Defensywa

ks. Włodzimierz Lewandowski

Bronić się, tłumaczyć, prostować. Najczęściej z kiepskim skutkiem. Bo z reguły za późno.

Defensywa

Wie o tym niemal każdy. Media są przedsięwzięciem biznesowym. Mają zarabiać. Dlatego muszą przygotować produkt, który zostanie kupiony. Kupiony znaczy obejrzany przez odpowiednio dużą ilość widzów, sprzedany w wysokim nakładzie, kliknięcia na tytuł przełożą się na wyświetlone reklamy. Nie dziwią zatem zabiegi autorów i redaktorów, by przyciągnąć uwagę potencjalnego odbiorcy. Krzykliwe tytuły, bulwersujące wiadomości, epatujące przemocą ilustracje – nie łudźmy się – one nie mają zmieniać rzeczywistości. Mają przynieść zysk. Również to, co dotyczy wspólnoty wierzących.

Owczy pęd za sensacją sprawia, że Kościół coraz częściej musi zajmować postawę defensywną. Bronić się, tłumaczyć, prostować. Najczęściej z kiepskim skutkiem. Bo z reguły za późno. Nasuwa się pytanie. Czy na tę defensywę jesteśmy skazani? Spróbujmy odpowiedzieć przyglądając się medialnym losom tak zwanej ankiety Franciszka.

O przygotowaniach wiadomo było od dawna. (Tak, tak… Bo w mediach dwa tygodnie czy miesiąc to bardzo dawno.) Zatem można było przewidzieć, że redakcje będą węszyć, szukać. I wiadomo było, że… znajdą. Taki jest świat Internetu. A jak znajdą, wydobędą z niej te treści, które najłatwiej sprzedać. Czyli Komunia święta dla rozwiedzionych i małżeństwa jednej płci. A przecież scenariusz mógł być inny.

Wystarczyło rozesłać tekst do redakcji katolickich z odpowiednim wyprzedzeniem (embargo zabezpiecza przed wcześniejszą publikacją), dać czas na przygotowanie komentarzy i medialnej ofensywy. W przygotowanych materiałach przedstawić (znów język) dokument i wyjaśnić zasady oraz cel konsultacji. Co najważniejsze – wyprzedzić gigantów.

Tymczasem tekst utknął. Bynajmniej nie dlatego, że ktoś chciał ukryć pytania (co sugeruje wielu komentatorów). Utknął zgodnie ze starym powiedzeniem o mielących powoli młynach Bożych. A jak młyn miele powoli albo się zatrzymuje, woda – ciągle bystrym nurtem – opływa go bocznymi kanałami. W tym przypadku korzysta z informacji zamieszczonych w Internecie. Korzysta w sposób właściwy mediom.

Prosty wniosek wynika z tej historii. Nie jesteśmy skazani na medialną defensywę. Na kolejne tłumaczenia i sprostowania. Wystarczy być szybszym od lwa.