Aureole - seria limitowana

Rzeczpospolita/Ewa K. Czaczkowska/a.

publikacja 12.07.2008 06:18

Za czasów Jana Pawła II Kongregację Spraw Kanonizacyjnych nazywano czasem fabryką świętych. Benedykt XVI mówi: mniej świętych i błogosławionych, ale z wyrazistym przesłaniem - czytamy w Rzeczpospolitej.

Dalej w artykule Ewy K. Czaczkowskiej czytamy: Polityka beatyfikacyjna i kanonizacyjna jest jedną z tych dziedzin, w których dobrze widać różnicę między pontyfikatami Jana Pawła II i Benedykta XVI. Nie chodzi przy tym o jakiś radykalny zwrot. Nie zmieniło się przecież to, co najważniejsze: rozumienie świętości, przekonanie o jego wysokiej wartości w Kościele i powołaniu do świętości wszystkich chrześcijan, a także same reguły procesów kanonizacyjnych i beatyfikacyjnych. Niemniej jednak obecny papież dokonał korekty polityki prowadzonej przez Jana Pawła II, którą można sprowadzić do trzech słów: wolniej, mniej, trafniej. Tej zmiany nie widać jeszcze w statystykach. Gdyby na jej podstawie wyciągać wnioski, byłyby one mylące. Jan Paweł II w ciągu 27 lat pontyfikatu beatyfikował 1338 i kanonizował 482 osoby. Natomiast Benedykt XVI w ciągu zaledwie trzech lat wyniósł na ołtarze 577 osób, czyli niemal jedną trzecią liczby świętych i błogosławionych przez swego poprzednika. Trzeba jednak pamiętać, że w tej liczbie jest 498 męczenników hiszpańskiej wojny domowej, a wszystkie te procesy były rozpoczęte za czasów Jana Pawła II - analizuje publicystka Rzeczpospolitej. O zmianie akcentów w polityce beatyfikacyjnej świadczą na razie wypowiedzi Benedykta XVI i instrukcje Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. A także zmiany personalne. W ubiegłym roku papież odwołał jej sekretarza abp. Edwarda Nowaka, zwolennika wielu beatyfikacji (notabene mówił on, że Jan Paweł II może być wyniesiony na ołtarze w ciągu kilku miesięcy), i powołał na to stanowisko bardziej umiarkowanego abp. Michele Di Ruberto, który ostatnio zasłynął wypowiedzią, że proces beatyfikacyjny polskiego papieża może potrwać jeszcze kilka lat. Spodziewana jest także zmiana na stanowisku prefekta kongregacji. Na emeryturę ma odejść kardynał José Saraiva Martins, a jego miejsce, zdaniem włoskich watykanistów, zajmie abp Angelo Amato, niegdyś bliski współpracownik Josepha Ratzingera w Kongregacji Doktryny Wiary (9 lipca Radio Watykańskie podało, że Papież mianował abp. Angelo Amato prefektem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych - przyp. Wiara.pl). Zmian w polityce i obsadzie kongregacji spodziewano się już po inauguracji pontyfikatu, gdyż Joseph Ratzinger jeszcze jako kardynał krytycznie oceniał dużą liczbę osób wynoszonych na ołtarze przez Jana Pawła II. Uważał, że „przygniata” ona wierzących. Natomiast polski papież na uwagi, że nastąpiła inflacja świętych i błogosławionych, zwykł odpowiadać, że „to wina Ducha Świętego”. Był przekonany, że duże grono świętych i błogosławionych – zwykłych ludzi żyjących w niezwykły sposób ewangelią, także we współczesnych czasach – pomoże znaleźć ludziom osobistą drogę do świętości. Pokaże, że świętość jest dla wszystkich. Aby promować świętość, Jan Paweł II w 1983 roku zreformował prawo kanonizacyjne i beatyfikacyjne, wydając konstytucję „Divinus perfectionis Magister”. – Papież uprościł prawo, dzięki czemu stało się ono bardziej efektywne – mówi o. dr Szczepan T. Praśkiewicz, karmelita bosy, od 1998 roku konsultor Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. – Dawniej prowadzono najpierw proces w diecezji, a następnie w fazie rzymskiej powtarzano to samo. Papież to zlikwidował. Drugi etap procesu nie dubluje już jego części diecezjalnej, ale jest jego kontynuacją.

