Chrześcijanin musi być obrońcą życia

Nasz Dziennik/a.

publikacja 13.07.2008 11:48

Chrześcijanin, wyznający zasady Ewangelii, formujący swoje sumienie Biblią ma jednoznaczną drogę - powinien być obrońcą życia - mówi w rozmowie z Naszym Dziennikiem przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik, metropolita przemyski.

- Ekscelencjo, nie tak dawno wielu ludzi dobrej woli zaangażowało się w obronę 14-latki z Lublina i jej poczętego dziecka. Niestety, wielka, a może i większa, była też ofensywa tych, dla których liczyła się jedynie aborcja. Pojawiły się agresywne wypowiedzi pod adresem obrońców życia, których określano fanatykami, fundamentalistami... Czy jednak nie jest tak, że to właściwie każdy katolik, z racji wyznawanej wiary i obowiązującej go moralności, ma być obrońcą życia? - Spór o zasady, czyli o pryncypia etyczne, jest zawsze sporem decydującym o tożsamości człowieka, cywilizacji, kultury, także o tożsamości religii. W związku z tym kwestionowanie jakiejkolwiek z tych zasad, na których zbudowana jest wrażliwość człowieka, sumienie czy normy współżycia międzyludzkiego, jest zawsze niebezpieczne. Takim kryterium myślenia poprawnego, które stawia bardzo mocne wymagania, są przede wszystkim te znane nam zasady, wpisane w serce każdego, niezależnie od tego, czy jest wierzącym, czy nie. Nie zabijaj, nie mów fałszywego świadectwa, nie kradnij, czyń dobro - obowiązuje wszystkich i stosunek do tych zasad wskazuje, z kim mamy do czynienia. Chrześcijanin, wyznający zasady Ewangelii, formujący swoje sumienie Biblią ma jednoznaczną drogę - powinien być obrońcą życia, ma szanować życie, niezależnie od tego, czy to jest życie człowieka dorosłego czy dziecka poczętego. A zwłaszcza w przypadku dziecka w łonie matki mamy do czynienia z życiem niewinnym i bezbronnym i tu jakiejkolwiek agresji skierowanej bezpośrednio w nie nic nie może usprawiedliwiać. Człowiek musi się jasno sam wobec siebie opowiedzieć: jest za życiem albo przeciw, za uczciwością lub przeciw itd. Jeśli jest za, to jest osobą, która idzie za głosem sumienia i słucha Ewangelii, jeśli nie, sam staje w perspektywie dotkliwiej choroby moralnej i przez popełnienie ciężkiego moralnego przewinienia, czyli grzechu, wyłącza się ze wspólnoty wierzących. - Niedawno ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny "Gościa Niedzielnego", został pozwany do sądu za zabieranie głosu w obronie życia. Czy można nie nazywać zabójstwem hańbiącej ludzkość aborcji? - W oświadczeniu wydanym przez księdza redaktora "Gości Niedzielnego" jest zakwestionowany cytat pewnej gazety, która wśród jakiejś części intelektualistów niesłusznie uchodzi za wyrocznię sumienia... Ale tu nie o to chodzi. Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że aborcja jest zabójstwem. Jest tak i tak będzie niezależnie od tego, czy wypowie to ksiądz, czy świecki człowiek. Jeśli się narusza zasadę życia, to jest zabójstwo - zarówno, gdy przerywa się życie w pierwszym jego etapie po poczęciu, po kilku dniach, miesiącach, jak i po latach. Chodzi tu zawsze o bezpośrednie działanie mające na celu pozbawienie człowieka życia na jakimś etapie rozwoju, a nie o skutek uboczny. Trzeba sobie wewnętrznie przyswoić raz na zawsze etycznie poprawny sposób określania czynów. Aborcja jest zabójstwem - tu nie ma żadnych wątpliwości. Nie zmieni tego żadne "zagłaskiwanie" nazewnicze tej zbrodni, niwelowanie tego zła, wmawianie ludziom, że to jest inna kategoria. Nie jest to inna kategoria! Każda aborcja to uśmiercanie człowieka, czyli zabójstwo! Dobrze, że są ludzie, którzy ten temat podejmują, bo to pomoże wyklarować pojęcia co do zasad dotyczących przykazania "Nie zabijaj". - Ojciec Święty Benedykt X VI dosyć często zwraca uwagę na to, że wiary nie można zepchnąć jedynie do sfery prywatnej. Czy zatem osoba wierząca, katolik, który zostaje np. ministrem, powinien zostawić swoje przekonania religijne i moralne przed gabinetem, w którym otrzymuje nominację, jak to ostatnio można było usłyszeć?

