Przed wizytą Benedykta XVI na Katolickim Uniwersytecie Ameryki

Radio Watykańskie/a.

publikacja 16.04.2008 20:13

Przebywający w Stanach Zjednoczonych Benedykt XVI spotka się 17 kwietnia z przedstawicielami świata nauki. O oczekiwaniach wiązanych z tym wydarzeniem oraz o obecnej kondycji amerykańskiego społeczeństwa z prof. Bronisławem Misztalem, dziekanem Wydziału Socjologii Katolickiego Uniwersytetu Ameryki, rozmawia ks. Józef Polak SJ z Radia Watykańskiego.

– Jakie znaczenie według Pana Profesora będzie miała wizyta Papieża na Katolickim Uniwersytecie Ameryki? Czy katolicki świat nauki czeka na Benedykta XVI? Prof. B. Misztal: To spotkanie jest oczekiwane od dawna. Przypomnijmy, że od ostatniej wizyty Jana Pawła II minęło dużo czasu. Spotkanie z przedstawicielami katolickiej administracji, to znaczy z rektorami i dyrektorami katolickich uczelni i szkół będzie wyznacznikiem tego, czego Papież oczekuje od edukacji katolickiej w nadchodzących latach w tym kraju; dodajmy: w kraju, gdzie istnieje kryzys edukacji publicznej, gdzie następuje kryzys wartości, gdzie szkoły prywatne – a zwłaszcza szkoły denominacyjne – nie mają wystarczająco pieniędzy na to, żeby konkurować ze szkołami publicznymi, a cały czas niosą zupełnie inny przekaz wartości. Wszyscy oczekujemy, że Papież, który był przez wiele lat „mózgiem” stojącym za Janem Pawłem II, przede wszystkim przekaże bardzo silne wezwanie do tego, żeby szkoły skierowały swoje działanie na nowe tory, zwłaszcza w zakresie katolickich wartości moralnych, odnowy rodziny i społeczeństwa. – Katolicki Uniwersytet Ameryki jest uczelnią szczególną, również dlatego, że jako jedyna uczelnia został powołany przez tutejszy episkopat. Jaki jest obecny stan uczelni? Prof. B. Misztal: Aktualna sytuacja uniwersytetu jest bardzo dobra. W ciągu ostatnich lat nastąpiło kompletne odnowienie koncepcji uczelni, mamy bardzo dużo doktorantów oraz studentów zaawansowanych, tzw. graduate students. Obecnie na uczelni studiuje 10 tys. osób, z czego 2,5 tysiąca na pierwszym cyklu i ok. 4 tys. doktorantów oraz studentów szkół prawa, inżynierii, architektury i pielęgniarstwa. Katolicki Uniwersytet Ameryki jest jedyną uczelnią w Stanach Zjednoczonych, która kształci w zakresie prawa kanonicznego, i jedną z niewielu, które kształcą w zakresie filozofii katolickiej, zwłaszcza w duchu koncepcji św. Tomasza z Akwinu. – Nie sposób nie zapytać o obecność Polaków na Katolickim Uniwersytecie Ameryki... Prof. B. Misztal: Wśród wykładowców jest dwóch Polaków. Wśród studentów ten udział jest znacznie większy, tzn. mamy ok. 15 proc. młodzieży: albo polskiej, albo pochodzenia polskiego (drugiej, trzeciej albo czwartej generacji). Studenci ci z dumą przyznają się do polskości. – W czym przejawia się obecnie wspomniany wyżej kryzys wartości w USA? Prof. B. Misztal: Przejawia się on przede wszystkim w pogoni za konsumpcją i miernymi wartościami, w przeciekaniu czasu przez palce, w braku znaczącego zaangażowania społecznego – tego, co w katolickiej nauce nazywa się służbą na rzecz innych i działaniem na rzecz dobra społeczeństwa. Szkoły katolickie różnią się od szkół państwowych głównie z tego względu, że mają pewien określony profil. Myślę, iż wart podkreślenia jest fakt, że Benedykt XVI będzie gościł w kampusie uniwersytetu katolickiego, który jest jedynym amerykańskim uniwersytetem mającym żywą łączność z Watykanem. Jest to wielki symbol tego, że Benedykt XVI wpisuje się w dziedzictwo Jana Pawła II. Kiedy ten ostatni tutaj przyjechał, to główną treścią jego przekazu była sprawiedliwość społeczna, konieczność spoglądania na świat tak, żeby wyrównywać różnice, żeby uniknąć wielkich katastrof, które – trzeba powiedzieć – on przewidział już 25 lat temu. Spodziewamy się, że Benedykt XVI wygłosi w kampusie Katolickiego Uniwersytetu Ameryki bardzo mocne przemówienie i że będzie to przemówienie utrzymane całkowicie w duchu pozytywnym, tzn. Papież wskaże rzeczy, które należy robić, którym warto poświęcić uwagę. Podejrzewam, że ton jego przemówienia będzie wyjątkowo ciepły i pozytywny.