Jedną z bardziej spektakularnych zmian było zmniejszenie liczby wymaganych cudów – z trzech do jednego. – Jan Paweł II mówił: po co kusić Pana Boga dwukrotnie, skoro raz, jednym cudem, potwierdził już świętość danej osoby – mówi o. Praśkiewicz. W kongregacji komentowano zaś żartobliwie, że wystarczy jeden cud, bo jego udowodnienie – z uwagi na wysokie kryteria – jest drugim cudem. W wypadku męczenników zniesiono w ogóle wymaganie cudu. Warunkiem wyniesienia na ołtarze jest natomiast udowodnienie śmierci za wiarę. Benedykt XVI nie zmienił zasad procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego ustalonych przez Jana Pawła II. Zmodyfikował natomiast ceremonie beatyfikacyjne, które zdecentralizował, i zmienił priorytety w wynoszeniu na ołtarze - zwraca uwagę Czaczkowska. Nowe, a właściwie powrót do starego, nastąpiło już 14 maja 2005 roku, gdy na placu św. Piotra w Watykanie beatyfikację zakonnic Ascencji Nicol Goňi i Marianny Cope ogłaszał nie Benedykt XVI, ale prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. W ten sposób Benedykt XVI powrócił do zwyczaju sprzed 1971 roku, kiedy beatyfikacjom nie przewodniczyli papieże, ale ich przedstawiciele. Pierwszy tę regułę zmienił Paweł VI, gdy w 1971 roku włączył do grona błogosławionych Maksymiliana Kolbego. Jan Paweł II dokonywał osobiście wszystkich beatyfikacji i kanonizacji podczas uroczystości w Watykanie albo w czasie podróży zagranicznych. Swoją obecnością chciał podkreślić rangę wydarzenia. Ale miało to też inne konsekwencje. – W odbiorze wiernych następowało zatarcie różnicy między beatyfikacją i kanonizacją – mówi o. prof. Wiesław Bar, prodziekan Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL. Benedykt XVI, wracając do dawnego zwyczaju, chce wyraźniej zaznaczyć różnice między świętymi, którzy mogą być czczeni w całym Kościele powszechnym, a błogosławionymi, których kult ograniczony jest do jednej diecezji czy zakonu. Zmiany w przebiegu ceremonii potwierdziła Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych w instrukcji z 29 września 2005 roku. Ale znalazła się tam jeszcze jedna ważna zmiana. Gdy przed 1971 rokiem ogłaszanie beatyfikacji następowało podczas uroczystości w Watykanie, teraz odbywa się ono w Kościołach lokalnych, czyli w tych diecezjach, w których wszczęto proces beatyfikacyjny Sługi Bożego i gdzie będzie on czczony jako błogosławiony. A zatem Benedykt XVI pozostawił to, co praktykował Jan Paweł II, który gdy tylko było to możliwe, ogłaszał beatyfikację w kraju, skąd pochodził błogosławiony. Teraz jednak czyni to przedstawiciel papieża. W ten sposób nastąpiła swoista decentralizacja ceremonii beatyfikacyjnych. W wywiadzie, jakiego Benedykt XVI udzielił niemieckim mediom przed pielgrzymką do ojczyzny w 2006 roku, tłumaczył, że decentralizacja tych uroczystości ma służyć temu, aby „za każdym razem czynić te postaci bardziej widoczne w określonych miejscach, do których one przynależą. Być może święty z Gwatemali nie interesuje nas w Niemczech, czy też odwrotnie (...). Ponadto jestem przekonany – mówił papież – że ta decentralizacja idzie w zgodzie z kolegialnością episkopatu, z jego kolegialnymi strukturami, i że jest to doskonała okazja, by pokazać, iż poszczególne kraje mają swoich ludzi, którzy właśnie w danym kraju są skuteczni”.