- Niestety, jest to kolejna próba zafałszowania myślenia, że wiara jest sprawą prywatną. Wszystkie totalitaryzmy, dawniej i obecnie, próbują to człowiekowi wmówić. Jeśli już nie mogą zakazać wiary, bo trudno jest wkroczyć we wnętrze poszczególnych ludzi, to postulują: bądź sobie prywatnie wyznawcą takiej czy innej religii, ale lepiej niech ta religia nie ma związku z życiem zewnętrznym. W sferze publicznej chcą być wyłącznymi władcami, którzy sami będą wyznaczać drogi postępowania, kategorie myślenia czy kryteria moralne, sami będą nagradzać i karać, ustanawiać najwyższe prawa, nie licząc się z sumieniem ani z prawem naturalnym i Stwórcą. Widać w tym pychę tych integrystów liberalnych, którzy próbują narzucić wszystkim właśnie taki sposób myślenia. Wiary nie można dać zepchnąć do sfery prywatnej. Każda bowiem religia, która odrywałaby się od życia codziennego, publicznego, zewnętrznych decyzji i wyborów, byłaby czystą utopią, religią zakłamaną. Dlatego trzeba to jasno powiedzieć: katolicy także w życiu publicznym powinni zdawać sobie z tego sprawę, że mają obowiązek zachować czyste sumienie, mają pozostać wierni wyznawanej wierze także w oficjalnych wypowiedziach oraz uchwalaniu praw, podejmowaniu decyzji, w określonym zachowaniu się w życiu publicznym. Warto tu podkreślić, że problematyka obecności katolików w życiu publicznym, także politycznym, ma swą historię. Nauczał na ten temat Sługa Boży Jan Paweł II, a teraz naucza Benedykt XVI. W adhortacji posynodalnej "Sacramentum Caritatis " z lutego zeszłego roku Ojciec Święty przypomina, że takie wartości jak życie, prawo do wychowania dzieci przez rodziców, nie mogą podlegać negocjacjom i być odrywane od wyznawanej wiary. To jest sprawa bardzo zasadnicza. Jedną z chorób naszych czasów jest właśnie ten wysiłek wmawiania ludziom, że są jedynie wtedy "nowocześni", jeśli redukują całe swe religijne życie do wymiaru prywatnego. - Wydarzenia związane z aborcją, której dokonała 14-latka z Lublina, wywołały temat odpowiedzialności za zabicie dziecka poczętego wszystkich, którzy się w jakiś sposób do tego przyczynili. Przypomnienie o karach kościelnych, które są związane z tym przestępstwem, wywołało falę krytyki, czasem cynicznej. Na temat ekskomuniki zareagowano trochę tak, jak na temat szatana, piekła - wyśmiewaniem. Jednak prawda jest taka - czy komuś to się podoba, czy nie, Kościół nakłada kary za zabicie dziecka poczętego. Czy Ekscelencja może przypomnieć, czemu to służy? - Chodzi o szczególne zwrócenie uwagi na wielkie zło tego konkretnego czynu. Zabicie człowieka, który nie ma prawa głosu, prawa obrony, jest przecież szczególnym okrucieństwem. Jeśli zatem nawet nikt się nie upomina o zabitego człowieka w łonie matki, nie chronią go przepisy stanowione, to podstawowe prawo człowieka - prawo do życia, obowiązuje. Kościół broni tego skrzywdzonego, który sam się bronić nie może. Bronimy ustanowionego przez Boga prawa, które chroni życie poczętego dziecka, bo to przecież Bóg jest Dawcą życia. Poprzez obwarowanie przestępstwa aborcji najwyższymi karami Kościół zwraca uwagę na to, że tego rodzaju czyn ma szczególnie zły wymiar, pozbawia życia dziecko i jest wielkim nieszczęściem dla tych, którzy się do niego przyczyniają. Żyją oni w cieniu zbrodni, a jeżeli tego jeszcze nie rozumieją, to trwają w kłamstwie co do swych czynów, co także jest tragiczne. Przypomniałbym tu sytuację z maja zeszłego roku. Na pokładzie samolotu lecącego do Brazylii Papież Benedykt XVI zaimprowizował konferencję prasową. Padły tam pytania właśnie na temat aborcji i kary