Audiencja generalna: O św. Maksymie Wyznawcy oraz o prawdziwym znaczeniu tolerancji, wolności i dialogu

Radio Watykańskie/a.

publikacja 25.06.2008 20:33

Benedykt XVI przestrzegł przed wypaczaniem takich wartości, jak tolerancja, wolność czy dialog. Przypomniał, że bardzo łatwo można zniekształcić ich wymiar.

Dzieje się tak, gdy te wartości przestaje odnosić się do Chrystusa. Papież mówił o tym w czasie audiencji ogólnej. W katechezie zaprezentował postać i nauczanie św. Maksyma Wyznawcy, człowieka, który całym swym życiem głosił prawdę o Chrystusie, prawdziwym człowieku i prawdziwym Bogu. Miarą tej prawdy jest Jezusowa zgoda na przyjęcie męki, wypowiedziana w Getsemani. „«Tak» wypowiedziane przez Chrystusa, to powszechne «tak», wyraża jasno wartość normatywną, która wskazuje właściwe miejsce wszystkim innym wartościom – powiedział Papież. – Pomyślmy o współczesnych wartościach, tak znanych i bronionych, jak tolerancja, wolność i dialog. Jednak tolerancja, która nie umie odróżniać dobra od zła, staje się chaotyczna i destrukcyjna. Wolność, która nie szanuje wolności innych i nie odnajduje powszechnej miary naszej wolności, staje się anarchią i niszczy samą wolność. Dialog pozbawiony konkretu staje się czczą gadaniną. Są to wszystko wielkie i fundamentalne wartości, jednak prawdziwymi wartościami mogą stać się tylko wówczas, gdy odnajdą punkt odniesienia, który je zjednoczy i nada im znaczenie. Tym punktem odniesienia jest synteza Boga i wszechświata, czyli Jezus Chrystus. W Nim uczymy się umieszczać wszystkie inne wartości tak, by nabrały właściwego znaczenia”. Papież wskazał, że św. Maksym był nie tylko wybitnym teologiem. W swych poszukiwaniach filozoficznych wychodził od konkretnej rzeczywistości np. własnego ogromnego cierpienia. Benedykt XVI podkreślił, że tytuł „wyznawca” nadano mu ze względu na nieustraszoną odwagę, z jaką umiał dawać świadectwo. Ten Ojciec Kościoła urodził się w Palestynie około roku 580. Od dziecka pragnął życia monastycznego i studiowania Pisma Świętego. Z Jerozolimy Maksym przeniósł się do Konstantynopola, a w czasach najazdów barbarzyńskich zbiegł do Afryki. Tu zasłynął nieugiętą obroną ortodoksji w nauczaniu wiary, szczególnie w kwestii prawdziwego człowieczeństwa i prawdziwego bóstwa Chrystusa. W 649 r. przybył do Rzymu, aby wziąć udział w Soborze Laterańskim. Wbrew zakazowi imperatora podejmował dyskusje teologiczne, za co był sądzony i skazany na obcięcie języka i prawej ręki, aby nie mógł głosić ani zapisywać swoich przekonań. W końcu został zesłany do Schemarion na Kaukazie, gdzie zmarł w roku 662. Należał do najwybitniejszych teologów chrześcijańskich VII w. Oto polski tekst nauczania papieskiego: Drodzy bracia i siostry, chciałbym przedstawić dziś postać jednego z wielkich Ojców Kościoła wschodniego z okresu późniejszego. Chodzi o mnicha, św. Maksyma, który w tradycji chrześcijańskiej zasłużył sobie na tytuł Wyznawcy ze względu na nieustraszoną odwagę, z jaką dawał świadectwo – „wyznawał” – nawet w cierpieniu całość swej wiary w Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka, Zbawiciela świata. Maksym urodził się w Palestynie, ziemi Pana, około roku 580. Od dziecka ciągnęło go do życia monastycznego i poznawania Pisma, także za sprawą dzieł Orygenesa, wielkiego nauczyciela, który już w trzecim stuleciu zdołał „ustalić” egzegetyczną tradycję aleksandryjską.

