Z Krakowa do Kazachstanu

Radio Watykańskie/a.

publikacja 22.04.2008 19:32

W Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie złożono 15 kwietnia akta procesu beatyfikacyjnego ks. Władysława Bukowińskiego, kapłana, który był wielkim apostołem Kazachstanu, a wywodził się z archidiecezji krakowskiej.

Przy tej okazji gośćmi Radia Watykańskiego byli: ks. Jan Nowak, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Bukowińskiego, ks. Andrzej Scąber, delegat kardynała krakowskiego w procesie diecezjalnym, i ks. Jan Czyrek, proboszcz parafii św. Floriana w Krakowie. Rozmowę przeprowadził o. Stanisław Tasiemski OP. – Jakie znaczenie ma postać ks. Władysława Bukowińskiego dla Kościoła nie tylko krakowskiego, ale także dla Kościoła powszechnego? Ks. J. Nowak: Sługa Boży ks. Władysław Bukowiński żył w latach 1904-1974. Pochodził z Berdyczowa, skąd rodzina przeniosła się w roku 1920, uciekając przed sowietami. W Krakowie studiował prawo, a później teologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1931 r. został wyświęcony na kapłana na Wawelu. Był prefektem gimnazjum „Tereska” w Rabce, a później wikariuszem w Suchej Beskidzkiej. W 1936 r. wyjechał na Kresy, do Łucka, gdzie był proboszczem katedry. Wykładał w seminarium. Aresztowany w 1940 r. został cudownie uratowany i do końca wojny duszpasterzował w Łucku. Od 1945 r., skazany na 10 lat łagrów, przebywał w Czelabińsku, Żezkazganie, a następnie wrócił do Karagandy. W Żezkazganie napisał historię Polski, tam też w łagrze był duszpasterzem. Zesłany do Karagandy, podjął tajne duszpasterstwo. Ponadto odbył podróże misyjne do Tadżykistanu, w okolice Ałma-Aty, Aktiubińska, Semipałatyńska. Wraz z kolegami, ks. Józefem Kuczyńskim i ks. Bronisławem Drzepeckim, byli na ziemi kazachskiej po wojnie pionierami pracy duszpasterskiej. Za tę pracę w latach 1954-58 został ponownie „odznaczony” łagrami. Po trzech latach wrócił do Karagandy, gdzie zajmował się duszpasterstwem do śmierci w 1974 roku. W Karagandzie też został pochowany. Kard. Stanisław Dziwisz nazwał go „ojcem odradzającego się Kościoła w Kazachstanie”. W liście do prof. Górskiego ks. Bukowiński pisze: „Wszędzie, gdzie byłem, widziałem głęboką celowość tego, że tam właśnie byłem”. Napisał setki listów do swoich przyjaciół. Na prośbę kard. Karola Wojtyły napisał „Wybór wspomnień i informacji dla moich przyjaciół”. Ten wybór został wcześniej wydany pod tytułem „Wspomnienia z Kazachstanu”. Jan Paweł II, będąc w Kazachstanie, powiedział: „Ks. Władysława Bukowińskiego spotykałem wielokrotnie – trzykrotnie, gdy był w Polsce. Zawsze podziwiałem go za kapłańską wierność i apostolski zapał”. – Ks. Bukowiński był postacią szczególnie bliską Janowi Pawłowi II. Jak to się wyrażało? Ks. J. Nowak: Przede wszystkim tym, że ks. Bukowiński odwiedzał kard. Wojtyłę zawsze, kiedy był w Polsce. Zdawał wtedy relacje z duszpasterstwa, które prowadził. Jan Paweł II, spotykając się w Kazachstanie z prezydentem, powiedział: „Wszystkiego, co wiem o Kazachstanie, dowiadywałem się od księdza Bukowińskiego”. – To świadczy rzeczywiście o tym, że zawsze czuł się kapłanem krakowskim... Ks. J. Nowak: Tak, był kapłanem krakowskim, później natomiast był kapłanem w diecezji w Łucku. – Jaki charakter ma sam proces i jak udało się zakończyć go na poziomie diecezjalnym?