ekskomuniki. Zapytano Ojca Świętego, czy zgadza się z ekskomunikowaniem deputowanych, którzy zalegalizowali aborcję w Meksyku. Papież odpowiedział dosłownie: "Ekskomunika nie jest niczym arbitralnym, jest ona częścią prawa kanonicznego, a opiera się po prostu na zasadzie, że zabójstwo niewinnej osoby ludzkiej jest nie do pogodzenia z uczestnictwem w Komunii Świętej". Zatem człowiek, który dokonuje zabójstwa dziecka poczętego, musi wiedzieć, że postawił się sam poza społecznością Kościoła. Przecież wspólnota ludzi wierzących ma za zadanie głosić miłość i robić wszystko, aby tę miłość Boga i bliźniego praktykować. Wyklucza się z niej każdy, kto zamiast miłości dopuszcza się krzewienia nienawiści albo wprost zabija drugiego człowieka, który rozwija się pod sercem matki. Ekskomunika to taki bardzo mocny alarm, dzwon, który ma poruszyć zagubione serca. Oczywiście, tę karę zaciąga się w określonych warunkach, bo tak jak w przypadku każdego grzechu, kiedy chodzi o wymiar moralny aktu ludzkiego, zawsze ważną rzeczą przy ocenie danego postępowania jest świadomość, dobrowolność itd.

- Katolik ma nie tylko prawo, ale i obowiązek wnosić światło Ewangelii w życie społeczne, polityczne. Jeżeli jednak tego nie robi, a do tego - będąc osobą publiczną - popiera rozwiązania prawne sprzeczne z prawem naturalnym, z nauczaniem Kościoła związanym z obroną życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, może przystępować do Komunii Świętej? - Jak już wspomniałem, w sprawie oceny winy moralnej zawsze musi być uwzględnione rozeznanie, świadomość i dobrowolność czynu, którego ktoś się dopuszcza. Wszystko zatem, co świadczy o braku świadomości danej osoby, braku rozeznania, wiedzy na temat danego złego postępowania, zmniejsza winę. Jeśli natomiast mówimy o popełnieniu danego czynu w pełnej świadomości, w tym przypadku o świadomym popieraniu aborcji, wiedząc, że stanowisko Kościoła w tej sprawie jest jednoznaczne, to czymś niegodziwym jest manipulowanie później przy ludzkich sumieniach poprzez publiczne mówienie, że jestem katolikiem, chodzę do kościoła, ale w tej sprawie mam inne zdanie. Parę lat temu była w Polsce moda na taką postawę: "Jestem katolikiem, ale w sprawie siódmego przykazania 'Nie kradnij' to ja jednak mam swoje zdanie, że państwowe można kraść". Nie, nie można kraść, lecz państwo też nie może okradać obywateli. Nigdy nie może być zgody także na taką postawę: "Jestem katolikiem, ale w sprawie obrony życia to jestem zdania, że do trzeciego miesiąca można zabijać" albo że "można zabijać, gdy prawo dopuszcza". Nie, nie można zabijać. - Gdyby jednak ktoś, kto jednego dnia publicznie mówi, że jest za aborcją i - nie zmieniając poglądów - kolejnego dnia przystąpił do Komunii Świętej... - Popełniłby świętokradztwo. To byłby przypadek chorego sumienia, hipokryzji i szczególnej manipulacji. Tego rodzaju określenia niestety niekiedy słyszymy... Ktoś, kto przystępuje do Komunii Świętej, musi zawsze uwzględnić swoją odpowiedzialność moralną za zło, do którego doszło, i ustalić to ze spowiednikiem. Przed Komunią Świętą wszelki grzech przecież musi wcześniej być darowany w sakramencie pojednania. Wszak Komunia Święta to też droga do zjednoczenia w wierze i miłości z Chrystusem żywym w Kościele i ze wszystkimi braćmi i siostrami. Jak mogę się zjednoczyć z braćmi, których zabicie promuję?! Spowiednik, wobec którego człowiek nie kłamie, powinien pomóc w wyjaśnieniu zasad, zbadać konkretne okoliczności, warunki, rozeznać grzech. Jednocześnie trzeba mieć tę świadomość, że przecież ciężki grzech zabicia dziecka poczętego