Z Jerozolimy Maksym przeniósł się do Konstantynopola, a stamtąd, z powodu najazdów barbarzyńców, zbiegł do Afryki. Tu dał się poznać jako odważny obrońca prawowierności. Maksym nie godził się na żadne pomniejszanie człowieczeństwa Chrystusa. Zrodziła się wtedy teoria, wedle której w Chrystusie miała być jedna tylko wola, wola Boża. W obronie wyjątkowości Jego osoby, zaprzeczano obecności w Nim prawdziwej i właściwej woli ludzkiej. Na pierwszy rzut oka mogłoby nawet wydawać się czymś dobrym, że w Chrystusie byłaby jedna tylko wola. Jednakże św. Maksym od razu zrozumiał, że zniszczyłoby to tajemnicę zbawienia, gdyż człowieczeństwo bez woli, człowiek bez woli, nie jest prawdziwym człowiekiem, jest człowiekiem okaleczonym. A zatem Jezus Chrystus nie byłby prawdziwym człowiekiem, nie przeżywałby dramatu istoty ludzkiej, polegającego właśnie na trudnościach w dostosowaniu naszej woli do prawdy bytu. I tak św. Maksym stwierdza z wielką stanowczością: Pismo Święte pokazuje nam człowieka nie okaleczonego, pozbawionego woli, lecz prawdziwego pełnego człowieka: Boga, który w Jezusie Chrystusie prawdziwie przyjął na siebie całość bycia człowiekiem – oczywiście z wyjątkiem grzechu – a więc także ludzką wolę. Przy takim ujęciu wydaje się to jasne: Chrystus jest albo nie jest człowiekiem. Jeżeli jest człowiekiem, ma też wolę. Rodzi się jednak problem: czy nie prowadzi to do swego rodzaju dualizmu? Czy nie dochodzi się do stwierdzenia dwóch pełnych osobowości: rozumu, woli, uczucia? Jak przezwyciężyć ten dualizm, zachować pełnię istoty ludzkiej i mimo to ochronić jedność osoby Chrystusa, który nie był schizofreniczny. I św. Maksym udowadnia, że człowiek odnajduje swoją jedność, integrację samego siebie, swoją pełnię nie w sobie samym, lecz przezwyciężając siebie, wychodząc z samego siebie. I tak również w Chrystusie, wychodząc od siebie, człowiek odnajduje w Bogu, w Synu Bożym, samego siebie. Nie trzeba okaleczać człowieka, aby wytłumaczyć Wcielenie; należy tylko zrozumieć dynamizm istoty ludzkiej, która realizuje się, wychodząc z siebie; tylko w Bogu odnajdujemy samych siebie, naszą pełnię i skończoność. Tak widzimy, że nie ten, kto zamyka się w sobie, jest człowiekiem pełnym, lecz ten, kto otwiera się, który wychodzi od samego siebie, staje się kompletny i odnajduje samego siebie właśnie w Synu Bożym, odnajduje swoje prawdziwe człowieczeństwo. Dla św. Maksyma wizja ta nie pozostaje spekulacją filozoficzną; jej realizację widzi on w konkretnym życiu Jezusa, przede wszystkim w dramacie Getsemani. W tym dramacie konania Jezusa, w lęku przed śmiercią, w przeciwstawieniu ludzkiej woli, by nie umierać, Bożej woli ofiarowania się aż do śmierci, w tym dramacie Getsemani spełnia się cały dramat ludzki, dramat naszego odkupienia. Św. Maksym powiada nam, a my wiemy, że to prawda: Adam (a Adamem jesteśmy my sami) myślał, że „nie” jest szczytem wolności. Tylko ten, kto może powiedzieć „nie”, będzie prawdziwie wolny; aby prawdziwie urzeczywistnić swoją wolność, człowiek musi mówić Bogu „nie”; tylko w ten sposób myśli, że stał się wreszcie sobą, że osiągnął szczyt wolności. Tendencję tę zawierała także ludzka natura Chrystusa, ale przezwyciężyła ją, ponieważ Jezus zobaczył, że nie negacja jest uwieńczeniem wolności. Szczytem wolności jest „tak”, zgodność z wolą Bożą. Tylko w „tak” człowiek staje się rzeczywiście sobą; tylko w wielkim otwarciu „tak”, w zjednoczeniu swej woli z wolą Bożą człowiek staje się niezmiernie otwarty, staje się „boski”. Być jak Bóg było pragnieniem Adama, to znaczy być całkowicie wolnym. Jednakże nie jest boski, nie jest w pełni wolnym człowiek, który zamyka się w sobie; jest nim, gdy wychodzi z siebie, w „tak” staje się wolny; a to jest dramat Getsemani: nie Moja wola, lecz Twoja. Tak, przemieniając wolę ludzką w wolę Bożą, rodzi się prawdziwy człowiek, w ten sposób jesteśmy odkupieni.

