Uczniowie nie dziwią się, że pastor ma żonę i dzieci

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 24.06.2008 19:21

W Tomaszowie Mazowieckim księża ostrzegli rodziców, że jeśli poślą dzieci do szkoły prowadzonej przez ewangelików, to dzieci nie będą uczyły się religii katolickiej i nie przystąpią do pierwszej komunii - przypomina Gazeta Wyborcza swoje własne niedawne doniesienie i daje kontrprzykład.

Dziwią się temu mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego. Bo tu mieszka połowa polskich luteran, a katolicy w wielu miejscowościach są mniejszością Rozmowa z księdzem Jerzym Frejnikiem Ewa Furtak: Czy w Wiśle lub innej miejscowości Śląska Cieszyńskiego mogłoby dojść do sytuacji takiej jak w Tomaszowie Mazowieckim? Ks. Jerzy Frejnik: Nie. W Cieszynie do szkoły prowadzonej przez ewangelików chodzą katolickie dzieci i nigdy nie słyszałem o żadnych problemach. W liceum w Wiśle mój kolega prowadzi lekcje religii razem z pastorem. Przyjechał tu trzy lata temu i mówi, że jeszcze w żadnej szkole tak dobrze mu się nie pracowało. Ale zdaję sobie sprawę, że ekumenizm nie jest łatwym procesem, nadal można czuć strach przed obcą religią. W Wiśle, zwłaszcza w szkołach, bardzo wyraźnie czuje się, że katolicyzm to niejedyne wyznanie na świecie. To uczy szacunku. - Uczy ksiądz religii w podstawówce, do której chodzą dzieci kilku wyznań. Nie boi się ksiądz, że katolickie dzieci nasiąkną doktryną ewangelicką? - To nie jest dla nich żadne zagrożenie. Na religii wolę namówić "moje" dzieci do wspólnej zabawy z ewangelikami, zamiast w kółko opowiadać im o tym, co dzieli nasze wyznania. Proces oswajania się z inną religią przebiega u nas naturalnie. Ewangelicy przychodzą na moje lekcje religii (nawet córka ewangelickiego księdza) i na odwrót. Z ciekawości. Ale dzięki temu katoliccy uczniowie nie dziwią się, że pastor może mieć żonę i dzieci, że ewangelicy inaczej podchodzą np. do sakramentów, papieża czy Matki Bożej. Oprócz tolerancji uczymy dzieci, że trzeba szukać tożsamości we własnym Kościele, w religii przodków, że to bardzo ważna sprawa. Przez jakiś czas na moje lekcje przychodził prawosławny uczeń. Ciągle przypominałem mu, żeby żegnał się tak, jak nauczyła go matka, a nie tak, jak reszta uczniów. - Zdarza się, że ktoś wychowując się w takim różnorodnym religijnie środowisku, chce zmienić wyznanie? - Tak. Gdy jednak ktoś chce przejść na katolicyzm, zawsze pytam o powód. Jeśli ewangelik chce wziąć ślub z katolikiem i uważa, że ze względów praktycznych lepiej zmienić wyznanie, jestem przeciwny. Dla mnie takie motywy są niedopuszczalne. Tutaj mieszka sporo mieszanych małżeństw, małżonkowie nie zmieniają wyznania, wspólnie decydują, w jakim Kościele chcą ochrzcić i wychowywać dzieci. Na Śląsku Cieszyńskim katolikom i ewangelikom jest dużo bliżej do siebie niż gdziekolwiek indziej w Polsce. Tutaj religie się nawzajem przenikają. Ostatnio dowiedziałem się nawet, że ksiądz ewangelicki odwiedza chorych w domu z komunią, co też jest zupełnie nietypowe dla tego Kościoła. Bardzo mnie to zdumiało. Ksiądz Jerzy Frejnik pracuje w parafii św. Pawła od Krzyża w Wiśle Nowej Osadzie. Uczy religii w wiślańskiej Szkole Podstawowej nr 2.