nie dotyczy jedynie rodziców czy lekarza, który bezpośrednio pozbawił go życia. Może dotyczyć również np. całego splotu spraw, chociażby głosowań w Sejmie, zarządzania dyscypliny partyjnej w konkretnym klubie, aby przegłosować prawodawstwo przeciwko życiu. - Takie prawodawstwo jednak w sumieniu katolika nie obowiązuje... - Katolik nie ma obowiązku, nawet nie wolno mu dostosować się do tego rodzaju dyscyplin, które godzą w życie lub łamią inne zasady etyczne, bo są to prawa niemoralne. Przecież w obecnych czasach, dzięki kultowi demokracji, gdzie decyduje większość głosujących w parlamentach, państwa mogą i wydają różne zarządzenia niezgodne z prawem moralnym, z Dekalogiem. Ja jako obywatel mam zrobić wszystko, żeby takiego prawa nie uchwalano, a gdyby uchwalono, to mi go nie wolno po prostu zachować, choćby to miało się łączyć z jakimś nawet heroicznym oporem. To ma być znak dla państwa, dla władzy publicznej, że takich praw uchwalać nie wolno. - Czy ewentualne nawrócenie osoby publicznej, polityka, który np. znany był powszechnie jako zwolennik aborcji, eutanazji, wymaga przed jego udziałem w życiu sakramentalnym Kościoła także publicznego poinformowania o zmianie swych poglądów, przyznania się wobec opinii publicznej do błędu? - Jest stara zasada, że publiczne zło trzeba publicznie naprawić. Dlatego za zniesławienie osoby publicznej należy publicznie przeprosić. Człowiek promujący aborcję powinien się ze swej postawy wycofać i to w jakiś sposób zakomunikować, a przynajmniej to postanowić, zadeklarować, że tego dokona. Bo publiczny grzech czy publiczne złamanie tego rodzaju zasady, jak obrona życia, jest zgorszeniem, które musi być publicznie odwołane. Człowiek taki, polityk może to zrobić w różny sposób, ważne, aby tego dopełnił. Jeśli bowiem oszukuje, to brnie dalej w zło. I tu nie chodzi o "oszukanie" spowiednika, bo "oszukany" zostanie przede wszystkim Pan Bóg. Trzeba zatem w takiej sytuacji mówić, ostrzegać: nie przystępuj do stołu Pańskiego, bo nie masz dyspozycji. Bóg jest miłosierny, gotów ci przebaczyć, ale ty musisz być w stanie przyjąć to przebaczenie, musisz zmienić myślenie i życie, prawdziwie, szczerze się nawrócić.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na piękne przykłady wielkich nawróconych, np. dr Bernard Natanson, który wcześniej zabijał, a teraz stał się wielkim działaczem broniącym życia. Czy osoby, które powtarzały i promowały wielkie kłamstwa, aby zadziałać prawem wielkich liczb i wprowadzić aborcję w Stanach Zjednoczonych, co się dokonało... Dzisiaj z tej drogi radykalnie zawracają. To też jest przykład pozytywny wewnętrznego i zewnętrznego nawrócenia ludzi. - Wiadomo, że na wszystkich, którzy przyczynili się do zabicia dziecka poczętego, nakładane są kary kościelne. Jaka jest dla nich droga powrotu do jedności z Kościołem? - Ktoś, kto ma władzę, musi zwolnić z ekskomuniki, z tego wyłączenia z Kościoła, i to po zaistnieniu określonych warunków. Najczęściej się to dokonuje w konfesjonale, w czasie spowiedzi. Jednak upoważnienie do zwolnienia z takich kar musi danemu księdzu dać biskup. Aborcja to jeden z tych grzechów zastrzeżonych biskupowi. Z reguły powinno być tak, że kapłan zatrzymuje rozgrzeszenie, potem zwraca się do ordynariusza i prosi o władzę odpuszczenia grzechów anonimowo dla pewnego penitenta, z racji dokonanych aborcji, zapewniając, że zrozumiał on zło, którego się dopuścił. I tu Kościół idzie w kierunku człowieka, np. dla ułatwienia pojednania wyznaczany jest kapłan, który przy każdej katedrze otrzymuje stałą władzę rozgrzeszania z tego typu