Nie chodzi o wygraną czy przegarną

Gazeta Wyborcza/ks. Alfred Marek Wierzbicki/a.

publikacja 19.06.2008 17:24

Nie wolno nikogo zmuszać do postępowania wbrew sobie samemu, ale z każdym wolno rozmawiać na temat jego decyzji, z człowiekiem dorosłym i dzieckiem - pisze na łamach Gazety Wyborczej ks. Alfred Marek Wierzbicki, etyk, poeta, dyrektor Instytutu Jana Pawła II Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w artykule zatytułowanym "Przegrana sumienia?".

W artykule ks. Wierzbickiego czytamy: W polemice z Piotrem Pacewiczem Waldemar Kuczyński ("Pacewicz po stronie fanatyzmu", "Gazeta" 12.06.2008) pisze o starciu się dwóch fanatyzmów, a Magdalena Środa ("Gdzie są granice hipokryzji?" "Gazeta" 13.06.2008) odmalowuje straszną dyktaturę moralną Kościoła i ruchów pro life. Nie wiem, na podstawie czego twierdzi ona, że lekarze, prawnicy i dziennikarze zajmujący się sprawą Agaty są konformistami i hipokrytami. Tak apodyktyczna wiedza musi pochodzić ze źródeł doprawdy tajemnych, bo empirycznie i racjonalnie trudno udowodnić, że każdy człowiek respektujący wartość ludzkiego życia jest człowiekiem zastraszonym lub zakłamanym. Nie należy z góry wykluczać, że istnieją ludzie, którym ich własne sumienie nie pozwala współuczestniczyć w aborcji poczętego dziecka bez względu na okoliczności, w jakich zostało ono poczęte. Czy taka postawa jest fanatyzmem? Stoi ona na pewno w kolizji z obowiązującym prawem, ale racje sumienia i racje prawa nie muszą się pokrywać. Prawo jako wynik demokratycznego kompromisu może być niedoskonałe, a nawet niesprawiedliwe. To, że wyraża ono wolę większości, jeszcze nie czyni go słusznym. Jedną z dróg oporu przeciw prawu, którego nie akceptuje sumienie, jest podjęcie działań na rzecz zmiany samego prawa. Z uwagi jednak na pluralizm opinii i wielość sumień działania takie rzadko kończą się pełnym sukcesem. Czy wobec tego sumienie skazane jest na przegraną? Zachowanie się lubelskich ginekologów odmawiających wykonania aborcji nakazanej przez sąd nie zasługuje na krytykę, ponieważ uznali oni wyższość racji sumienia przed prawem. Kto wątpi w szczerość ich postawy, nie bierze pod uwagę, że nie wszyscy ludzie myślą tak, jak profesor Magdalena Środa. Przypuszczam, że ona sama uznaje, że prawo do wolności sumienia należy do naczelnych praw przysługujących kobiecie i mężczyźnie jako jednostkom ludzkim. Nie można chyba być bardziej indywidualistą niż wtedy, gdy ktoś słucha swego sumienia. Czy wolno mi racje mojego sumienia narzucać innym? Oczywiście, że nie wolno nikogo zmuszać do postępowania wbrew sobie samemu, ale z każdym wolno rozmawiać na temat jego decyzji, z człowiekiem dorosłym i dzieckiem. Nie wydaje mi się, aby ks. Krzysztof Podstawka przekroczył tę delikatną granicę. Jak świadczy list Agaty napisany do ks. Podstawki, nie traktuje ona go jako intruza, lecz sama zaprasza do odwiedzin w szpitalu. Wahania Agaty, jej zmienne deklaracje są wynikiem także perswazji ze strony środowisk proaborcyjnych. Fakt, że matka Agaty zwróciła się do nich z prośbą o pomoc, tylko utrudnił dojrzewanie decyzji samej Agaty, wyprowadził sprawę z kręgu rodziny na forum mediów.