Benedykt XVI zmodyfikował również zasady ogłaszania dekretów o heroiczności cnót, męczeństwa i cudu, które są warunkiem beatyfikacji. Ostateczną zgodę na wyniesienie na ołtarze jak zawsze podejmuje sam papież. Ale gdy za czasów Jana Pawła II wszystkie dekrety podpisywał papież, teraz czynią to prefekt i sekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Jan Paweł II podpisywał dekret o beatyfikacji, teraz czyni to sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. Benedykt XVI zarezerwował dla siebie jedynie podpisywanie dokumentów o kanonizacji. Ta modyfikacja ma również służyć podkreśleniu różnic między błogosławionymi a świętymi - pisze publicystka Rzeczpospolitej. Za Jana Pawła II podpisywanie dekretów odbywało się w czasie dużej uroczystości. Uczestniczyli w niej nie tylko szefowie Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, postulatorzy i osoby pracujące przy procesie, ale także delegacje Kościołów lokalnych, skąd pochodził Sługa Boży, czasem także dyplomaci danego kraju. W sumie bywało kilkadziesiąt, a nawet ponad sto osób. Natomiast Benedykt XVI informację o zatwierdzeniu wymienionych dekretów (podpisanych przez szefów kongregacji) przekazuje prefektowi Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych podczas prywatnej audiencji. Na taki sposób działania wpływa także wiek papieża. Benedykt XVI w przeciwieństwie do Jana Pawła II udziela też niewielu audiencji prywatnych. Od początku pontyfikatu Benedykt XVI przypomina pracującym przy procesach, że wszelkie procedury muszą być bezwzględnie przestrzegane. Przypomina też o tym instrukcja Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych „Sanctorum Mater” z czerwca 2007 roku. Stwierdzano nawet, że Benedykt XVI zaostrza procedury, co akurat nie jest zgodne z prawdą, bo w nich nic nie zmienił. Niemniej przypominanie, że trzeba dochodzić do prawdy procesowej z najwyższą starannością, sugeruje, że Jan Paweł II przymykał na to oko. – Ani Jan Paweł II nie zwalniał z procedur, ani nie czyni tego Benedykt XVI – mówi krótko o. prof. Bar. Ale takie wrażenie mogło powstać, gdyż Jan Paweł II, gdy planował jakąś pielgrzymkę, szczególnie poza Europę, pytał w kongregacji, czy prowadzą jakieś procesy kandydatów na ołtarze z tego kraju. I czy istnieje możliwość, aby zakończyć proces przed podróżą. – Papież chciał ofiarować Kościołowi lokalnemu, do którego się udawał, błogosławionego patrona. Nie znaczy to, że proces przeprowadzano niezgodnie z prawem albo mniej dokładnie. Nie było przyspieszania procesu, jedynie dawano mu pierwszeństwo w pracach kongregacji. Wszystkie procedury musiały być wypełnione. Jan Paweł II mówił zawsze: wy zróbcie to, co do was należy, ja zrobię to, co do mnie należy – mówi o. Praśkiewicz. Teraz takich przetasowań w kolejce już nie będzie. Wszystko ma iść normalnym, zwykłym torem. Jedynym wyjątkiem jest proces Jana Pawła II – rozpoczęty wcześniej (przed upływem pięciu lat od śmierci) i wszczęty bez zwłoki w drugim etapie w kongregacji. Jeśli teraz miałby czekać w kolejce spraw do rozpatrzenia w kongregacji, to beatyfikacji Jana Pawła II moglibyśmy się spodziewać za lat kilkanaście, a może dłużej. W tej chwili w kolejce czeka na rozpatrzenie około 2500 spraw z całego świata - wylicza Czaczkowska.