Oto, w krótkich słowach, podstawowy zarys tego, co chciał powiedzieć św. Maksym. Widzimy, że naprawdę w grę wchodzi tu cała istota ludzka; tu leży cała kwestia naszego życia. Św. Maksym miał już problemy w Afryce, gdy bronił tej wizji człowieka i Boga; potem został wezwany do Rzymu. W roku 649 wziął czynny udział w Synodzie Laterańskim, zwołanym przez papieża Marcina I w obronie dwóch woli Chrystusa przed edyktem cesarza, który – pro bono pacis – zakazywał dyskusji w tej sprawie. Papież Marcin drogo musiał zapłacić za swą odwagę: chociaż był słabego zdrowia, aresztowano go i przywieziono do Konstantynopola. Osądzony i skazany na śmierć uzyskał zamianę kary na ostateczne zesłanie na Krym, gdzie zmarł 16 września 655 roku, po dwóch długich latach upokorzeń i cierpień. Nieco później, w 662 roku, przyszła kolej na Maksyma, który – także sprzeciwiając się cesarzowi – nie przestawał powtarzać: „Nie można twierdzić, że w Chrystusie jest tylko jedna wola!” (por. PG 91, cc. 268-269). I tak wraz z dwoma swoimi uczniami – obaj mieli na imię Anastazy – Maksymowi wytoczono wyczerpujący proces, chociaż przekroczył już osiemdziesiąty rok życia. Sąd cesarski skazał go z oskarżenia o herezję na okrutne okaleczenie języka i prawej ręki – dwóch narządów, którymi, słowem i pismem, Maksym zwalczał błędne nauczanie o jedynej woli Chrystusa. W końcu święty mnich, tak okaleczony zesłany został do Kolchidy nad Morzem Czarnym, gdzie zmarł, wycieńczony doznanymi cierpieniami, w wieku 82 lat, 13 sierpnia tegoż roku 662. Mówiąc o życiu Maksyma wspomnieliśmy o jego dziele literackim w obronie prawowierności. Odwołaliśmy się zwłaszcza do Dysputy z Pyrrusem, byłym patriarchą Konstantynopola: udało mu się w niej przekonać adwersarza o jego błędach. Z wielką uczciwością Pyrrus tak bowiem kończył Dysputę: „Przepraszam w imieniu własnym i tych, którzy mnie poprzedzili: z powodu niewiedzy doszliśmy do tych absurdalnych myśli i uzasadnień; proszę też, by się znalazł sposób na wymazanie tych absurdów, ocalając pamięć tych, co zbłądzili” (PG 91, c. 352). Zachowały się jeszcze dziesiątki ważnych dzieł, wśród których wyróżnia się Mystagogia – jedno z najbardziej znaczących pism św. Maksyma, które stanowi dobrze ułożoną syntezę jego myśli teologicznej. Myśl św. Maksyma nie jest nigdy wyłącznie teologiczna, spekulatywna, skupiona na samej sobie, gdyż stale jej punktem docelowym jest konkretna rzeczywistość świata i jego zbawienia. W tym kontekście, w którym musiał cierpieć, nie mógł uciec w teoretyczne jedynie stwierdzenia filozoficzne; musiał szukać sensu życia, zadając sobie pytanie: kim jestem, czym jest świat? Człowiekowi, stworzonemu na Jego obraz i podobieństwo, Bóg powierzył