– Kościół w Stanach Zjednoczonych przechodził bolesne doświadczenia kryzysu związanego z oskarżeniami, nawet po dziesiątkach lat, o nadużycia seksualne. Były zasądzone konkretne odszkodowania, wypłacane przez diecezje. Niektórzy otrzymywali je słusznie, będąc ofiarami, a niektórzy, niestety chcieli wykorzystać tę sytuację. Czy ten kryzys w Kościele jeszcze trwa czy został zażegnany? Prof. B. Misztal: Ja patrzę na to z zupełnie innej perspektywy. Mówimy mianowicie o zjawisku pewnego rodzaju odchyleń czy zboczeń w zakresie preferencji seksualnych realizowanych przez pewną grupę ludzi. Otóż statystycznie odchylenia te nie występują w większym nasileniu wśród księży i pracowników Kościoła, aniżeli wśród całej populacji, wręcz przeciwnie, procentowo są one mniejsze. Natomiast oprócz tego mamy w tym kraju do czynienia ze zjawiskiem, gdzie jakikolwiek proces może zostać wytoczony przez absolutnie każdego na podstawie wszelkiego możliwego oskarżenia. W momencie, w którym pojawia się „mleczna krowa”, z której można uzyskać wypłaty, wtedy natychmiast pojawia się bardzo wiele oskarżeń. Część tych z nich oczywiście jest bolesna, prawdziwa. Dotyczą one zarówno ludzi świeckich, jak i duchownych innych wyznań. W tych dniach w Waszyngtonie sąd skazał pastora baptystę za pedofilię i stosunki kazirodcze z siedmioma własnymi córkami. Ta sprawa, umieszczana na 11. stronie lokalnego dodatku gazety, jest zupełnie inna niż sprawy, które były podnoszone w stosunku do Kościoła katolickiego. Trzeba powiedzieć, że wynika to również z bardzo silnej pozycji tutejszego Kościoła. Według najostrożniejszych obliczeń mamy w Ameryce 60 mln zorganizowanych katolików. Według szacunkowych obliczeń, nieco bardziej realnych, jeśli doliczymy nielegalnych imigrantów, przypuszczalnie mamy około 80-84 mln katolików. To jest największa zorganizowana religia i Kościół w USA. – Panie Profesorze, z czym wiąże się obecny kryzys wartości rodziny w amerykańskim społeczeństwie? Prof. B. Misztal: Ten kryzys wiąże się z dwoma albo trzema czynnikami, wynikającymi z przemian w polityce społecznej państwa, zwłaszcza dosyć istotnych zmian prawnych i dosyć istotnych zmian ekonomicznych przed 20-30 laty. Po pierwsze, nastąpiło zwiększenie aktywności zawodowej kobiet. To zjawisko „wyssało” kobiety z rodziny, z gospodarstwa domowego. Spowodowało ono, że kobieta wychodzi rano z domu, podobnie jak mężczyzna. Wiąże się z tym druga sprawa, o której bardzo trafnie mówi konserwatywny filozof społeczny Francis Fukuyama w swojej książce „The Great Disruption”. Otóż, wprawdzie kobiety zostały wciągnięte w rynek pracy, ale ogólna suma pieniędzy zarabianych przez pracujących jest taka sama jak wtedy, kiedy pracowali jedynie mężczyźni. A zatem, relatywnie rzecz ujmując, aby utrzymać rodzinę, przedtem mógł pracować sam mężczyzna, a kobieta pracowała w domu, natomiast dzisiaj muszą pracować obydwoje, a dzieci zostają bez opieki. Na skutek tego następuje kryzys wychowania rodzinnego i przekazywania w rodzinie tradycyjnych wartości, autorytetu rodziców. W amerykańskich rodzinach w tym roku, po raz pierwszy od ośmiu bodaj lat, jest 49,8 proc. rozwodów, zamiast dawnych 54 proc., jednak wciąż w co drugiej rodzinie małżonkowie się rozwodzą. W rodzinie, w której dziecko jest świadkiem rozwodu, następuje zanik autorytetu ojca i matki, a więc również zanik autorytetu Boga. To wszystko kładzie się cieniem na wychowanie dzieci i młodych ludzi. Szkoła katolicka wkracza w to życie i zapewnia młodym ludziom kontakt z wartościami, przekazywanymi na podstawie studium Biblii, nauki społecznej Kościoła, studiowania tradycyjnych wartości. Jest to o wiele za mało. Dziecko wraca do domu i zastaje go pustym. To dzieci, które noszą klucze na szyi. Przychodzą do domu i tymi kluczami sami muszą sobie otwierać drzwi. Rodziców nie ma. Matka i ojciec wracają zmęczeni, w domu są awantury, włącza się telewizor, nie ma rozmowy na zasadnicze tematy. To jest bardzo poważny kryzys. Mówił o nim już Jan Paweł II i udzielił na ten temat bardzo ostrej lekcji prezydentowi Bushowi w czasie jego wizyty w Watykanie, Papież powiedział wtedy bardzo wyraźnie, że jest zaniepokojony poziomem wychowania młodzieży amerykańskiej, a zwłaszcza tym, że szkoły nie przekazują tradycyjnych wartości. Myślę, że w tej dziedzinie przesłanie Benedykta XVI, który jest człowiekiem twardym, ostrym, zasadniczym i bardzo dobrze zna historię Kościoła, może być mocne. Wierzę, że będzie ono pozytywne, konstruktywne i że zostanie usłyszane.