Ks. A. Scąber: Kompetentnym trybunałem do rozpoczęcia procesu był trybunał w Karagandzie. Jednał abp Jan Paweł Lenga zrzekł się tej kompetencji na rzecz ówczesnego biskupa krakowskiego, kard. Franciszka Macharskiego. Po wyrażeniu zgody i przeniesieniu kompetencji przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych, 19 czerwca 2006 r. kard. Stanisław Dziwisz dokonał otwarcia procesu, który trwał niespełna dwa lata. Dynamika tego procesu, dzięki postulacji, jest imponująca. Przedstawiono około 100 świadków, którzy byli przesłuchiwani aż w pięciu krajach. Były to: Kazachstan, Ukraina, Niemcy, Austria i Polska. Wszyscy to naoczni świadkowie życia sługi Bożego, potwierdzający heroiczność cnót przez niego praktykowanych. Ponadto biskup powołał dwie komisje: teologiczną, która przebadała pisma sługi Bożego (zachowała się duża spuścizna listów i pism ks. Władysława), i historyczną, która dotarła do ponad kilkudziesięciu archiwów w kraju i za granicą, by zgromadzić dokumenty i przekazać je do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W sumie akta procesowe liczą ponad 800 stron, zaś dokumenty, które zostały złożone w kongregacji, ponad 1200. – Czasami można mieć wątpliwości, czy sługa Boży powinien być zaliczony w poczet męczenników, czy kapłanów-pasterzy... Ks. A. Scąber: Proces jest prowadzony po linii heroiczności cnót, przy czym Jan Paweł II, choć beatyfikował kapłanów z terenu byłego Związku Radzieckiego, którzy zmarli, podobnie jak ksiądz Bukowiński, śmiercią naturalną, to ogłosił ich męczennikami. Tak było np. jeśli chodzi o Kazachstan, z bł. ks. Zaryckim, który zmarł w latach 60., a został ogłoszony męczennikiem za wiarę we Lwowie w 2001 r., kiedy Jan Paweł II dokonał zbiorowej beatyfikacji męczenników komunizmu z tamtego terenu. – Wiemy, że całe życie tych osób było jednym wielkim świadectwem wiary i nie zawsze to, że ktoś umarł w więzieniu, prześladowany, ale właśnie na skutek tych prześladowań jest powodem do orzeczenia męczeństwa. Ks. A. Scąber: Oczywiście, przykładem procesu prowadzonego tą drogą jest proces ks. Władysława Findysza, kapłana dzisiejszej diecezji rzeszowskiej. Zmarł on na skutek więzienia, śmiercią naturalną, a mimo to został ogłoszony przez Ojca Świętego męczennikiem. – Jedną z ważnych przesłanek w każdym procesie jest pytanie o kult. Na ile ks. Władysław Bukowiński pozostał na trwałe w pamięci wiernych w różnych miejscach świata, nie tylko w Karagandzie, gdzie znajduje się jego grób, ale również w Krakowie? Ks. J. Czyrek: Ja jestem proboszczem od 1973 r. Co roku zamawiana i odprawiana była Msza św. w rocznicę jego śmierci. Gromadziła się wtedy duża grupa ludzi, obecnie coraz mniejsza, bo ludzie umierają. Od momentu rozpoczęcia procesu krakowskiego trzeciego dnia każdego miesiąca jest odprawiana Msza św. w bazylice św. Floriana. Powstało także stowarzyszenie im. Ks. Władysława Bukowińskiego „Ocalenie”, które ma siedzibę w parafii św. Floriana w Krakowie i troszczy się o kult Sługi Bożego.

