Wielkie kłopoty instytutu prałata

Rzeczpospolita/a.

publikacja 02.05.2008 17:13

Dzięki nazwisku ks. Jankowskiego przed młodymi szefami instytutu zaczęły się również pojawiać nowe możliwości. Z Olchowikiem i Słabińskim spotykali się hierarchowie kościelni, znani politycy, czołowi polscy biznesmeni, członkowie zarządów spółek Skarbu Państwa, dziennikarze, aktorzy, a także ludzie związani ze służbami specjalnymi - pisze Rzeczpospolita.

Ksiądz Henryk Jankowski usunął prezesa. Wiceprezes też ma problemy: finansowe – ujawnia Rzeczpospolita. „Spierd...”, „zatłukę, zabiję cię” – tak do jednego ze swoich byłych kontrahentów zwracał się Mariusz Olchowik, prezes Instytutu Księdza Prałata Henryka Jankowskiego. Nagranie z ukrytej kamery pokazujące skandaliczne zachowanie najbliższego współpracownika legendarnego duszpasterza „Solidarności” wyemitowano w poniedziałek, 28 kwietnia w programie TVN „Teraz my”. Program wywołał burzę. Ujawniono również, że instytut kierowany przez Olchowika zalega wielu partnerom biznesowym z płatnościami. Szybko stanowisko w sprawie kontrowersji wokół instytutu oraz ks. Jankowskiego zajął nowy metropolita gdański abp Leszek Sławoj Głódź. – Nie wiem na przykład, czy tak naprawdę to on prowadzi ten instytut, czy tylko jest tam szyld ks. Jankowskiego. Na dzień dzisiejszy uważam jednak, że jest to człowiek chory – mówił w mediach. Nieoficjalnie arcybiskup miał również interweniować w sprawie odsunięcia z instytucji Olchowika. – Nie rozmawiałem o tym z arcybiskupem – mówi jednak „Rz” ks. Jankowski. Twierdzi, że sam zdecydował o zawieszeniu dotychczasowego prezesa, a obowiązki kierowania instytutem powierzył Ryszardowi Walczakowi, prezesowi Ogólnopolskiego Komitetu Budowy Pomnika Romana Dmowskiego. – Olchowik musi mieć jakąś karę. Fatalnie to w tej piżamie wyglądało, on chwilowo nie zapanował nad sobą – mówi ks. Jankowski. – Na razie nie myślę o przyszłości, czy będę prezesem czy nie – mówi oddelegowany do kierowania instytutem Walczak. – Do wrześniowego zebrania rady nadzorczej mam przygotować raport dotyczący zobowiązań instytutu oraz przedstawić jego faktyczną sytuację. Warszawa, Saska Kępa, ul. Francuska 11. Przy głównym wejściu do budynku marmurowa tablica z mosiężnymi orłami informuje, że znajduje się tu siedziba Instytutu Księdza Prałata Henryka Jankowskiego. Na czele powstałej na początku 2006 r. instytucji stanął Mariusz Olchowik, były ministrant kościoła św. Brygidy w Gdańsku związany z Młodzieżą Wszechpolską. Jego zastępcą został Stanisław Słabiński. Szybko instytut został zasilony pieniędzmi sponsorów, takich jak m.in. Prokom Ryszarda Krauzego czy SKOK. Właścicielka mieszkania, które wynajmowała wiceprezesowi, domaga się od niego spłaty długu Dzięki nazwisku ks. Jankowskiego przed młodymi szefami instytutu zaczęły się również pojawiać nowe możliwości. Z Olchowikiem i Słabińskim spotykali się hierarchowie kościelni, znani politycy, czołowi polscy biznesmeni, członkowie zarządów spółek Skarbu Państwa, dziennikarze, aktorzy, a także ludzie związani ze służbami specjalnymi.

Spotkania odbywały się w najlepszych restauracjach – podczas nich kreślili wizje działalności instytutu. Chcieli wykorzystać wizerunek ks. Jankowskiego do zrobienia dużych pieniędzy. Po sukcesie medialnym wina Monsignore z gdańskim duchownym na etykiecie (weszło na rynek jeszcze przed uruchomieniem instytutu) zamierzali powtórzyć ten pomysł z wodą mineralną. Pojawił się nawet koncept wyprodukowania wódki „Prałackiej”. Miały być też perfumy, koszulki, breloczki i inne gadżety z wizerunkiem prałata. Niedawno „Rz” pisała o planach utworzenia sieci komórkowej Prałat Mobile. Głównym pomysłem instytutu było jednak stworzenie ogólnopolskiej sieci klubów-kawiarni. – Ksiądz Jankowski to osoba w podeszłym wieku, której nazwisko i dorobek chce się wykorzystać w niekoniecznie dobrych celach – ocenia te pomysły Zbigniew Girzyński z PiS. Szefom instytutu nie udało się zrealizować praktycznie żadnego zapowiadanego przedsięwzięcia. W dodatku mają inne kłopoty. „Jestem właścicielką mieszkania na Targowej, które wynajmowałam panu Stanisławowi [Słabińskiemu – przyp. red.] (...). Nasza umowa wygasła, ponieważ ten pan notorycznie, co miesiąc, spóźniał się z opłatami za czynsz o dwa – trzy tygodnie, a w grudniu w ogóle go nie zapłacił. Winny jest nam również za prąd elektryczny i za zniszczenia, które spowodował podczas wynajmowania tego mieszkania. (...) Sprzątanie mieszkania po panu Słabińskim zajęło ponad tydzień, tak strasznie było zdewastowane i zaświnione. Oczekujemy zapłaty 500 zł za doprowadzenie mieszkania do pierwotnego stanu, w którym miał je przekazać właścicielowi. (...) Oprócz tego pan Słabiński jest winny 150 zł za zbitą szybę w oknie balkonowym, zniszczone meble 1000 zł” – to fragment e-maila do instytutu właścicielki mieszkania, które przez kilka miesięcy, do grudnia 2007 r., wynajmował wiceprezes. – Porozumiałem się już z właścicielami mieszkania co do spłaty długu. Na razie mam problemy finansowe, ale gdy tylko będę miał pieniądze, rozliczę się z zobowiązań – wyjaśnia Słabiński. „Rz” dotarła do właścicielki mieszkania, ale nie chciała ona rozmawiać o wiceprezesie. Roszczenia wobec władz instytutu wysuwa więcej osób. Telefoniczna Agencja Informacyjna mimo wyroku sądu nie otrzymała ponad 21 tys. zł. Grzegorz Kalicki, były pełnomocnik instytutu biorący udział w projekcie „Woda Jankowski”, twierdzi, że nagrał skandaliczne zachowanie Olchowika i ujawnił dokumenty, by pokazać prawdę o patologiach panujących w instytucie. – To oszust, który może być niebezpieczny – mówi Kalicki. Zaznacza, że do Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu skierował zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Olchowika. – Chodzi o jego wypowiedzi i groźby pod moim adresem – wyjaśnia. Tuż przed emisją programu na stronie internetowej instytutu ukazało się oświadczenie, w którym prezes Olchowik przeprosił za swoje wulgarne zachowanie i oddał się do dyspozycji rady nadzorczej instytutu. Kalickiego nazwał złodziejem i hochsztaplerem, ponieważ jest winien instytutowi 200 tys. zł. Zapowiadał również skierowanie przeciwko niemu pozwów cywilnych o zniesławienie. Kalicki twierdzi, że nie ma żadnego długu wobec instytutu.