Ciąża Agaty w tak młodym wieku uczyniła ją osobą wyjątkowo samotną. Nie znalazła wystarczającego oparcia w rodzinie, jej chłopak jest za młody, aby mógł podjąć odpowiedzialność. Nie zabrakło opiekunów. Czy jednak wszyscy są opiekunami prawdziwie spolegliwymi, o jakich pisał Tadeusz Kotarbiński? Trzeba więc zapytać, jakiego dobra chcą dla Agaty jej opiekunowie stojący na stanowisku pro life, a jakiego ci, którzy opowiadają się pro choice? Nie wiem, czy Agata potrafi prowadzić tak trudne rozważania, natomiast my, którzy znaleźliśmy się w sytuacji obserwatorów jej dramatu, nie możemy uniknąć tych pytań. Nie wolno nam ich unikać także dlatego, aby nie stać się nawet mimowolnym uczestnikiem jakiegokolwiek fanatyzmu. Gdy chodzi o dobro konkretnych ludzi, wymachiwanie ideologicznymi sztandarami staje się nieprzyzwoite. Przekonanie, że powinno się chronić każde życie ludzkie, nawet poczęte w najbardziej koszmarnych okolicznościach, nie musi wypływać wyłącznie z przesłanek wiary. Wystarczy dostrzec, że w każdym przypadku jest ono niepowtarzalne, zdumiewające w swej jedyności. Możliwość życia jest szansą nad wszystkie szanse, jest możliwością wszystkich wyborów, dlatego trudno zrozumieć sensowność przeciwstawiania wartości życia płodu wartości wolności wyboru kobiety. Budowaniem ideologicznej barykady jest twierdzenie, że dopiero dopuszczenie aborcji stanowi o wolności. Choć jest to trudne, również 14-letnia matka może być zdolna zaakceptować swe macierzyństwo. Nie jest chyba dziwne, że Agata wahała się, co zrobić ze swą ciążą, wyrazem natomiast ideologicznego zacietrzewienia jest atakowanie księdza i lekarzy za to, że nie zostawili jej samej i nie uznali, że jedynym wyjściem jest aborcja. Kto widzi więcej niż jedno wyjście, na pewno nie jest przeciw wolności. Magdalenie Środzie chyba dla lepszego samopoczucia potrzebna jest demonizacja Kościoła i chce wierzyć w zaparte, że terroryzuje on polskie społeczeństwo. To prawda, w Polsce rzadko zdarzają się myśliciele laiccy, dla których życie jest święte. Warto więc przypomnieć Norberta Bobbio, który jako agnostyk i antyklerykał czynił zarzut włoskiej lewicy, że sama powiększa władzę kleru, pozostawiając wyłącznie Kościołowi sprawę ochrony życia, będącą w jego przekonaniu testem humanistycznego charakteru cywilizacji Zachodu. Gdyby tak w Polsce pojawił się ktoś taki jak Norberto Bobbio, pewnie inaczej wyglądałaby polska lewica i polski katolicyzm. Cóż, na razie trzeba tylko marzyć, cierpliwie znosząc anatemy. Ideologiczna agresja skierowana przeciwko całej wspólnocie jest równie niemądra i szkodliwa, niezależnie od tego, czy jest ona autorstwa Rydzyka czy Środy. Polemikę tę napisałem, zanim dotarła do mnie bolesna wiadomość o dokonaniu aborcji u 14-latki. Boleję, ponieważ nie udało się uratować dziecka. Nie jest dla mnie tylko sloganem stwierdzenie, że kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Gdyby stało się inaczej - w mym przekonaniu lepiej i godniej - nie widziałbym żadnego powodu do triumfu, bo w sprawie ludzkiego życia nie chodzi o wygraną czy przegarną światopoglądów. Zastanawiam się jednak, czy decyzja Agaty i jej rodziny nie byłaby inna, gdyby środowiska proaborcyjne nie uczyniły z dramatu Agaty okazji do prowadzenia swej kampanii.