Nie ma chętnych na rodziców

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 22.04.2008 19:09

Wrocław, który jako pierwszy w kraju zrezygnował z tradycyjnych domów dziecka, teraz taki otworzył. Miasto nie może znaleźć chętnych do prowadzenia rodzinnych domów dziecka - alarmuje Gazeta Wyborcza.

Osiem lat temu władze Wrocławia zaczęły zamykać bidule i zastępować je rodzinnymi domami dziecka i pogotowiami rodzinnymi dla niemowląt. Dziś we Wrocławiu działa 21 takich domów, najwięcej w Polsce. Zastępczym rodzicom miasto oferuje mieszkania i pieniądze (średnia pensja dyrektora rodzinnego domu dziecka to 3 tys. zł miesięcznie), jednak od dwóch lat chętnych brakuje. Dlaczego? - Zmieniła się sytuacja na rynku pracy. Wiele osób, które mogłyby zajmować się dziećmi, w tym pielęgniarki i nauczyciele, dostało atrakcyjniejsze propozycje - mówi Beata Rostocka, zastępca dyrektora miejskiego ośrodka pomocy społecznej, która od początku odpowiada za tworzenie we Wrocławiu rodzinnych domów dziecka. - Ostatnio pani, która bardzo profesjonalnie i z sercem prowadziła pogotowie dla niemowląt, zrezygnowała. Dostała etat w żłobku: podobna pensja, praca do godz. 15 i mniejsza odpowiedzialność. Rostocka twierdzi też, że część potencjalnych kandydatów na rodziców zastępczych wyemigrowała do Irlandii, Wielkiej Brytanii, np. położne, które zgłaszały się na szkolenia dla rodziców zastępczych. - Dla wielu osób to już chyba nie jest tak atrakcyjna praca jak kiedyś - ocenia poseł PO Sławomir Piechota. To on jako wiceprezydent Wrocławia wymyślił program likwidacji tradycyjnych domów dziecka. - Pamiętajmy, że to zawód jak inne, choć wymagający dodatkowo wielkiego poświęcenia. Kiedy zaczynaliśmy, było więcej entuzjazmu, a mniej kalkulacji. Uważam, że z rodzinami zastępczymi trzeba stale współpracować, wspierać je. Konieczna jest poprawa wynagrodzenia dla prowadzących rodzinne domy dziecka i mniej biurokracji. Powinniśmy dać takim rodzinom więcej autonomii, np. w zarządzaniu finansami. Obecnie jest we Wrocławiu ponad 50 dzieci, które potrzebują nowych opiekunów. Większość to liczne rodzeństwa. Działające rodzinny zastępcze już nie mogły ich przyjąć. Miasto zdecydowało się więc na złamanie prowadzonej od lat polityki społecznej - dwa tygodnie temu otworzyło nowy dom dziecka. Na razie jest w nim 17 dzieci w wieku od 3 do 13 lat. Rostocka: - Gdyby znalazły się trzy małżeństwa, te świetne dzieciaczki nie musiałyby tam być. Teraz szkoli się tylko jedno małżeństwo, które chciałoby prowadzić we Wrocławiu rodzinny dom dziecka. W ubiegłym roku też zaledwie jedna para pozytywnie przeszła szkolenie i prowadzi już rodzinny dom dziecka. Pilnie potrzeba co najmniej ośmiu zawodowych rodzin zastępczych dla dzieci chorych. Żeby ratować sytuację, miasto ogłosiło konkurs dla organizacji pozarządowych na prowadzenie rodzinnych domów dziecka. Rostocka liczy, że będą bardziej skuteczne w poszukiwaniu kandydatów na rodziców zastępczych. Mogą zgłaszać chętnych nawet spoza Wrocławia i Dolnego Śląska. Miasto podniosło też kwotę ryczałtu na dziecko z 600 do 700 zł miesięcznie.