Instrukcja Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych z 2007 roku przypominająca procedury była w szczególny sposób skierowana do osób prowadzących procesy w diecezjach. – Wiele Kościołów lokalnych nie ma jeszcze przygotowanych do tego osób, popełnia błędy. Dlatego Kongregacja doradza, wydaje instrukcje, by nie narażać rozpoczętych procesów na nieważność – tłumaczy o. Wiesław Bar. Benedykt XVI przeciął też dyskusje w dwóch sprawach. Po pierwsze przypomniał, że według prawa kanonicznego warunkiem rozpoczęcia procesu jest solidne sprawdzenie, czy kandydaci na ołtarze naprawdę cieszą się opinią świętości życia. Do wszczęcia procesu nie wystarcza, że osoby te wyróżniają się „spójnością ewangeliczną” i mają szczególne zasługi kościelne i społeczne. Zdaniem o. prof. Bara papież w ten sposób ustosunkował się do sugestii i wspólnot ludzi luźno związanych z Kościołem, by tytuł błogosławionego czy świętego nadawać także osobom zasłużonym dla spraw społecznych. Papież przypomniał też, że aby wynieść na ołtarze męczennika za wiarę, musi być rzetelnie wykazane, że prześladowca działał z nienawiści do wiary. To też jest pośrednia odpowiedź na dyskusje w kręgach kościelnych, by w procesach męczenników skupić się tylko na ich gotowości do złożenia życia w ofierze za wiarę, a nie na wykazaniu, że prześladowcy działali z nienawiści do wiary. Te sugestie po części wynikały z tego, że osobom prowadzącym w diecezjach procesy męczenników nazizmu i komunizmu, czyli prześladowcy zbiorowego, czasem trudno było wykazać nienawiść do wiary całego systemu z uwagi na wkraczanie w materię z zakresu ideologii i politologii. Tak według nieoficjalnych informacji miało się dziać i w Polsce. Wynoszenie na ołtarze męczenników było jednym z priorytetów Jana Pawła II - przypomina Czaczkowska. W sumie beatyfikował on 1032 i kanonizował 402 męczenników. Były wśród nich całe grupy, np. męczenników koreańskich, meksykańskich. To Jan Paweł II jako pierwszy wyniósł na ołtarze męczenników systemów totalitarnych – nazizmu i komunizmu. Np. św. Maksymilian Kolbe był beatyfikowany w 1971 roku jako świadek wiary, a kanonizowany w 1982 roku jako męczennik nazizmu. Jan Paweł II dużą wagę przywiązywał też do beatyfikacji i kanonizacji osób świeckich (beatyfikował np. pierwszą w historii parę małżonków Marię i Alojzego Quattrocchich) oraz osób z krajów, które do tej pory nie miały swoich błogosławionych. Nie dlatego, że nie było tam chrześcijan żyjących w sposób święty, ale jak np. mówi się w Australii, że daleko im do Rzymu (zawsze też łatwiej o kanonizację świętości osób duchownych z uwagi na zbieraną dokumentację i koszty procesu). – Jan Paweł II umiędzynarodowił nie tylko obsadę kurii rzymskiej, ale także katalog świętych. O ile od 1588, czyli od utworzenia kongregacji, do 1978 roku święci pochodzili z 26 narodów, o tyle Jan Paweł II dodał do nich 11 narodów. Beatyfikowani przez cztery wieki pochodzili z 34 nacji, po pontyfikacie Jana Pawła II – z 62 – wylicza o. Bar. Benedykt XVI nie ma priorytetów w sensie grup czy regionów. Co jest celem papieża, mówił w wywiadzie dla niemieckich mediów: „Poszczególne konferencje biskupie powinny dokonać wyboru, muszą zobaczyć, co jest odpowiednie dla nas, czy dana osoba ma naprawdę coś do powiedzenia, następnie powinny wskazać te postaci – niezbyt liczne – które wywarły głęboki wpływ. (...) nie można przesadnie obciążać ludzi, ale trzeba im ukazywać aktualne, wciąż inspirujące postaci”. Benedykt XVI nie chce wynosić na ołtarze zbyt wielu osób, by ich liczba „nie przygniatała” wiernych, ale by były to osoby z bardzo czytelnym przesłaniem. I na tym polega zasadnicza różnica w filozofii beatyfikacji i kanonizacji między Benedyktem XVI a Janem Pawłem II - podsumowuje publicystka Rzeczpospolitej.