– Dlaczego właśnie parafia św. Floriana? Ks. J. Czyrek: Ks. Władysław Bukowiński, kiedy był zwolniony z łagrów, przyjeżdżał do swoich przyjaciół i zatrzymywał się właśnie w parafii św. Floriana, w jednej z kamienic. – Czy zostały po nim jakieś pamiątki w związku z tym? Ks. J. Czyrek: Trwała pamięć to jest najważniejsza pamiątka. Są jeszcze ludzie, którzy go pamiętali, wciąż się nim interesują i głoszą jego kult, prosto mówiąc – pilnują tych spraw. Ks. J. Nowak: Ojciec Święty Jan Paweł II na pół roku przed swoją śmiercią napisał list do Karagandy i w tym liście między innymi powiedział: „Cieszę się, że postać tego bohaterskiego kapłana nie idzie w zapomnienie”. Trzeba powiedzieć, że testament Jana Pawła II się wypełnia, ponieważ odbywa się proces, i ta postać nie idzie w zapomnienie. Oby rychło ogłoszono go błogosławionym... – Jak długo może trwać proces beatyfikacyjny? Ks. A. Scąber: Na to pytanie może odpowiedzieć tylko prefekt Kongregacji, choć i on nie potrafiłby, na obecnym etapie tej sprawy, jednoznacznie tego stwierdzić. Jaka będzie teraz procedura tej sprawy? Zostanie wyznaczony nowy postulator rzymski, który poprosi o otwarcie akt procesu. Jeśli Kongregacja nie będzie miała zastrzeżeń co do przeprowadzonego procesu diecezjalnego, wyda dekret o ważności tego procesu i wyznaczy relatora sprawy, pod którego kierunkiem będzie opracowywana tzw. positio. Po złożeniu positio nastąpi studium sprawy, czyli przejście przez trzy komisje: historyczną, teologiczną i kardynałów. Kiedy orzeczenia poszczególnych komisji będą pozytywne i zostanie zaaprobowany dekret o heroiczności cnót, wtedy będzie można myśleć o drugiej fazie postępowania, koniecznej do beatyfikacji. Jest to postępowanie w sprawie domniemanego cudu. Stąd też, jeśli ktoś modli się przez wstawiennictwo ks. Władysława i otrzymał jakieś łaski, proszony jest o powiadomienie ks. Nowaka, postulatora procesu, ponieważ warunkiem jego dynamiki na szczeblu rzymskim jest przedstawienie kongregacji do zbadania ewentualnego cudu. Jeśli to się nie stanie, sprawa będzie o wiele wolniej rozpatrywana przez Kongregację. – Gdzie zatem można zgłaszać te informacje? Ks. J. Nowak: Mój adres to: ul. św. s. Faustyny, Kraków-Łagiewniki. Ks. A. Scąber: Wprawdzie moja rola jako delegata kardynała została już zakończona z chwilą zamknięcia procesu, jednak nadal czuję się za to odpowiedzialny. Zwracam się więc do tych, którzy posiadają jakieś pamiątki po słudze Bożym. Trybunał otrzymał od świadków z Kazachstanu portatyl, na którym Sługa Boży odprawiał Msze św. Jeden ze świadków przekazał ornat, albę, tabernakulum, a nawet kości sługi Bożego, wykradzione przez jednego świadka podczas ekshumacji i przeniesienia ciała z cmentarza miejskiego do katedry w Karagandzie. To przekonanie o świętości spowodowało, że część kości ręki została wykradziona. Podczas przesłuchań trybunał otrzymał te pamiątki, które są prawie relikwiami. A zatem, jeśliby ktoś posiadał jakieś pamiątki, zwłaszcza rzeczy materialne, związane ze sługą Bożym, to bardzo prosimy o przekazanie ich do postulacji sprawy, do ks. Nowaka, przy sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, bądź też do referatu spraw kanonizacyjnych przy archidiecezji krakowskiej. Jej adres to: ks. Andrzej Scąber, ul. Franciszkańska 3, Kraków. Rozm. o. S. Tasiemski OP