grzechów, po stwierdzeniu warunków nawrócenia, nadziei na poprawę i nadaniu pokuty. - A co się dzieje z osobą, która umiera jako ekskomunikowana? - Niekiedy Pan Bóg wydaje nas nam samym. Wchodzimy w Tajemnicę! Ostatecznie nie wiemy, czy człowiek w ostatnim momencie nie wrócił do Boga jak syn marnotrawny do ojca. Chodzi o problem wolnej woli i nawrócenia. Jeśli człowiek nie chce się nawrócić, odrzuca Miłosierdzie Boże, odrzuca żal za grzechy, chęć poprawy, to sam wybiera drogę własnego potępienia. Jego sumienie osądzi go przed Bogiem. Natomiast jeśli nie zdążył zewnętrznie okazać oznak nawrócenia, nie zwrócił się do księdza, do Kościoła z prośbą o przebaczenie, to jego szczery żal może pomóc odnaleźć Miłosierdzie Boże. Niech gorąco ufa Panu Bogu i prosi, bo to ostatecznie Bóg przebacza nam grzechy. Należy zawsze pamiętać, że nawrócenie to droga, która otwiera się przed nami po każdym złym czynie, ale uparte trwanie w grzechu może prowadzić do zatwardziałości sumienia i niemocy duchowej. Nad człowiekiem czuwa nie tylko Chrystus Zbawiciel, ale i szatan nie próżnuje. - Obowiązujące w Polsce ustawodawstwo w dziedzinie obrony życia określone jest jako kompromis. To nie jest dobre słowo. Dla katolika te rozwiązania powinny być jedynie pierwszym krokiem, powinien on dążyć, aby zapewnić prawo do życia wszystkim bez wyjątku. Czy ostatnie wydarzenia, które za nieczystość, za zbyt wczesne rozpoczęcie życia seksualnego młodych ludzi ukarały zabiciem ich poczęte dziecko, skłonią Kościół w Polsce do szerszego zaangażowania na rzecz zmiany prawa w Polsce, tak aby chroniło poczęte życie bez wyjątków? Przed rokiem, choć było blisko, to się przecież nie udało... - Podzielam zdanie, że nie może być w przypadku ochrony życia ludzkiego prawo w połowie dobre, a w połowie złe. Ono musi być klarowne. Prawo powinno chronić życie. Jesteśmy w świecie świadkami ruchu w kierunku zniesienia wszelkiej kary śmierci w nadziei, że to pomoże zniwelować również wojny między ludźmi. Cywilizacja musi rozwijać się w tym kierunku, żeby nie tylko eliminować broń masowego rażenia, ale także żeby eliminować w ogóle zabijanie jako sposób rozwiązywania problemów, ochrony człowieka czy zapewniania mu wolności. Nie jest wolnością pozwalanie na zabijanie poczętego dziecka, choćby miało to być dopuszczane jedynie w określonych przypadkach. Rzeczywiście, w dyskusji związanej z 14-letnią uczennicą z Lublina pominięto zupełnie sprawę wychowania do wstrzemięźliwości, do czystości, do miłości ofiarnej, czyli do zaangażowania całego ciała i ducha, sumienia i odpowiedzialności, wierności i wzajemnego zaufania. A to wielkie wyzwanie, aby ciągle dokonywać korekty naszego myślenia i naszego postępowania, czyli wychowywać ludzi. Natomiast jeśli np. media, szkoła będą wmawiać dzieciom i młodzieży, że współżycie bez zobowiązań i przed ślubem jest sprawą tylko decyzji czy wyboru, to nie wychowamy odpowiedzialnych ludzi. I przecież w końcu tacy ludzie nie unikną konsekwencji niemoralnego życia. Dyskusja zatem wokół tego tematu jest bardzo potrzebna. Tak jak trzeba mówić o obronie życia, trzeba też mówić o czystości, wierności i podtrzymywać przestrzeganie zasad moralnych. Prawdą jest, że wychowywanie człowieka dokonuje się także przez uchwalanie moralnych praw. Bo to wytycza kierunek postępowania ludzi. O kompromisie w obronie życia trudno mówić, można jedynie mówić o metodologii działania w kierunku pełnej ochrony dzieci poczętych. Rok temu poszerzyć tej ochrony się nie udało. Ale katolik zawsze musi być obrońcą życia i ma obowiązek do tej sprawy wracać.