawa go o to pytać czy prowadzić jakiegokolwiek dochodzenia w tej kwestii. Zasada „nie pytaj i nie mów” jest krytykowana zarówno przez zwolenników służby homoseksualistów w wojsku, jak i przez przeciwników. Pod koniec zeszłego roku 28 emerytowanych generałów i admirałów wystosowało list do Kongresu, wzywając do zniesienia ograniczeń dla homoseksualistów. Autorzy listu zauważali, że obecnie w armii służy ich około 65 tys., a ponad milion znajduje się w szeregach kombatantów. Ich zdaniem wszyscy oni udowodnili, że geje mogą tak samo dobrze służyć ojczyźnie jak heteroseksualiści. Część dowódców uważa jednak, że dopuszczenie otwarcie gejowskich zachowań w armii źle wpłynęłoby na morale oddziałów. Zdecydowa-nym zwolennikiem utrzymania obecnej zasady był poprzedni szef sztabu Peter Pace, który w jednym z wywiadów nazwał homoseksualizm niemoralnym zachowaniem. Problemem dla armii jest odpływ wykwalifikowanego personelu zmuszonego do odejścia z powodu zasady „nie pytaj i nie mów”. Jak wynika z danych Pentagonu, w 2006 roku odeszło z tej przyczyny ponad 600 osób – mniej niż w latach poprzednich, ale wciąż dość dużo.„Wydaje mi się, że w naszych siłach zbrojnych narasta przekonanie, że ta strategia jest kontrproduktywna. Wydajemy wiel- kie sumy, by pozbyć się z wojska wysoko wykwalifikowanych gejów i lesbijek” – powiedział Obama w wywiadzie. Senator z Illinois zaznaczył jednak, że w doborze szefa sztabu amerykańskiej armii nie będzie się kierował jego poglądami w sprawie zasady „nie pytaj i nie mów”, a jedynie kwalifikacjami.Obama był ostatnio krytykowany przez środowiska gejowskie, które stanowią ważne lobby w Partii Demokratycznej, za milczenie w ich sprawie. Natomiast jego główna rywalka Hillary Clinton udzieliła w ostatnich miesiącach kilku wywiadów czasopismom gejowskim. Tuż przed publikacją wywiadu związany z senator Clinton wydawca „Philadelphia Gay News” Mark Segal publicznie oskarżył Obamę o to, że nie chce rozmawiać z prasą gejowską. W wywiadzie dla „The Advocate” Obama bronił się, podkreślając, że mówi o problemach homoseksualistów poza ich środowiskiem, co jest większym wyzwaniem. „Poruszam kwestie związane z problemami homoseksualistów przed szerszą publicznością, zamiast traktować was jak specjalną grupę zamkniętą we własnym, małym pudełku” – tłumaczył Obama. Ta strategia zdaje się przynosić mu coraz większe poparcie gejów. Dana Beyer, jedna z liderek waszyngtońskiego ruchu na rzecz równouprawnienia homoseksualistów, ogłosiła, że przenosi swe poparcie na Obamę. „Czas zakończyć spory między nami, zebrać się i odzyskać prezydenturę” – napisała w liście do homoseksualistów.