Co się stanie z dzieckiem Agaty

Rzeczpospolita/a.

publikacja 16.06.2008 06:26

14-latka opuściła szpital w Lublinie, w którym lekarze nie chcieli przeprowadzić aborcji. Opiekuje się nią matka - pisze Rzeczpospolita.

Matka 14-letniej Agaty (dziewczynę nazwała tak „Gazeta Wyborcza”), która zaszła w ciążę z o rok starszym kolegą, w sobotę tuż przed południem wypisała córkę ze Szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. Wcześniej Jacek Solarz, p.o. dyrektora tej placówki, oświadczył, że aborcja nie zostanie tu przeprowadzona. Opuszczenie szpitala było możliwe, bo sąd, który prowadzi postępowanie w sprawie pozbawienia władzy rodzicielskiej rodziców 14-latki i umieścił ją w pogotowiu opiekuńczym, zgodził się w piątek, by Agatą tymczasowo zajęła się matka. Jeśli znajdzie szpital, który wyrazi zgodę na przeprowadzenie aborcji, dziewczyna zostanie tam przewieziona. Tym razem miejsce zabiegu ma być utrzymane w tajemnicy. – Sprzątaczka, portier i sklepowa, wszyscy znają historię Agaty. Nie wiem, komu zależało na tym, by zgotować dziewczynie taki koszmar (w mediach pojawiały się nieprawdziwe i sprzeczne informacje, a także szczegóły dotyczące przyczyny zajścia nastolatki w ciążę – red.). To dla niej straszna krzywda, prawdziwy dramat – mówi dr Wanda Skrzypczak, ordynator oddziału ginekologii Szpitala im. Jana Bożego. To właśnie do niej jako pierwszej zwróciła się matka Agaty z prośbą o dokonanie aborcji. Ordynator się nie zgodziła, a pod jej adresem padły oskarżenia, że manipulowała dziewczyną. Pojawiły się sugestie, że to ona wezwała do szpitala ks. Krzysztofa Podstawkę i obiecała Agacie, że jeśli się zgodzi na urodzenie dziecka, jest w stanie ją adoptować razem z dzieckiem. – Ta dziewczyna jest bardzo nieszczęśliwa, a ja chciałam jej pomóc – mówi dr Skrzypczak. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu i warunkach przerywania ciąży mówi, że aborcji można dokonać legalnie, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (takie zaświadczenie wydaje prokurator), a od jej początku nie upłynęło więcej niż 12 tygodni. Potrzebna jest też pisemna zgoda ciężarnej i jej rodziców. Lekarz może jednak odmówić, jeśli – zgodnie z tzw. klauzulą sumienia i ustawą o zawodzie lekarza – jego zasady etyczne nie pozwalają mu na dokonanie aborcji. Tak było w przypadku Agaty, której sprawę komplikował fakt, że dziewczyna kilka razy zmieniała oświadczenie w sprawie zgody na zabieg. Lekarze mieli wątpliwości, czy jej decyzje są samodzielne. Według Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny jednym z głównych sprawców wahania Agaty jest ks. Krzysztof Podstawka. To on miał nękać 14--latkę i naciskać, by nie decydowała się na aborcję. Nie opuszczał jej niemal na krok, gdy była przewożona z jednego szpitala do drugiego i kiedy trafiła do pogotowia opiekuńczego.

To on miał zawiadomić obrońców życia poczętego, którzy mieli okupowali szpitale, do których trafiała dziewczyna. To pod jego wpływem nastolatka miała zmieniać zdanie.Ksiądz Podstawka milczał aż do piątku, kiedy na konferencji prasowej oświadczył, że nie wywierał presji na dziewczynę. – Chciałem pomóc. Niczego, co zrobiłem w tej sprawie, nie żałuję. Szkoda tylko, że moja pomoc została źle zinterpretowana. Interpretacja zaprowadziła do prokuratury Piotra Zawrotniaka, sekretarza Rady Wojewódzkiej SLD w Lublinie. Polityk złożył w piątek doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez księdza Podstawkę. Oskarża go o złamanie art. 51 Konstytucji RP (chodzi o prawo do prywatności), a także nieprzestrzeganie międzynarodowego paktu praw obywatelskich i politycznych oraz konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, których sygnatariuszem jest Polska. – Z informacji medialnych wynika, że ksiądz naruszył prawo ofiary czynu zabronionego do prywatności – uważa Zawrotniak. – Nie mam sobie nic do zarzucenia. Zawsze kierowałem się szacunkiem dla godności i prywatności Agaty – mówi ks. Podstawka. – Nigdy nie usłyszałem od dziewczyny ani jej matki, żebym się z nimi nie kontaktował. Wręcz przeciwnie: podczas jednej z wizyt w szpitalu, już w trakcie szumu medialnego, Agata dała mi kartkę. „Zapraszam księdza Krzysztofa Podstawkę do siebie do szpitala w odwiedziny. Post scriptum: może ksiądz wpadać, kiedy chce”. Ksiądz Podstawka jest wicedyrektorem archidiecezjalnego Radia eR w Lublinie, szefem Domu Samotnej Matki i przewodniczącym Funduszu Ochrony Życia Archidiecezji Lubelskiej. Jak tłumaczy, pomoc zaoferował, bo był przekonany, że dziewczyna jej potrzebuje, a decyzje, które podejmuje, są niesamodzielne (prokuratury w Lublinie i Warszawie badają, czy dziewczyna była nakłaniana do aborcji). W rewanżu spotkał się z atakami i groźbami. W piątek ujawnił treść niektórych esemesów, jakie ostatnio otrzymał: „p... pedale nastukałbym ci w mordę”, „życzyłbym ci, żeby cię spuścili w kiblu”, „chciałbym, żeby cię ch... spalili na stosie”. Kilka dni wcześniej „GW” ujawniła, że Agata także była zasypywana esemesami. „Wiele osób poruszonych Twoją historią jest dzisiaj z Tobą, ponieważ młodziutko zostałaś mamą. Twojemu dzieciątku ofiaruj swoją miłość. Ono żyje w Tobie i masz szansę Twoją miłość odwzajemnić” – napisał ktoś do dziewczyny. „Gazeta” upubliczniła też wiadomość od ks. Podstawki: „Od rana działam w Twojej sprawie. Ludzie z Krakowa, Poznania i Warszawy pracują nad tym, aby Ci pomóc. I tę pomoc deklarują. Bądź odważna. Uratuj siebie. Ratuj swoje maleństwo”. Listami od nieznanych osób zasypywane są szpitale, w których dziewczyna przebywała. – Jest ich mnóstwo, nie wszystkie zdążyłem przeczytać, ale większość wyraża poparcie dla mojej decyzji i postawy lekarzy – mówi Jacek Solarz. – Szpital jest od tego, żeby ratować życie, nie zabijać. Nie można stawiać prawa ponad etykę zawodową i sumienie lekarza. Jacek Solarz: – W szpitalu kierowaliśmy się najlepszą troską o pacjentkę. Już nic więcej nie możemy zrobić. Ksiądz Krzysztof Podstawka: – Spokojnie czekam, co się stanie. Cały czas mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.Wanda Skrzypczak: – Żal mi tej dziewczyny.