misję zjednoczenia wszechświata. I tak jak Chrystus zjednoczył w sobie istotę ludzką, w człowieku Stwórca zjednoczył kosmos. Pokazał nam, jak zjednoczyć kosmos we wspólnocie z Chrystusem i w ten sposób rzeczywiście dojść do odkupionego świata. Do tej potężnej wizji zbawienia odwołuje się jeden z największych teologów XX wieku Hans Urs von Balthasar, który – „lansując na nowo” postać Maksyma – określa jego myśl obrazowym wyrażeniem „Kosmische Liturgie” – „liturgii kosmicznej”. W centrum tej podniosłej „liturgii” pozostaje zawsze Jezus Chrystus, jedyny Zbawiciel świata. Skuteczność Jego zbawczego działania, które ostatecznie zjednoczyło wszechświat, gwarantuje fakt, że choć jest we wszystkim Bogiem, jest także w pełni człowiekiem – włącznie z „energią” i wolą człowieka. Życie i myśl Maksyma pozostają przemożnie oświetlone ogromną odwagą w dawaniu świadectwa integralnej rzeczywistości Chrystusa, bez jakiegokolwiek pomniejszania czy kompromisu. I tak jawi się, kim naprawdę jest człowiek, jak mamy żyć, by odpowiedzieć na nasze powołanie. Mamy żyć zjednoczeni z Bogiem, aby tym samym być zjednoczonymi z sobą i z wszechświatem, nadając jemu samemu i ludzkości właściwą postać. Uniwersalne „tak” Chrystusa pokazuje nam także wyraźnie, jak prawidłowo umieścić wszystkie inne wartości. Myślimy o wartościach słusznie dziś bronionych, jak tolerancja, wolność, dialog. Jednakże tolerancja, która nie będzie potrafiła odróżniać dobra od zła, stałaby się chaotyczna i samoniszcząca. Tak samo wolność, która nie szanowałaby wolności innych i nie znajdowała wspólnej miary dla naszych indywidualnych swobód, stałaby się anarchią i zniweczyłaby autorytety. Dialog, który nie wie już, czego dotyczy, staje się próżną pogawędką. Wszystkie te wartości są wielkie i podstawowe, ale mogą pozostać prawdziwymi wartościami tylko wtedy, gdy mają punkt odniesienia, który je łączy i nadaje im prawdziwą autentyczność. Tym punktem odniesienia jest synteza między Bogiem a wszechświatem, jest nim postać Chrystusa, w której uczymy się prawdy o nas samych i tym samym uczymy się, gdzie umieścić wszystkie inne wartości, abyśmy odkryli ich prawdziwe znaczenie. Jezus Chrystus jest punktem odniesienia, który oświetla wszystkie inne wartości. Oto jest punkt docelowy świadectwa tego wielkiego Wyznawcy. I tak, na koniec, Chrystus wskazuje nam, że wszechświat ma stać się liturgią, chwałą Boga i że adoracja to początek prawdziwej przemiany, prawdziwej odnowy świata. Dlatego chciałbym zakończyć podstawowym fragmentem z dzieł św. Maksyma: „Adorujemy jednego tylko Syna, wraz z Ojcem i z Duchem Świętym, jak przed czasem, tak i teraz i po wszystkie czasy i na czasy po czasach. Amen!” (PG 91, c. 269).