Proaborcyjne rezolucje nas nie wiążą

Nasz Dziennik/a.

publikacja 25.06.2008 19:05

Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości wnieśli wczoraj pod obrady senackich komisji: Spraw Zagranicznych i Ustawodawczej, projekt uchwały w sprawie kwietniowej rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy wzywającej Polskę do legalizacji aborcji - pisze Nasz Dziennik.

Trzydziestu senatorów wyraziło swój sprzeciw wobec tej rezolucji, uzasadniając, iż jest to kwestia wewnętrzna każdego państwa, a Polska wybrała w swych regulacjach prawnych ochronę życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. Niestety, uchwała ma małe szanse, aby stać się aktem prawnym, ponieważ nie chcą jej senatorowie PO i SLD. Na początku posiedzenia po łączonych senackich komisji: Spraw Zagranicznych i Ustawodawczej, z ust senatorów PO i SLD padło wiele pozytywnych świadectw. Zarówno senator Leon Kieres (PO), jak i senator Włodzimierz Cimoszewicz (SLD) przekonywali, że są przeciwni aborcji. Jednak nie widzieli potrzeby, aby Senat odnosił się do proaborcyjnej rezolucji Rady Europy. Atmosfera posiedzenia gęstniała. Na argumenty reprezentującego senatorów wnoszących uchwałę senatora Kazimierza Jaworskiego (PiS) padały coraz ostrzejsze odpowiedzi. - Ta rezolucja nie ma charakteru prawnego. Parlamentarzyści Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy mają prawo zająć takie stanowisko. Osobiście zaskakuje mnie idea odniesienia się do niej poprzez stanowisko Senatu RP. Kto na tym skorzysta? Przecież prawa w tej kwestii nie zmienimy - stwierdził senator Cimoszewicz. Wtórował mu przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych senator Leon Kieres, który powiedział, że rezolucja ta nie jest skierowana do Polski, ona tylko apeluje do państw członkowskich RE. Nie da się jednak ukryć, że Polska jest członkiem Rady Europy od 1991 roku. Jak wskazał senator Zbigniew Cichoń (PiS), rezolucja wykracza poza kompetencje Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. - Skoro stanowi apel do członków państw Rady Europy, to pośrednio dotyczy to także Polski. My, jako państwo, które stoi na gruncie wartości związanych z życiem człowieka, wartości, które promował Ojciec Święty, mamy prawo zabrać głos w tej publicznej debacie, jaka się toczy w Europie - mówił. - To jest pewien spór, który będzie prowadzony i będzie musiał znaleźć rozstrzygnięcie. Zgromadzenie RE nie stanowi prawa, ale z drugiej strony, trzeba mieć świadomość, że tego typu rezolucje mają charakter opiniotwórczy, również bardzo często uwzględniany przy interpretacji obowiązującego prawa. Stąd taka rezolucja ma jednak wydźwięk bardzo poważny. Zważywszy też na to, że została podjęta przez organ, który tymi kwestiami nie powinien się zajmować - argumentował senator. A jeśli nie będzie reakcji ze strony poszczególnych państw? - Zgromadzenie Parlamentarne RE będzie utwierdzało się w przekonaniu o zasadności forsowania takiej rezolucji - ostrzegał Cichoń. Ostatecznie senatorowie nie doszli do porozumienia, chociaż przewodniczący Kieres bardzo sugestywnie stwierdził, że nie poprze tej uchwały, bo nie chce głosować "w sprawie wrażliwości sumień ludzkich". Senatorowie PO zasłaniali się strachem przed konsekwencjami prawnymi takiej uchwały, a także rozpętaniem "wojny światopoglądowej" w Polsce. - Więc mamy schować swoje poglądy pod dywan? Nie! My mamy obowiązek zająć stanowisko w tej kwestii. Przecież to nie my to zainicjowaliśmy, tylko Rada Europy zainicjowała określone podejście - podkreślił senator Zbigniew Cichoń. Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski już ponad miesiąc temu sprzeciwiła się rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w sprawie dostępności do "bezpiecznego i legalnego przerywania ciąży". "Aborcja jest zawsze zabójstwem całkowicie bezbronnego dziecka" - przypomnieli księża biskupi w stanowisku przyjętym w tej sprawie.